środa, 19 lutego 2014

Rozdział dwudziesty trzeci

Wpatrywałam się przez cały czas w ciemnowłosego. Odgarnął delikatnie włosy do tyłu. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom kogo widziałam przed sobą. Moja własna matka. Była bardziej blada niż każdy z Nas. Zacisnęłam dłonie. Co tutaj tak naprawdę się dzieje? Sama tego nie wiem. Oni wszyscy jakby zbliżali się do wielkiej rywalizacji. Stałam za Itachim. Patrzałam nadal na jego profil. Wiedziałam, że z jakiegoś powodu nie chce mnie oddać.
Ojciec spojrzał na mnie przechodząc na Itachiego. Miał zaciśnięte dłonie w pięść. Był naprawdę zdenerwowany. Niepotrzebnie tutaj przylazłam, ale będę to wspominała miło. Moje i Itachiego usta się złączyły. Nie powinien? Nie.. raczej powinien. Byłam zadowolona z naszego pocałunku. Nienawidzę Go, ale czasami coś mnie uniesie.
-Jednak to zrobiłeś. - wypowiedział Itachi. - Nie potrafiłeś się powstrzymać by wzbudzić królową do życia? - zapytał. Zaśmiał się. Patrzałam przez cały czas na swoją matkę. Nigdy nie byłam w stanie jej zobaczyć. Jako duch raz się pokazała.
-Nieżycia. Jest wampirem. Tak jak my. - wypowiedział spoglądając na mnie.  - przecież mogłeś przypuszczać, że tak zrobię. Ona jest przecież moja od.. hm.. Zastanówmy się. Od dawna jak postanowiłem się za nią wziąć. Człowiek nigdy nic mi nie odbierze. - wpatrywałam się w niego. Zauważyłam, że matka na coś patrzy. Powędrowałam za nią spojrzeniem. Patrzała na bawiące się dzieciaki. - Możesz je zjeść. - drgnęłam. Biegła w ich stronę. Ruszyłam także. Uderzyłam nią z całej siły. Przeleciała przez mur. Wpatrywałam się w miejsce gdzie była. Stałam ochraniając małe dzieci. Ich zauważyłam jak się bawili gdy tutaj przybyłam. Wynurzyła się z kłęby kurzu. Jej oczy były jeszcze bardziej czerwone. Nie chcę ją krzywdzić, ale nie pozwolę by krzywdziła dzieciaki. - Hee..? - usłyszałam głos ojca – jeszcze nie pozbyłeś się Jej uczuć? Cały Ty. Próbujesz zmazać swoje grzechy przeszłości? Wiesz, że to ci nic nie da. Twoje uczynki pamiętają wampiry. Tyle wystarczy. Boją się ciebie jak ognia... jesteśmy do siebie podobni, więc lepiej będzie jak odpuścimy sobie i razem zbudujemy imperium.
-Nigdy. Wiem co kiedyś zrobiłem, dlatego nie popełnię tego błędu. - dzieciakom kazałam uciekać. Wpatrywałam się w matkę. Dłoń zacisnęłam w pięść. Miałam dosyć tego wszystkiego. Jak to możliwe, że własny ojciec wspomina o pokoju między nimi? To jest niedorzeczne. Itachi na pewno się na to nie zgodzi.
-Błędy... One już się nie liczą. Błędem było pozwolić ci kiedyś dojść na sam szczyt. - uśmiechał się – Teraz wiem jedno, że chce odzyskać moja córkę, którą sobie przywłaszczyłeś. Ona sama do mnie przyjdzie, gdyż chce poznać prawdę, która ukrywasz. Ona tego nie lubi. Dlatego na pewno będzie dowiadywać się  na własną rękę.  - spojrzałam na niego. Matka odeszła do niego. Nie poznawała mnie. Jest ciałem bez duszy. Ona jest już nikim. Podeszłam do Itachiego.  - sam zobaczyć jak łatwo pójdzie po mojej myśli. Już niedługo.. twoja zagłada będzie słodka. - zniknęli. Spojrzałam na bruneta. Był wściekły. Bardziej niż zawsze. Zagłada? Kto ma być Jego zagładą?
-Kto ma być Twoja zagładą? - zapytałam. Nie odezwał się tylko ruszył  przed siebie. Spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem. Ruszyłam za nim. Nie potrzebnie ojciec się pokazał. Będzie znów zimny jak dawniej. Choć tak powinno być. On nie może nic do mnie czuć, a Ja do niego. Jesteśmy z innych warstw społecznych. Nigdy nie będziemy mogli się złączyć. Ten pocałunek jednak coś zaznaczył. Dla mnie na pewno... Teraz pozostaje czekać na rezultaty. Nie chcę by On zginął z czyjejś ręki. Jeśli jest innym wampirem to już sama nie wiem co robić.  Chcę się dowiedzieć o Nim jak najwięcej, ale to mi pomoże Itachi. On o wszystkim powie, prawda? Mam taką nadzieję.
W szybkim tempie doszliśmy do zamku. Drzwi się za mną zatrząsnęły. Naprawdę musiał być wściekły. Musiałam spytać go o parę rzeczy.
-Itachi.. - powiedziałam.
-Czego? - zapytał donośle patrząc na mnie wściekle.
-Nie, już nic. - czułam się jakbym stała się mniejsza.
-To nie zajmuj mojego czasu. - warknął. Zniknął za drzwiami sali tronowej. Patrzałam na drzwi za którymi zniknął. Co Go tak wzburzyło? Jest jeszcze bardziej zdenerwowany. Odwróciłam się idąc przez korytarz do biblioteki. Musiałam posiedzieć choć trochę w ciemnościach książek. Minęłam parę osób. Westchnęłam sama do siebie. Usiadłam na kanapie w pomieszczeniu patrząc na falujące zasłony. Przygarnęłam do siebie nogi. Już sama nie wiem co mam o całej sytuacji myśleć.
Dotknęłam delikatnie ust. Ten pocałunek nic nie znaczył. Był dla Niego zwykłym instynktem godowym?  Jeśli tak ma być niech będzie. Instynkt godowy? Chwila przecież jeśli taki naprawdę istnieje to powinien bronić swojego miejsca, swojej własności. Z tego co zrozumiałam jestem jego własnością. Przywłaszczyłeś? Tak. Tak brzmiało to słowo. Nie jestem rzeczą, którą można posiadać. Oby dwoje nie maja podejścia do kobiet. Dwóch beszczelnych gnojków. Widocznie nie dorośli psychicznie.
Oparłam głowę o oparcie sofy. Patrzałam na  sufit, na którym były różne symbole po hebrajsku. Westchnęłam. Znowu ten język. Jest wszędzie. W zamku kryje się wiele tajemnic dotyczące Ich przeszłości. Co  z przyszłością? Sama nie wiem. Na czole wyczułam ciepłą ciecz? Dotknęłam delikatnie. Wyczułam aromatyczną woń krwi. Na opuszkach palców znajdował się szkarłat. Co jest? Na górze widziałam ludzki szkielet. Wstałam nie wiedząc o co chodzi. Odeszłam w głąb regałów z książkami. Oparłam się o jeden patrząc na szkarłat. Poczułam lekki powiew. Obróciłam się. Z małej szparki powiewał wiatr.
-Dziwne. - Pchnęłam mocno wrota. Znalazłam się w ciemnym i obleśnym miejscu. Patrzałam przed siebie. Zasunęłam po sobie tajne przejście. W tym zamku nigdy nie wiadomo co się zdarzy. Ma pełno tajemniczych przejść. Chwyciłam pochodnie idąc w górę. Słyszałam nie zrozumiałe pomruki. Pchnęłam lekko drzwi, które cicho zaskrzypiały.
-Co za cholerny wiatr. - wypowiedział starzec. Chwila, tu nie powinno być starca. Od niego bił zapach aromatycznej cieczy. Z krwią jak z winem. Im starsza tym lepsza? Dobre by było. Lecz kim jest mężczyzna? Obrócił się w moją stronę.  Zlustrował mnie od dołu do góry – Ktoś ty? Kolejna dziwka?
-Słucham? Nie jestem dziwką. Nie poniżam się do tego poziomu drogi Panie. -  wypowiedziałam – Kim Pan jest? Człowiek w tym miejscu?
-Pierwszy zapytałem. Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? Kto cię sprowadza?
-Nazywam się Haruno Sakura. Nikt mnie nie sprowadza. Odkryłam przypadkowo przejście do tego miejsca.
-Haruno? Księżniczka? Pół wampirzyca?
-Ta... to właśnie ja. - wypowiedziałam zażenowana. Uchwycił mnie sadzając na sofie. Wpatrywał się we mnie jakbym coś zrobiła, lub oceniał stan mojego ciała.
-Hm... Więc to Ty jesteś córką Madary. No ładnie. Wiele o tobie jest w księgach. Masz uratować niby świat ludzi i wampirów? Jakoś w to nie mogę uwierzyć. Taka kruszynka jak Ty? To jest nie możliwe. Będzie większa zagłada niż się spodziewałem.
-Dobra. Kim Pan jest?
-Ja? Moja droga ja jestem wizjonerem. Przewiduje przyszłość, przeszłość i teraźniejszość. Wszystko mogę zrobić. Jestem tutaj po to by służyć swojemu Panu.
-Panu? Kto jest twoim Panem?
-Jak to kto? Właściciel tego zamku. Twój... Nie ważne. - uśmiechnął się.
-Jesteś przecież człowiekiem, więc jak możesz tutaj mieszkać?
-Nie do końca. Moje człowieczeństwo już się rozpadło, gdy zacząłem mieć wizje. Jestem także pół wampirem. Nigdy nie chciałem zostać pełnym nieśmiertelnym. Lecz zawsze jestem na samych eksperymentach, więc gdy tylko wypije mały flakonik od razu staje się o dwadzieścia lat młodszy może nawet więcej. Zależy od  siły napoju. Chcesz zobaczyć? - kiwnęłam głową. Uchwycił fioletową ciecz. Wypił jednym chłystem. Jego skóra zaczęła się naciągać, wyraz twarzy się zmieniał na młodszy a włosy były ciemniejszego brązu. Wyglądał naprawdę seksownie. - To jest dziwne, ale tak bywa – powiedział władczym męskim głosem.  podął mi mokrą chustkę – Wytrzyj sobie czoło. Masz od krwi.
-Ach tak... - zrobiłam jak mówił. - W bibliotece z sufitu ciekło.
-Co? - zapytał – To nie możliwe. Z niego leci tylko wtedy, gdy ma.. Mamy problem. Musze się spotkać z Panem.
-Lepiej Go nie drażnij. Jest wściekły. Po spotkaniu z Madarą. Chyba nadepną mu na czuły punkt. Odzywa się do mnie chamsko, ale cóż tak zawsze było. - choć to jest po pocałunku.
-Ty nie wiesz?
-Hee.. O czym? - zapytałam wpatrując się w niego. Coś tam słyszałam o moim przeznaczeniu. Moim przeznaczeniem jest zabicie Itachiego tak? Nie zrobię tego.  Nie będę potrafiła nawet go dźgnąć nożem, a  co dopiero zabić. Możliwe, że jako mój opiekun wie o tym. Chce się do tego przygotować?
-Ty masz Go zabić. - spojrzałam na niego. - Ty masz być zagładą naszego Pana. Lecz zależy co postanowisz, dlatego możliwe, że trzyma cię przy sobie.  Chcę byś wybrała lepiej. On naprawdę nie jest zły, tylko nadgorliwy a czasami potrafi się wścieknąć porządnie. Powinnaś dostrzegać jakie ma zalety.
-Już mi ktoś to kiedyś mówił. Zalety może i ma, ale nie potrafi ich okazywać. Widzę same wady.
-Hm.. Może wadami są tez zalety.  Zależy w jaki sposób na to spojrzysz. Sama się przekonasz z pewnością niedługo, że jako twój opiekun chce dla Ciebie jak najlepiej. - to było naprawdę dziwne. Może Itachi chce dla mnie jak najlepiej, ale zachowuje się jak bydlak. Raz całuje, a potem zachowuje się jak dupek. Nie zaprzeczyłam co do tego. On jest mężczyzną, który nigdy nie zrobi czegoś przyzwoicie. Chce tylko krwi, tak samo jak Madara.  Ile razy pił moją krew? Nie mogę nawet doliczyć. Są tacy sami. Bratanek z wujem? Cóż są siebie warci.
-Wiem o tym. Tylko, że nie potrafię Mu zaufać. Jesteś jednak wampirem.
-Ty także. - drgnęłam. Racja, ja także. - Zastanów się nad tym co chcesz naprawdę zrobić. Twoje postępowania są naprawdę ważne w naszym świecie. Jeśli wygra zła strona będzie to zagłada dla świata. Pomyśl dokładnie nad wszystkim czego naprawdę chcesz. - uśmiechnął się – Wybacz mam trochę pracy. Jakbyś mogła to...
-Rozumiem. Dziękuję. - wyszłam z pomieszczenia biorąc pochodnie. Westchnęłam. Nie wiedziałam co mam robić. Jedynie muszę zaufać Itachiemu? Nie. Tak się nie da. Jakoś nie potrafię tego zrobić. Ukrywa zbyt wiele tajemnic przed światem. Jego postępowanie jest nadzwyczaj dziwne. Jesli jest moim „ukochanym” opiekunem to nie powinien odbierać krwi. Bądź chciał abym piła jak najwięcej krwi. Hm.. To jest do zastanowienia. Odłożyłam pochodnie i wyszłam z mokrego, ciemnego korytarza.. Półka zamknęła się z lekkim hukiem. Wpatrywałam się w swoje dłonie. Były bardziej brudne niż przedtem. Wyszłam za regałów widząc parę osób. Przestraszyli się, tak jakbym była jakąś zjawą.
-Jesteś uparty! - usłyszałam głos Sasuke. Wyszłam z pomieszczenia, ale na korytarzu ich nie było. Po tym jak zostałam tymczasowym wampirem moje zmysły polepszyły się jeszcze bardziej. - jesteś naszym władcą, wszedłeś na tron bo cenimy twój trzeźwy umysł. Lecz, gdy chodzi o kobiety jesteś głupi. - usłyszałam warkot. - Powinieneś wszystko Jej powiedzieć. Od samego początku, lecz dla Ciebie to nie jest ważne. Ona nie jest ważna, czyż nie? Powiedz mi, smakuje ci jej krew? - oparłam się o ścianę słysząc Jego głos.
-Smakuje. Jest inna niż innych wampirzyc. - drgnęłam.  - ma bardziej aromatyczny smak. Przecież gdy czujesz jej krew chciałbyś Ją prawda? Każdą kropelkę jaka w niej płynie. Jako wampirzyca i jako pół wampir. Idzie wyczuć od niej ten zapach. - dłoń mi drgnęła. - Kuszący. Jeśli spędzasz z Nią coraz więcej czasu to bardziej jej się pragnie. Sasuke jesteś moim bratem powinieneś wiedzieć o czym mówię. Ty też to czujesz prawda? Ona jest mieszańcem. Niby nie czysta, a tak naprawdę jest więcej warta niż my dwaj razem wzięci.
-Może i masz rację, ale.. po co chcesz się nią dalej opiekować? Dlaczego się nie sprzeciwisz? Czy aż tak ważne jest słowo dane jej matce? Masz niby się nią opiekować? Po jaką cholerę. Jej przeznaczenia nigdy nie zmienisz. - zaśmiał się cicho. - Ona do niego odejdzie prędzej czy później. Nie dasz rady Jej powstrzymać.
-Wiem, ale jej zaufanie jest ważne. Jeśli choć trochę będę Go miał to nie odejdzie.
-Tylko dlatego Ją z sobą trzymasz? Zaufanie, bo chcesz aby była przy tobie przy walce z Madara? Hm.. Ciekawe.  A już myślałem, że mój zimny braciszek się zakochał.
-Zakochał? Nie potrafię kochać. - wypowiedział z zimnem. Zakryłam dłonią usta by nie pisnąć. Poczułam ciepłe łzy, które zaczęły spływać po policzkach. Dobrze, że nikogo nie było. Spuściłam głowę. Na posadzce pokazały się czerwone plamy.
-Och... No tak. Żadna ci nie pasuje. - zacisnęłam dłonie w pięść. Więc taki jesteś? Pocałowałeś a teraz grasz dupka? Dobrze. Niech będzie. Nie odezwę się do ciebie, a ty do mnie. Tak będzie najlepiej. Nigdy dla siebie nie zaistniemy. Chciałabym być normalnym człowiekiem. Nie żadnym wampirem. Tylko posiadać  pełne człowieczeństwo. - Nawet po pocałunku?
-Nawet po nim żadna nie będzie dla mnie ważna. - zakryłam dłonią twarz. Uśmiechnęłam się szatańsko. Pierwszy raz tak się zachowywałam. Wybuchły we mnie negatywne emocje. Nienawidzę każdego faceta. Odeszłam do wyjścia. Otworzyłam mocnym pchnięcie. Trzasnęły z hukiem. Ściana po obu stronach skruszyła się. Zamknęły się wolno. Odeszłam w stronę ogrodu, gdzie mogłam odpoczywać w samotności. Tylko tego potrzebowałam. Usiadłam przed oczkiem wpatrując się w swoje odbicie. Po policzkach płynęły ciemne, czerwone łzy. Były oznaką smutku, prawda? Nic przecież w tym dziwnego. To był mój pierwszy pocałunek, a On zachował się w tej chwili tak nieodpowiedzialnie. Juz nie wiem co mam o wampirach myśleć, a w szczególności o nim.
Moja przyszłość jest nie określona. Nikt nie wie jak się dokładnie skończy. Jest do końca nieokreślona. W dłoniach pojawiła się woda, którą wzięłam z oczka. Obmyłam twarz z lekkiego szkarłatu. Zacisnęłam dłonie na kamieniach, które pękły. Widziałam ten sam budynek, który widziałam pierwszy raz, lecz zauważyłam przy oczku moja matkę, która płakała? Wpatrywałam się w nią zaciekawiona. Za nią pokazał się ojciec.
-Rin... - wypowiedział. Wpatrywałam się w dwójkę. Siedziała zaciskując dłoń. W czerwonych oczach mogłam dostrzec wściekłość. - Twoja nienawiść coraz bardziej mnie intryguje. Twoja dusza odeszła, nie powinnaś mnie pamiętać. A jednak, gdy nie przekraczasz tego miejsca wracasz do tamtej siebie. Jako prawdziwa Rin, która urodziła Sakure. - chciała go uderzyć, ale powalił ją na ziemię trzymając za nadgarstki. Przybliżał się do niej.
-Puszczaj mnie. - wypowiedziała delikatnie.
-Hm... Nie powinnaś się tam wszystkim przejmować. Jesteś wampirem. Twoje człowieczeństwo nie istnieje, będziesz żądała tak samo krwi jak nasza córka. Ona już powoli tego pragnie, lecz potrafi choć trochę się powstrzymać. Jakoś jej idzie, ale gdy tutaj przyjdzie nie będzie potrafiła się powstrzymać. Wszędzie czuć krew...
-Nie..
-Tak. Ona przyjdzie. W końcu chce wiedzieć o sobie jak najwięcej. Bratanek ją oszukuje, a wiem jak tego nie znosi. To dla niej cios w kruche serduszko. Nasza córka tutaj przyjdzie, a wtedy będziesz czekała na nią odmieniona.
-Nigdy! - warknęła.
-Jasne.. - zaśmiał się. - Sama zobaczysz jak będziesz się zmieniać w takim towarzystwie. Itachi chce chronić Sakure? Nie potrzebnie mu ją dałaś. I tak przyjdzie. Otacza ją zbyt wiele tajemnic związanych z przeszłością, a wtedy moja przyszłość potoczy się znacznie szybciej. Dojdę z Nią do władzy, wszyscy będą się kłaniać. Stworze piękne imperium, a w roli głównej znajdzie się nasza córka. - westchnęłam. On jest dziwny. Imperium z wampirami? Nie mogę na to pozwolić. Racja, chcę się dowiedzieć jak najwięcej o Itachim i innych osobach. A także o własnym ojcu!
Nagle wszystko zniknęło w oczku wodnym. Za mną zauważyłam długowłosego bruneta. Westchnęłam wstając.
-Co robisz? - wstałam mijając go. Nie musiałam na nic odpowiadać. Nie chciałam. On jest mężczyzną, który nigdy mnie nie zrozumie. Nigdy! Potrafi łamać obietnice, jak i serca. Mówił coś jeszcze, ale nie słuchałam. Zniknęłam za zakrętem.



Od autorki:
Przepraszam za błędy, byłam zbyt zmęczona by poprawiać.
Rozdział również na: itasaku by kimi