niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział dwudziesty



Stałam nadal w jednym miejscu myśląc o swojej przeszłości. Jestem córką wampira i człowieka. Pół wampir, który jeszcze się nie przemienił. Dlatego tak smakuje mi krew. Itachi mnie Nią karmi od dłuższego czasu. On wiedział o tym kto jest moim biologicznym ojcem, ale nie zamierzał mi tego powiedzieć. Może czekał na właściwy moment? Nigdy takiego nie było. A  moja ciotka zna się z wampirami, w dodatku z moim ojcem. Sądzę, ze chcą mnie chronić. Lecz mogli mi od razu o wszystkim powiedzieć. Ukrywanie prawdy nie jest dobre. W dodatku teraz zamieniłam się w wampira. Na dłoni mam znak po swoim sztylecie, który na pewno ma kogoś ochronić.
Usłyszałam kroki dochodzące z góry. Stałam i czekałam. Nie widziałam w Sali tronowej nikogo. Westchnęłam cicho. Miałam jeszcze odczucia człowieka.. To było chyba normalne.  Zdaje mi się, ze to przemiana tymczasowa. Działo się to tak szybko, ze nie myślałam o przemianie w nieśmiertelną. Jeśli mnie tak zobaczy Itachi będę skończona. Będę mu się musiała ze wszystkiego tłumaczyć jak do tego doszło. Nie chce, bo nie wiem co mam mu powiedzieć.
Za rogu wyszedł Itachi. Patrzałam na niego przez chwilę. W dłoniach trzymałam księgę. Jego czerwone oczy wpatrywały się w moje. Nie był w dobrym nastroju. Znalazłam się szybko przy nim i wtuliłam się w niego. Chyba się zdziwił moja reakcją. Nigdy bym się do niego nie przytuliłam, a teraz raptem to robię? Jego zapach był taki intensywny. Az chciałam być przy nim. Jego dłonie wyczułam na  ramionach. Oderwał mnie od siebie i spojrzał w oczy.
-Ty… - wypowiedział. – Jak się zmieniłaś? To nie jest jeszcze czas byś była wampirem. Jeszcze powinno być dużo czasu. – dotknął mojego policzka przyglądając się oczom. – Głodna? – spuściłam oczy. – na razie nie będziesz mogła chodzić do miasta. Będziesz za bardzo chciała ludzkiej krwi. Nie chcesz na pewno nikogo skrzywdzić, więc nie puszczę Cię nigdzie. – uchwycił dłoń ciągnąc za sobą. – Twoje drugie Ja przebudziło się z jakiegoś powodu, lecz na pewno nie na zawsze. Twoje serce nadal bije, lecz jest mało wyczuwalne. Najpierw dam ci krew. – wyszliśmy. Nie miałam przy sobie księgi zostawiłam Ją na dole. Przeszliśmy przez regały książek. Spojrzałam na kobietę stojącą z książką. Wpatrywała się we mnie. Książka upadła z hukiem. Była zdziwiona moja postawa? Nie zmieniłam się tak bardzo.
-Itachi…
-Hm… - wymamrotał. Zatrzymałam się na korytarzu, gdy zamknęły się drzwi od Konan. – Dlaczego? – spojrzał na mnie nie rozumiejąc. – Dlaczego On jest…
-Później ci wszystko wyjaśnię. – odeszłam za nim ze spuszczoną głową. Wszyscy których mijaliśmy wpatrywali się we mnie. Weszliśmy do komnaty, w której często spałam. Usiadłam na łóżku. Podał mi kieliszek krwi. Uchwyciłam go i po woli wypiłam. Oddałam mu. Wpatrywał się w moje oczy. Podał następny. Wiedział, ze jeszcze nie jestem najedzona. Wypiłam chyba z pięć kieliszków i czułam się lepiej. Usiadł koło mnie. – najpierw ty mi wszystko wyjaśnij. Jak zmieniłaś się w wampira? – spojrzałam na niego. Nie wiedziałam jak mu o wszystkim powiedzieć. Musze to najpierw poskładać w całość, a potem tłumaczyć. Spojrzałam na wewnętrzną część dłoni. Znajdowała się tak jeszcze blizna. To dzięki niej stałam się wampirem. Tylko ledwie dotknęłam znaku na ścianie i się stałam.
-To.. dzięki temu. – pokazałam mu dłoń. Uchwycił w swoją. Jego oczy wyrażały zdziwienie – na ścianie był ten sam znak wiec go dotknęłam i stało się.
-Patrzałaś w lustro?
-Tak.
-Czyli jeszcze się nie przemieniłaś. Zamieniłaś się do jakiegoś wydarzenia w wampira. Całe szczęście. – powiedział.
-To ja powinnam powiedzieć. – trzymał nadal dłoń błądząc po bliźnie. Wpatrywał się w to lekko uśmiechnięty. Nie odzywałam się w ogóle. – O co chodzi z moim ojcem? Dlaczego wcześniej mi nikt tego nie powiedział? I co ma wspólnego moja ciotka?
-Twój ojciec.. hm… - wypowiedział. Wpatrywałam się w Niego. – To jest innego rodzaju wampir. On by chciał tylko władzy. Dlatego można powiedzieć, ze zgwałcił Rin. Lecz chciał mieć też córkę, aby z Nią spłodzić kolejnego potomka. – spojrzałam na niego – tak. Wampiry miedzy rodziną się płodzą. Siostra z bratem. Matka z synem. Kuzynka z kuzynem. Tutaj nie ma ojca i matki. Każdy żyje własnym życiem, więc nie ma czegoś takiego jak opiekuńczość nad potomstwem. – w jego oczach widziałam ból. On chciał normalnie żyć bez przymusu się kochać z wampirzycami. – Dlatego wampiry są takie straszne, porzucają swoje potomstwo. Dla Nas się nie liczą. Jak przeżyją będzie dobrze, a jak nie to nie przejmujemy się tym. – powinnam wiedzieć, ze tak jest. Wampiry są przecież takie. Ich potomstwo Ich nie interesuje. Patrzałam na swoje dłonie. – A twoja ciotka co ma do tego wszystkiego… Była druga na celowniku dla Madary. Jakby się nie dało z Rin chciał z Tsunade spróbować. Dlatego jest dla niej taki milutki. Choć raz próbował ją zabić. Dlatego wolałbym abyś do Niego się nie zbliżała, a w szczególności do swojego ojca.
-Sądzę, że to nie będzie możliwe. – spojrzał na mnie. – Choć spróbuję. – uśmiechnęłam się. Nadal widziałam ból w jego oczach. Wstał i odchodził. Wpatrywałam się w jego plecy. Zacisnęłam dłoń w pięść. Chcę więcej wiedzieć na swój temat. Wpatrywałam się jak odchodzi. Nie chciałam być okłamywana przez wszystkich wokół siebie. Błagałam sama siebie by wszystko było całkiem inaczej niż zazwyczaj. Moje przeznaczenie? Jakie ono jest? Zacisnęłam dłonie w pięść. Usłyszałam jedynie trzaśniecie drzwi. Czy Ty nadal będziesz mnie okłamywał? Powiedz mi chociaż co musze zrobić by nie mieć nic wspólnego z ojcem. Uchwyciłam delikatnie broń, która kopnęła prądem. Wcześniej poparzyła. Teraz coś się zmieniło, tylko co? Nie… To nie tak. To Ja się zmieniłam.
Pragnę by wszystko było inne… ten świat nie należy do mnie. Byłam ludzką księżniczką. A po wielu dniach w obecności wampirów dowiaduje się, że nie jestem zwyczajna. Jestem pół wampirem. To powinna być zguba.. jestem taką zgubą, która nie potrafiłaby się w Tym świecie odnaleźć. Moje Zycie jest nic nie warte w rasie wampirów. Nic o nich nie wie, a byłam zawsze opryskliwa. Teraz o tym myślę, gdy już i tak wszystko stracone. To głupie… krew jest moim pokarmem na ten piekielny głód.

Głód Cię wykończa. Chodź do mnie. Dam ci tego tyle ile tylko zapragniesz. Będziesz mogła mieć wszystko czego tylko sobie wymarzysz.. Zaspokoisz swój głód szybko, tak jak każdy porządny wampir. Jesteś ze mna połączona krwią, wiesz gdzie mnie znaleźć. Chodź...


-Nie.. – wypowiedziałam drżącym głosem trzymając się z głowę. Drżałam cała. Nie mogłam pójść do wampira, który pragnie śmierci mojego opiekuna. On jest.. Itachi, to boli. Uchwyciłam się za klatkę czując narastający głód w sobie. Nie!! Nie chcę tego. Niech ktoś mi w tym pomoże. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Uchwyciłam go i rzuciłam z hukiem na ścianę przez którą przeleciał. Uniosłam się… Poczułam przyjemną przyjemna woń ludzkiej krwi. Spojrzałam w stronę okna. Chciałam ruszyć w tamtą stronę, ale zostałam przygnieciona ciałem bruneta.
-Uspokój się. – powiedział spokojnie. W oczach zauważyłam opanowanie, którego na pewno nie miałam. – twój głód nie jest prawdziwy. On Cię do tego zmusza, bo On jest głodny. Pragnie Ciebie. – trzymał mocno. Nie czułam tego bólu co kiedyś. – Jeśli to zrobi to na zawsze będziesz jego więźniem. Będzie mógł pociągać za sznurki jak tylko zechce. Będziesz kolejnym pionkiem w grze Madary. – uspokoiłam się trochę. Wpatrywałam się w niego. Trzymał mocno, abym nie zrobiła głupstwa. Jestem do niczego. Musiał tu przyjść, by mnie powstrzymać. Na pewno wyczuł moją rządzę.
-Wyczułeś, prawda? – wpatrywał się we mnie bez wzruszenia. Zacisnęłam dłonie na czerwonej pościeli. Wyczułam zapach swojej krwi. – Wyczułeś moją rządzę, tak? – nic się nie zmieniło w jego spojrzeniu. To mnie najbardziej w tym denerwowało. Zawsze taki spokojny, a wychodzi na jaw tylko przy mnie. Co On w ogóle sobie myśli? Czasami nie potrafię Go rozszyfrować. Jest zbyt tajemniczy.
-Nic takiego. – wypowiedział spokojnie. Do nas podszedł Deidara w lekkim szoku. Wpatrywał się we mnie. Nie zdziwiłam się skoro mówił, że będę słaba i nie dam rady Itachiemu. – Przyprowadź jej pierwsza ofiarę.
-Czy nie lepiej będzie jak sama.. – spojrzał na niego wrogo. Szybko się zmył. Patrzałam nadal na wampira. Był taki pewny swojego. Nie rozumiem dlaczego to robi? Ofiarę? O czym On mówi? Nie chcę by tak się stało. Nie chce nikogo zabijać własnymi rękami. Chcę pozostać czyste dłonie, które jeszcze nie są splamione krwią. Wepchnęli jakąś kobietę zamykając drzwi.. Poczułam ostry zapach krwi. Trzęsłam się. Puścił mnie schodząc ze mnie. Spojrzał na mnie i kobietę. Moje oczy na pewno były czerwone… Wstałam wpatrując się w kobietę.
Moje oczy widziały jej żyły, w nich płynęła życiodajna ciecz. Taka sama, która posiadałam. Człowieczeństwo jest już przereklamowane, co? Chce być człowiekiem, tylko tego chcę. Czy to tak dużo? To tylko marzenia. Moje człowieczeństwo jest nad przepaścią, które upada coraz bardziej. Staczam się na dno. Jej  krew wzbudzała we mnie większe pożądanie. Głód rósł z każdą chwilą. Obnażyłam kły...  
-Nie… Proszę.. – wypowiedziała. Takie słowa mówiły osoby, które były pożerane przez wampira.  Nie… Nie mogę, lecz pragnienie jest silniejsze. Dłonie mi się trzęsły. Dlaczego? Dlaczego wszystko idzie nie tak jakbym chciała? Kobieta wpatrywała się we mnie ze strachem. Uklęknęłam przed nią. Matko, dlaczego to teraz tak nie cuchnie jak zawsze? Ten zapach jest zbyt przyjemny. Uchwyciłam ją za ramiona. Zniżyłam się do szyi.. – Błagam… - dlaczego jeszcze słucham drugiej połowy? Chciałam wpić się w jej szyję, lecz odepchnęłam ją zakrywając dłońmi twarz. Przez palce patrzałam na nią. Ciągnęło mnie do tej krwi.
-He..? – usłyszałam bruneta. – Czyżby człowieczeństwo było silniejsze od pożądania tego szkarłatu, który jest ci potrzebny by stać się silniejsza jak i spełniona? – zaśmiał się cicho w szatański sposób. – Nie dasz rady się przeciwstawić. – spojrzałam na niego. Uśmiechał się głupio siedząc na łóżku.
-Przestań pi peszyć. – warknęłam.
-Mówię tylko prawdę. Będziesz niedługo chciała więcej, więcej i więcej krwi. – trzęsłam się. Pragnęłam tej krwi. Kobieta wpatrywała się we mnie. Czułam od niej strach, lecz teraz patrzała na bruneta. Poczułam jego obecność za sobą. Był bliżej niż zawsze. Spojrzałam na niego, w oczach miał szkarłat. Dotknął mojego policzka, abym na niego spojrzała. – radze się pośpieszyć, bo sam sobie Ją wezmę. – zacisnęłam dłonie w pięść. – Trzy… Dwa.. – ruszył na kobietę. Widziałam jego każdy ruch. Uchwyciłam ją szybko ciągnąc do siebie. Wpiłam się szybko w żyję. Dlaczego? Krzyknęła przeraźliwie z bólu. Przyciągnęłam ją bliżej siebie. Jej krew była taka smaczna. Metaliczny smak mnie nie obrzydzał.
Czułam strach, smutek i radość? Z jakiego powodu..? Dlaczego radość. Widziałam fragmenty z życia dziewczyny. Ona cierpiała, radość wywołana stratą bliskiej osoby, która rozstało pożarta przez… Madara! Dlaczego On? Czyżby skrzywdził tyle ludzi. Jej glos w mojej głowie był taki jak jakiś sygnał.. Ręce kobiety opadły. Czułam spływającą ciecz po brodzie. Oderwałam się od niej. Opadła z hukiem na ziemię. Zacisnęłam dłonie w pięść. Jej krew była pyszna..
-Twój instynkt drapieżny działa. – zaśmiał się. Miałam spuszczoną głowę. Nie chciałam na niego spojrzeć. Kobieta rozpadła się w pył. Jego nogi znalazły się przede mną. Chciałam by  to się nie zdarzyło. Nie chciałam by mi Ją odebrał dlatego tak zareagowałam. Prosiłam wszystko aby to był zwykły sen jaki istnieje w mojej wyobraźni. Wstałam. Chciałam go uderzyć, lecz to było na nic. Złapał.
-Dupek.. – warknęłam na niego. – jak mogłeś to zrobić? Wiedziałeś, ze tak zareaguje, prawda?
-Tak, wiedziałem. Z tym masz rację. – mówił. Uchwycił przegub i pociągnął mnie do siebie. Wpadłam w Jego objęcia. Byłam tym zszokowana co teraz robił. Jego dłoń była na moich włosach. – Inaczej byś zrobiła cos bardzo głupiego. Nie możesz się powstrzymywać. Zawsze musisz pic krwi ile jest ci potrzebne. – oderwał się ode mnie. Jego dłoń dotknęła policzka. Zjechał do ust. Zniżył się. Jego język przejechał po brodzie do koniuszka ust. Wolno przejechał po ustach. Myślałam, że On sobie teraz ze mnie jaja robi. Odepchnęłam go.
-Daj mi spokój. – wyszłam z pomieszczenia bez zastanowienia. Nie chciałam mieć już  z tym facetem coś wspólnego.