sobota, 30 marca 2013

Rozdział dwudziesty drugi



Poczułam miękkość na plecach. W tym momencie czułam się wspaniale!. Wyczuwałam obecność Itachiego przy sobie. Dlaczego On to zrobił? Dlaczego wypowiedział te słowa. On nigdy by tego nie zrobił. To wampir. On nigdy by niczego nie poczuł. „Nie pozwolę aby zrobił ci krzywdę. Nigdy.” Wydawało by się wtedy, że zależy mu bardziej na mnie niż na innych osobach. Nie jest to możliwe. Jestem tylko pół wampirem, który ma odegrać jakąś role w Jego nie życiu. Czego On chce dowieść? Nie znam ich w ogóle. Jedynie tyle co mówią inni, lecz też nie mogę wierzyć. Moje drugie Ja często mówiło mi o Itachim, lecz nie mogę w to uwierzyć.
Itachi jest inną osobą. Wampiry nie potrafią czuć czy cokolwiek innego. Wolałabym aby każdy dzień spędzony w tej norze był podłym kłamstwem życia jakie nastało. Moja rodzina została wymordowana, a także szlacheckie z innych krajów. Była to moja wina… Mój własny ojciec nie chciał nikogo słuchać. Byłam i nadal jestem zbyt słaba. Powinnam wiedzieć, gdzie jest moje miejsce. Ludzie! Oni wiedzą jak ze mną postępować. Jestem człowiekiem i nich tak pozostanie.
Na policzku wyczułam dłoń. Delikatnie dotykał, gdyż w końcu znalazł się blisko ust. Kciukiem przetarł wolno po powierzchni. Robił to bardzo delikatnie, jakby nie miał ograniczeń co do tego. Może był kiedyś zakochany w człowieku? Nie możliwe. Jego palec był zbyt delikatny. Uniosłam wolno powieki. Nachylał się nade mną. Wpatrywałam się w Niego. Patrzał na moje usta. Odwrócił głowę w bok.
-Szlag.. – wypowiedział odsuwając się ode mnie. Czyżby dlatego chciałeś bym chwilowo straciła przytomność? Wydawał się  inny, jakby naprawdę się zakochał. Czy wampiry mogą się zakochiwać? Zawsze sądziłam, że to nieczułe istoty. Usiadł plecami do mnie. Wpatrywałam się w niego przez cały czas. Na pewno miał tysiąc myśli na minutę. Usłyszałam pukanie. Do pomieszczenia weszła kobieta z niebieskimi włosami z kwiatem we włosach. – Co Cię sprowadza? – wypowiedział zimno.
-Czy chcesz jej wymazać pamięć?
-Nie. – wypowiedział swoim zimnym głosem. – nie chcę już nic robić. W dodatku jeśli wymarzę pamięć może nie być dobrze. Na pewno by coś podejrzewała, a tego nie chcę. Każde moje słowo by była silna jest do niczego. Może to ja jestem slaby z porównaniu z nią. – stwierdził.
-Nie. Nie możesz tak mówić, Panie. Inaczej każdy będzie Cię tak spostrzegał. Jesteś silny, jak możesz inaczej sądzić? – zapytała – Sakura jest silna na swój sposób. I sądzę, że w inny sposób nie musi być silna. Z czasem ona sama zrozumie, że będzie jej potrzebna siła. Teraz jeszcze tego nie wie.
-Może i masz rację. Lecz może być za późno. Madara chce mieć Ją dla siebie. Ona może pomóc mu stworzyć armię wampirów za pomocą, której zniszczy Nas i inne istoty. Będzie mógł władać wszystkim czego zapragnie. Gdy już będzie miał wszystko, to przyjdzie czas na potomka.
-Słucham?
-Jeśli Sakura się spisze, spłodzi z nią potomka. Tak robią wampiry. Mówiłem już kiedyś. Wampir nie patrzy z jakiego pokolenia pochodzi. Interesuje go potomstwo, które zostawia na pastwę losu. Madara chce by ona spełniła wszystkie wymagania, bo dziecko będzie o wiele silniejsze. Będzie mógł z swoją córka się ko.. – dotknęłam jego ramienia. Spojrzał na mnie przez ramię.
-Nie.. – wypowiedziałam. Patrzał na mnie przez cały czas. Nasze oczy się spotkały – Nigdy bym nie poszła z ojcem do łóżka. Nie obchodzi mnie, że tak wampiry się płodzą. Jeśli chce porzucić dziecko to już jest wykluczone jak dla mnie.
-Sakura,- wypowiedziała Konan- ale wampiry tak robią. Porzucają potomstwo by samo o siebie dbało. Żaden normalny wampir nigdy nie będzie opiekował się swoim potomstwem dlatego jesteśmy na wszystko tacy nieczuli. Nie istnieją wyjątki.
-Gówno mnie to obchodzi!! – krzyknęłam na nią z mocą. Upadła na ziemię, a zamek cały się zatrząsł. Patrzała na mnie przestraszona. Na dłonie poczułam dłoń bruneta, lekko głaskał. Dziwne… Dlaczego mnie głaszcze? To mnie uspokoiło. Byłam księżniczką, a wyrażałam się tak wieśniacko. Odwróciłam głowę w bok. Byłam z tego powodu smutna. – Jeśli wampiry nie potrafią czuć, to są tylko rzeczami, które są zużyte. Rupiecie do wyrzucenia. Wolę wyrzucić swoje dziecko niż chociaż dać im odrobinę miłości. Nikt taki mi nie jest potrzebny. Już wole sama żyć niż płodzić z wampirem dzieci. Takie istoty to zużyte śmieci.. – Itachi się nie odzywał. Wiedziałam, ze na pewno o tym myśli.
-Nie możesz tak mówić. – wypowiedziała wstając – Nie znasz tradycji wampirów. Nie wiesz czym zawsze się zajmujemy, i dlaczego opuszczamy potomstwo, wiec dlaczego osądzasz nas nie znając krzty prawdy?
-Bo to jest słabość! – wypowiedziałam wrogo. Itachi drgnął. – Porzucacie swoje potomstwo bo brak wam wiary w swoje możliwości jakie możecie im dać. A może boicie się, że ugryziecie swoje dziecko? Wampiry mogą się nawzajem gryźć, prawda? Wiec po prostu zostawiacie dziecko i się nie interesujecie niczym. To jest słabość, którą wampiry nie potrafią przezwyciężyć. – kobieta patrzała na mnie z niedowierzaniem. Chciała coś powiedzieć, ale Itachi zatrzymał ją dłonią.
-Wystarczy Konan. Ona ma rację, to jest nasza słabość. – patrzała na niego z niedowierzaniem, Ja także. – Wampiry zawsze opuszczały swoje potomstwo. Moja matka chciała to zmienić, ale nie udało się. Każda z wampirzyc zawsze przeżywała terror, że oddaje bądź opuszcza swoje dziecko. Nigdy nie chciały wychowywać ze strachu przed kąszeniem. – mówił do niej. Słuchałam dokładnie. Czy on czasami nie dostał gorączki, aby to przede mną mówić? -O tych słabościach wiedzą czysto krwiści. Kiedyś ty też się na pewno dowiesz. Możesz już iść. – ukłoniła się i wyszła. Na pewno będzie na mnie zła. Chciałam wziąć rękę, ale uchwycił bardziej. Nie wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam na niego. W oczach był smutek, którego nigdy wcześniej nie widziałam. – Naprawdę tak myślisz?
-O czym?
-O wampirach porzucających potomków. – patrzałam na niego przez cały czas. Dlaczego o tym mówi?
-Tak. – puścił moją dłoń wstając. Odchodził do wyjścia. Uchwycił za klamkę.
-Nie pomyślałaś czasami, że istnieją wyjątki? – zapytał wychodząc. Co? O co ci.. Nie możliwe. Czyżby mówił o sobie? Nie pochwala takiego traktowania potomstwa wampirów? Dlaczego? Przecież On tym wszystkim rządzi. Może w takim razie wszystko zmienić, lecz mogą być złe konsekwencje z takiego rozwiązania. Uśmiechnęłam się delikatnie. Powiedział mi to, bo mówiłam jak będę wszystkich traktować jeśli to się stanie.  Sama siebie na pewno także. Zeszłam z łóżka wstając.
Wyszłam z pomieszczenia. Przechodziłam przez korytarz na nikogo nie zwracając uwagi. Wiedziałam, że z pewnością usłyszeli moje słowa. Będę pogardzona z tego powodu. To nic.. Tak zawsze było. W królestwie także byłam niby z najgorszą z księzniczek. Nie ważne, że jestem księżniczką. Nikogo to nie obchodziło. Stanęłam przy Sali tronowej, w której słyszałam kogoś głosy.
-Co z Tobą? Masz wahania nastroju? Raz wkurzony, a teraz smutny?
-Nie jestem smutny, tylko zawiedziony. – odpowiedział pewnie. Zeszłam po schodach. Nie musiałam tego słuchać. Stanęłam przed wyjściem. Uchwyciłam klamkę i lekko wyjrzałam. Słońca już dawno nie było. Wyszłam z zamku. Przechodziłam blisko krzaków róży. Chciałam jedną chwycić, ale od razu się rozpadła. Tak było z pozostałymi. Odeszłam do oczka nie mając przy sobie ani jednej róży. Zawsze lubiłam róże, a teraz tego nie będę miała - takiego szczęścia. Widocznie wampiry nie mogą się tym cieszyć.
Usiadłam przy oczku spoglądając w jego wnętrze. Widziałam swoje odbicie. To tylko zdołałam zauważyć. Nic w nim ciekawego nie było. Z chęcią poszłabym do mojego prawdziwego domu, gdzie mogłam spokojnie się nad wszystkim zastanowić. Itachi się wścieknie, gdy się dowie. Lecz jeszcze jest jeden powód dla którego nie powinnam iść. Ludzka krew. Przecież może nie być dobrze, gdy zaatakuje ludzi. Wstałam spoglądając na Pana Nocy. Świecił intensywnie. Skoczyłam przez mór. Musiałam tam się dostać. On by mi za żadne skarby nie pozwolił odejść chociaż na pięć minut. Biegłam przed siebie by On mnie tak szybko nie zauważył. Przebiegłam koło zwierząt. Czułam od nich krew, ale nie taką smaczną. Wkroczyłam na terytorium miasta. Wszędzie czułam zapach szkarłatu. Szybko przebiegłam i przeskoczyłam przez mór. Kucnęłam spoglądając na zamek. Stał, a przy nim strażnicy.? Spali. Ich serca biły wolniej. Przebiegłam do ogrodu, w którym często siedziałam. Nie powinno być strażników, lecz sądzę, że inni będą chcieli przejąć królestwo. Dawno tutaj nie byłam. Nie czułam głodu, wiec jest dobrze.
Usiadłam na ławce wpatrując się w księżyc. Zawsze mogłam wtedy pomarzyć. Byłam przytrzymywana często w pokoju, więc na nic mi nie pozwalano. Teraz, gdy o tym myślę to nie miało sensu by wszyscy ukrywali mnie przed światem. Byłam nieszczęśliwa, a teraz mam chociaż trochę rozrywki. Kłótnie z Itachim są naprawdę słodkie. Gdyby matka żyła było by całkiem inaczej. Zaopiekowałaby się mną jak należy i z pewnością dała wszystko. Jeszcze bardziej byłabym znienawidzona przez rodzinę. Teraz to już jest nie ważne, w końcu wampir mną się opiekuje. Na pewno zaraz wpadnie tutaj by się ze mną policzyć. Usłyszałam szmer krzaków, z nich wybiegła dziewczynka z chłopcem. Uśmiechnęłam się lekko, ale tak by nie zauważyli moich kłów. Wpatrywałam się w nich. Byli ze sobą bardzo zżyci. Spojrzeli na mnie i się przestraszyli, jakby to było coś niewiarygodnego. Ukłonili się i pobiegli dalej. Czyżby mnie znali.  Słyszałam jak serce dziewczynki bije szybciej. Zakochała się w takim młodym wieku? Słodko. Wstałam i ukucnęłam przy krzakach róż. Były takie śliczne, jak zawsze. Lecz poplamione po krwi. Chciałam chwycić różę, ale wiedziałam co z innymi się stało.
Westchnęłam.
-Co ty sobie wyobrażasz? – usłyszałam pytanie bruneta. Wiedziałam, że po mnie przyjdzie. Spojrzałam przez ramię. Miał czerwone oczy, jakby z głodu? Wstałam obracając się do niego.  Wpatrywałam się nadal w jego oczy.
Uśmiechnęłam się.
-Przyszłam na chwilę. Wróciłabym.
-Mogłaś się zapytać.
-Nie pozwolił byś mi.
-Dziwisz się? Jeszcze nie masz opanowane rządzy krwi, dlatego bym cię nie puścił. Musiałbym iść z Tobą. – przeszłam obok niego stojąc po środku ogrodu wpatrując się w księżyc. Jego dłonie wyczułam na ramionach. Nie spojrzałam na niego. Czy dotyk wampira jest taki zły? Róża przemieniła się w popiół. Tak jakby umierała. Zacisnęłam dłonie. Jego dłonie zjechały na dół. Uchwycił moje dłonie. Mój uścisk zelżał. Westchnęłam cicho. Obrócił mnie do siebie. Uchwycił policzek kolejny raz w tym dniu. Nie sądziłam, że to jeszcze raz zrobi. – Sakura.. – nie odpowiedziałam. Jedynie wpatrywałam się w Jego oczy. Zbliżał się do mnie. Nasze usta dzieliły milimetry. Ucałował delikatnie. Zdziwiłam się, lecz przymknęłam powieki.  On mnie całuje od tak? Miał delikatne wargi. Nie narzucał się. Uchwyciłam go za koszulę delikatnie oddając pocałunek. Dlaczego to robię?. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Chciałam z Nim się całować. To było takie romantyczne. Tylko my dwoje w ogrodzie pełnym róż. Nasze języki chciały się pieścić. Zahaczyłam o jego kły. Nie bolało. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie. Patrzałam w czerwone oczy.
-Itachi..
-Ci... - wyszeptał – Nikt się o tym nie dowie. To będzie nasz słodki sekret. - znów mnie ucałował. Chciałam tego. To jest nasz pierwszy pocałunek. Był zbyt namiętny jak na wampiry.. uchwycił mnie za pośladek abym była bliżej jego. Dziwne.. Moje wcześniejsze słowa  „Nienawidzę Cię”. Czyżby były czymś pustym? Nie wiem już sama jak mam o tym myśleć. Teraz po prostu oddaje mu pocałunek. Wszystko jest zbyt poplątane abym mogła kontynuować. Oderwałam się od niego oddalając się. Odwróciłam się tyłem. - Przepraszam, nie powinienem. - poczułam jak chwyta za ramię. - To się więcej nie powtórzy.
-Dobrze. - wypowiedziałam. Miałam całkiem inne uczucia co do Niego. Właściwie to chciałam by był drugi raz, ale nie mogę z Nim być. On wampir, a ja? Człowiek? Nie.. Pół wampir, który pragnie tylko stać się na powrót człowieczą księżniczką. Tylko o tym marzę. Choć mam przeczucie, że tak wcale nie będzie. Będę nieśmiertelna! Drgnęłam wyczuwając niebezpieczeństwo.
-Musimy iść. Inaczej... - przed nami z nieba zeskoczył wampir..? Wpatrywałam się w miejsce, gdzie stała ciemna postać. Otaczała go ciemna poświata. Itachi stanął przede mną. Wiedziałam kto pojawił się kolejny raz. W oczach biła rządza mordu. Bałam się. Nie mogłam zaprzeczyć. Patrzałam na niego przez cały czas. Obok niego pokazała się kolejna postać. Postać kobiety z długimi włosami. Oczy puste – żadnych uczuć. Wokół niej unosił się dym. Nie widziałam dokładnie kim jest?.

Itachi... Musimy stąd uciekać

Wpatrywałam się w profil bruneta. Wydawał się bardzo skupiony na przeciwnikach. W oczach dostrzegłam wściekłość do wampira stojącego naprzeciw. Wpatrywali się w siebie z nienawiścią. Ci dwóch naprawdę siebie nienawidzą z całego serca. Nie.. Oni Go nie mają. Jakie są naprawdę ich relacje? Na pewno nie najlepsze. Muszę.. Muszę dowiedzieć się wszystkiego o Madarze Uchiha!




Od Autora:
Obiecałam Komuś rozdział w tym tygodniu więc proszę bardzo pojawił się.
Zapraszam tez na rozdziały na : ślub i    mordercy
PS. Życzę wszystkim wesołych i spokojnych świąt Wielkanocnych, a także bogatego zajączka i mokrego dyngusa

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział dwudziesty pierwszy



Kroczyłam przed siebie  nie przejmując się niczym. Wolałam jednak być pół wampirem. Posiadałam więcej uczuć i byłam inna. Zatrzymałam się spoglądając na portret. Tutaj Itachi trzyma dziecko. To nie mogę być ja, więc dlaczego czuje jakbyśmy już wcześniej się spotkali? Jakbyśmy byli więcej ze sobą niż teraz. W dodatku odczuwam to tylko teraz, bo wcześniej nic takiego nie było. Muszę się dokładnie zastanowić nad resztą życia. Nic nie mam do stracenia. Wybrać najlepiej jak potrafię!
Wpatrywałam się nadal we wszystkich członków rodziny Itachiego. On jest całkiem inny od nich. Jak stałam przy ojcu nie mieli takiej samej aury, raczej złowieszcza. Itachi, On nie chce Go zabijać ale musi by nie stawiał zagrożenia. Stwarza większe zagrożenie dla ludzkości, lecz co On planuje tak naprawdę? Po co chce bym się do niego przyłączyła? To nie ma sensu, z jakiegoś powodu chce mnie przy sobie. Krew? Możliwe. Itachi często pił. Widocznie mam taka dobrą, że chce pić.
Odeszłam w stronę Konan. Chciałam z nią porozmawiać. Może ona cokolwiek mi wytłumaczy o co chodzi z moim ojcem? Nie wiedziałam czy to będzie dobry pomysł, ale byłam pewna swoich uczuć co do tej całej sytuacji. Moja ciotka jest w to także wmieszana. Już gorzej być nie może.  Wszystko się za bardzo plącze. Może jeszcze cała rodzina będzie wmieszana w sprawy z wampirami? Cóż, cała prawie nie żyje. Przy życiu jest ciotka, siostra i szwagier. Dwójka raczej nieśmiertelnych… 
Weszłam po cichu do środka. Kobieta stała tyłem. Przeglądała jakąś książkę. Patrzałam na nią. Ona jest wspaniałym wampirem. Nie jest taka jak wiele innych osób w tym zamku. Itachi jest inny od wszystkich. Konan jest wyjątkiem w tym wszystkim. Potrafi wszystko dobrze zrobić, a brunet nigdy na nią nie krzyczał. Nie słyszałam najprzynajmniej. Odwróciła się w moją stronę. Pisnęła upuszczając książkę.
-Sakura jak Ty wyglądasz, co Ty robiłaś..? – zapytała. Wpatrywałam się przez chwilę w nią, a potem na siebie. Faktycznie! Byłam cała ubrudzona krwią, jak bym byłam małym dzieckiem. Tak nie powinnam się ubrudzić. Cóż piłam zachłannie jak nigdy wcześniej. Nigdy nie chcę żyć tak jak wampiry. Uchwyciła mnie. Zauważyłam jej zdziwienie.
-Sama byłam zdziwiona tym kim teraz jestem. Itachi mówi, że nie jestem do końca wampirem. – westchnęłam cicho. Pociągnęła mnie lekko. Myślałam, żeby Ją zapytać o Madare, ale czy Ona cokolwiek będzie wiedzieć? Weszliśmy do kolejnego pomieszczenia, gdzie była wanna. Spojrzałam w lustro. Moje odbicie było dobrze widoczne, a na brodzie nadal miałam krew. Dotknęłam także policzka, gdzie znajdowała się ręka bruneta. Odcisk dłoni bruneta się powiększył!. Pomogła mi rozebrać suknie. Stałam prawie naga. Rozebrałam z siebie bieliznę. Weszłam do wody, która nawet nie była zimna. Nie odczuwałam chłodu, ani ciepła. Odeszła ode mnie. Nie mogłam zrozumieć, czemu tak się dzieje? Moje ciało także było inne. Bardziej podobne do wampirzego. Spojrzałam na swoją bliznę.

Itachi, Ty głupku. Dlaczego nie chcesz mi niczego powiedzieć? Czy aż tak trudno parę zdań wypowiedzieć? Chcę tylko znać prawdę o sobie. Wiem tylko tyle, że pochodzę z gwałtu. Co jeszcze muszę wiedzieć? Kim tak naprawdę jestem dla wampirów? Na pewno nikim ważnym, skoro i tak zachowują się w stosunku do mnie haniebnie.


Zanurzyłam się cała myjąc ciało z szkarłatu, który się utrzymywał na ciele. Wynurzyłam się i uchwyciłam za głowę. Bolała jakby ktoś chciał mi wedrzeć do mojej głowy. Zacisnęłam dłonie opierając się o kafelki. Przymknęłam powieki zanurzając się ponownie. Dlaczego tak fatalnie się czuję? Nie mam pojęcia.


Sakura…


Usłyszałam głos ojca. Drgnęłam lekko wynurzając się spod wody. Nikogo nie było wokół mnie tylko sama w ciemnym pomieszczeniu, gdzie słyszałam skapująca wodę. Wydawała charakterystyczny dźwięk. Był zbyt głośny niż zawsze. Wszystko dobrze słyszałam.

Po co zamykasz przede mną umysł? Jestem twoim ojcem. Pokaże ci prawdę o naszym świecie. Na pewno chcesz Ją zobaczyć, a także prawdę o Itachim, który był kiedyś największym krwiopijcą. Nie widziałaś Go takiego. Pomogę Ci także wybrać słuszną drogę.

Oparłam się o kafelki.
-Nie chcę. – wypowiedziałam jakby do siebie. Patrzałam w ciemność, która była coraz bardziej głębsza. Jakby wszystko się powiększało. Przymknęłam powieki i otworzyłam je. Przed sobą zauważyłam czyjeś gołe nogi. Uniosłam głowę i zmarłam wpatrując się w niego. Nie sądziłam, że On może być w tym miejscu. Wpatrywałam się w niego przez cały czas. Ukucnął naprzeciwko mnie.
-Źle robisz. – wypowiedział – Nie pochwalam tego co robisz. Mógłbym wszystko ci pokazać co byś chciała. Prawdziwą naturę Itachiego. Teraz jest potulny, ale kiedyś taki nie był. Uwielbiał krew takich dziewczynek jak Ty. Wiele zabił osób. Lecz nikt tym się nie przejmował. Jeśli naprawdę chcesz poznać prawdę to tylko ja ci mogę powiedzieć. – wypowiedział i uchwycił za policzki. Jego twarz była bliżej mojej. Patrzałam przez cały czas na niego.
-Zgwałciłeś Rin? – zapytałam wprost. Na jego ustach wypełznął uśmiech pokazując kły. Nie mogłam w to uwierzyć, że On znalazł się w tym miejscu. A Jego ciało otaczała natura nienawiści do świata.
-Tak. – powiedział zadowolony. Jego język przejechał po moim policzku. Drgnęłam odsuwając się. – Nie martw się nic ci nie zrobię. – patrzałam na niego. – Przecież córki nie skrzywdzę. Sama się jeszcze przekonasz, że Itachi jest kłamcą. Mój bratanek wiele ukrywa przed światem. Ciebie też by chciał ukryć, ale nie udało się.
-Mam Ci wierzyć? Wtedy…  - znalazł się przede mną. Moje ciało dotykało Jego.
-Będziesz mogła być ze mną. – wypowiedział do mnie znów dotykając policzków – Gdybyś była ze mną rządzić byś mogła tak samo światem jak ja. Stworzylibyśmy razem nasze imperium. – nachylił się nade mną. Jego język przejechał po tętnicy. – nadal tak samo pachniesz, choć jesteś wampirem. – poczułam jego kły jak się wbijają. Zacisnęłam dłonie na plecach bruneta. Dlaczego On może pić krew ze mnie? On jest moim ojcem - nie powinien. Patrzałam jedynie w ciemność.
-Saku.. – usłyszałam damski głos. – Madara… – oderwał się ode mnie z szatańskim uśmiechem. Na wargach miał szkarłat.
-Zastanów się nad tym co ci mówiłam. Do zobaczenia… Konan. – ukłonił się w szlachetnym geście i zniknął. Stałam oszołomiona przez dłuższy czas trzymając się za ukłucia. Spojrzałam na kobietę, która stała sparaliżowana. Wyszłam wolno z basenu pełnym wody. Owinęłam się ręcznikiem. Podeszłam do niej. Wpatrywałam się w Nią. Ona była przepełniona strachem. W dłoniach trzymała sukienkę. Dotknęłam dłoni. Poczułam jak uderza w policzek.
-Przepraszam zamyśliłam się za bardzo. – delikatnie uśmiechnęłam się. Podała mi suknię. Chciała wyjść, ale uchwyciłam Ją za dłoń. Spojrzała na mnie.
-Nie mów Itachiemu.
-Co? Muszę. Dobrze o tym wiesz. On musi wiedzieć, że Madara się z Tobą spotkał. Nie mogę mieć przed naszym Panem tajemnic. Wybacz mi.. – odeszła. Patrzałam na nią. Dlaczego? Dlaczego wszystko się komplikuje? Na pewno jeszcze bardziej dostanę. Powinnam też zareagować jak pił moją krew, ale tego nie zrobiłam. Wytarłam ciało i założyłam czarną suknie, którą zawiązałam na szyi. Odsłaniała delikatnie moje piersi. Była długa z srebrnymi elementami. Wyglądała bardzo elegancko. Przyglądałam się własnemu odbiciu. Wyglądałam naprawdę dobrze. Wyszłam z pomieszczenia do miejsca, gdzie powinna być Konan. Ubrałam czarne buty na obcasie. Przeczesałam włosy delikatnie. Wrota nagle  huknęły. W nich stał Itachi. On jest zdenerwowany? Odeszłam parę kroków trafiając na kanapie. Usiadłam, gdy znalazł się przede mną.
-C.. Co..? – zapytałam drżącym głosem.
-Głupia!! – krzyknął. Pierwszy raz usłyszałam obelgę w moim kierunku. Widziałam, że jest zdenerwowany, ale żeby aż tak? Patrzałam na niego. Chwycił mnie za ramię ściskając. – Co ty wyprawiasz? On mógł Cię zabić. Czy jesteś aż tak głupia by się z Nim zadawać? Pił ponownie twoją krew, by mieć więcej siły. Ma już jej dosyć. Zachowujesz się jak małe dziecko! – warknął na mnie. Patrzałam na niego. Trzasnął o sofę, gdzie zaciskał dłonie. Jego kły zraniły dolne wargi.
-Ja się zachowuje jak dziecko? – zapytałam – Kto mi niczego nie chce powiedzieć o moim ojcu? – zapytałam – Ty jesteś jak dziecko! – popchnęłam Go i wpadł na ścianę. – Nienawidzę Cię!!! – wybiegłam z pomieszczenia. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.  Przebiegłam koło wampirów wpadając do jednego pomieszczenia zamykając drzwi. Była to biblioteka. Przebiegłam przez regał zatrzymując się. Bałam się samej siebie. Nigdy sobie nie ufałam, a teraz niby miałabym zacząć? Nie ma mowy by tak się stało. Jestem do niczego…
Siedziałam parę godzin, ale On nie przyszedł. Całe szczęście. Inaczej mogłoby nie być za ciekawie. Podeszłam do sofy i usiadłam na nią.
-Itachi, czekaj.. – usłyszałam głos Sasuke? – Nie bądź dla niej taki szorstki. Skąd Ona ma wiedzieć cokolwiek o Madarze jak wszyscy wokół niej oszukiwali. Jej matka nie chciała byś mówił, ale Ona może przez to teraz cierpieć. – usłyszałam uderzenie.
-Stul pysk. – wypowiedział wrogo. Nie znałam Go od tej strony. – Ona nie ma stać się milusia i zakochana. Ma się stać silniejsza niż zawsze. Zrozum to. Na kłamstwie i na tajemnicach stanie się lepsza niż inna wampirzyca. Wiec nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
-Jak zawsze zimny..
-Jeszcze coś?
-Tak. – wypowiedział jego brat – Będzie nienawidzić Cię zawsze.
-Trudno. – warknął. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Siedziałam cicho myśląc jedynie jak przetrwać nasze starcie. Zacisnęłam dłonie w pięść. To nie moja wina, że mój ojciec tam był. To był zwykły przypadek. Zauważyłam go przed sobą. Spojrzałam na niego. Wyczułam ból na policzku. Nie mocny, ale jednak był. Spuściłam głowę. – To pierwszy raz i mam nadzieję ostatni, gdy podnoszę na Ciebie rękę. Szanuje kobiety, ale widocznie Ty tego nie rozumiesz i nie zasługujesz. Co do jasnej cholery On tam robił?
-Nie wiem. Nagle się zjawił.
-Nie kłam!
-Nie kłamię!! – krzyknęłam – Po co miałabym to robić skoro w ogóle Was nie znam. – drgnął – Nikogo z Was. Wiec jesteście wszyscy dla Mnie obojętni. Chcesz bym była silna po przez kłamstwa? Nigdy przez takie coś nie będę silna. Wbij to sobie do głowy. – wstałam. – jedynie stałą bym się z innego powodu silna, lecz co nic nie czujący wampir może wiedzieć. Ty nic nie rozumiesz co się dzieje wokół mnie. Dlatego może lepiej jak stad odejdę.
-Przestań się nad sobą użalać!
-Nigdy tego nie robiłam. Nawet jak żyłam wśród ludzi. – ominęłam go. Chciałam po prostu odejść, ale jego dłoń poczułam na nadgarstku. Błagałam siebie w myślach, aby dał mi spokój z tym wszystkim. Chciałam jedynie odpocząć od nagłych myśli. Obrócił mnie do siebie. Wpadłam w Jego ramiona. Nie wiedziałam o co chodzi. Jego zimne usta wyczułam na czole. Nie rozumiałam o co chodzi. Lecz poczułam się  słabo. Trzymał mnie mocno abym nie upadła.
-Nie pozwolę aby zrobił Ci krzywdę.. Nigdy. – straciłam przytomność.