Na plecach poczułam przyjemne ciepło, które było spowodowane kołdrą. Byłam na łożu w jego sypialni, nie miałam na nic siły. Słyszałam swój krzyk, który był spowodowany bólem jak i przeszywającą falą gorąca. Rozprzestrzeniała się po całym ciele! Co się ze mną działo? Każda komórka czuła ból, który był nie do zniesienia. Poczułam ramiona bruneta na sobie i jego kły wbijające się w ranę. Wypluwał chyba jad mojego ojca. Czyżbym zmieniała się w wampira? Każde wspomnienie przelatywało przez głowę. Widziałam swoje dobre i złe chwile. Cały ból się odwracał, przestawałam go czuć. Jad musiał zostać wyssany.
Przy wargach wyczułam zimna szklankę. Wypiłam bez przymusu. Zauważyłam swoja dłoń i chciałam jeszcze. Wypiłam kolejny kieliszek czerwonej cieczy. Sama nie wiedziałam co wyprawiam. Wszystko się zaczyna coraz bardziej walić, muszę wziąć się w garść. Popatrzałam na bruneta, o którego się opierałam. Jego nadgarstek został nadgryziony. Przybliżył do moich ust. Wyczułam jak moje kły wychodzą. Wgryzłam się w jego nadgarstek. Jęknął, ale nie z bólu. Wyczuwałam w tym podniecenie. Przytulił się do mnie. Jego dłoń zacisnęła się na moim brzuchu, a pazury przecierały po sukni niszcząc materiał.
Piłam jego krew, zachowywałam się jak zachłanny wampir, ale jego krew sama mnie wolała do siebie. Czułam jak spływa po mojej brodzie i skapuje wchłaniając się w sukienkę. Była pyszna i nic na to nie mogłam poradzić. Jestem pół wampirem i będzie mnie ciągnąć do krwi. A jego jest słodka, można by ją przez cały czas pić. Językiem przejechałam po jego dwóch zgryzieniach. Oddychałam wolniej i lżej. Kły zniknęły. Do pomieszczenia Ktoś wszedł. Był to blond włosy mężczyzna i czerwono włosy. Wpatrywali się w moją osobę. Zostałam ułożona na miękkim łożu. Znalazł się blisko mnie. Poczułam jak zaciskuje dłonie w pięść, a jego oczy były wściekłe na moją osobę. Jego język przejechał po moich wargach i brodzie, oblizał krew, która była.
-Ona naprawdę Go spotkała? - usłyszałam pytanie blondyna.
-Najprawdopodobniej tak. - wypowiedział zimnym głosem. - Choć to było wiadomo, w końcu musieli się spotkać. Nawet jeśli tkwił w tym przeklętym pałacu uwięziony. Nie wiem jakim sposobem tam się znalazła. Dowiem się tego choć to może trochę zająć czasu. - mówił do nich.
-Zapytaj się Jej.
-Nie będzie taka głupia. Nie powie mi. W dodatku nie lubi mnie, i nie polubi. Dlatego, że jestem wampirem. - wypowiedziała z złością. Nie chciał być wampirem? Dlaczego? A może nie chciał mieć do czynienia z ludźmi, bądź pół wampirami?
-Każdy z Nas jest, a jakoś nic do nas nie ma. - popatrzał na nich wrogo. Racja, odzywałam się tylko chamsko do Itachiego. Do nich byłam miła i tak dalej. Jakoś nie przeszkadzali, tylko On bo wciskał mi krew i pił moją. Może miał ku temu cel. Nie wiem. - Dobra, dobra. Już milczę. - mówił. - Co zamierzasz zrobić z tym faktem, że ona wie o swoim prawdziwym ojcu?
-To już nie ode mnie zależy co Ona zrobi. Tylko od niej samej, jeśli wybierze ojca, będę musiał Ją powstrzymać. Nie może połączyć sił z Madarą. Świat… My będziemy w niebezpieczeństwie - mówił. Nie rozumiałam czy On jest taki silny? Dlaczego Itachi Go się boi? Nie powinien, prawda? Jest także wampirem i w dodatku silnym. Nie musi Jego się obawiać. - Wuj kiedyś stał na szczycie, nie byliśmy najpotężniejsi w rodzinie, ale On zaczął wariować, chciał wszystkich ludzi wymordować. Gdy dowiedzieliśmy się, że chciał mieć dziecko, ale z wampirem wtedy nie było możliwe, poszedł do królowej. Znała Go wiec niczego nie podejrzewała, po prostu Ją zgwałcił. - przeczesał swoją grzywkę wpatrując się we mnie. - Po paru miesiącach Sakura się narodziła, byłem przy porodzie. Obiecałem Jej opiekować się dzieckiem, które spłodziła z Madarą.
-Żartujesz sobie z Nas? - zapytał czerwono włosy. - Zrobiłeś z siebie niańkę nad Nią? - pokazał na mnie. - Chyba byłeś nie poważny biorąc na siebie to zadanie. To jest nie wykonalne, jeśli ona tak naprawdę z Nim złączy siły wszystko będzie do niczego. Nie tylko my polegniemy, ale także ludzie. Czy On wszystko przemyślał?
-Madara nie przemyśli pewnych spraw, a wtedy są tego konsekwencje, dlatego musze Go zabić. - drgnęłam lekko. Wampira nie da zabić. Nie da, więc jakim sposobem On Go chce zabić? W pojedynkę? Nie da rady, Oni by musieli mu pomóc.
-Itachi, próbowałeś. Pamiętasz? - pytał blondyn. - Jak to się wszystko skończyło? Nie wyszedłeś z tego dobrze. Wszyscy to pamiętamy w jakim byłeś stanie. Musieliśmy zabić wiele osób, abyś wrócił do swojego pierwotnego stanu. Tym razem sam się nie narażaj, daj sobie w końcu pomóc, a w dodatku twój sztylet został w tamtym pałacu, w jego Sali. - westchnął ciężko. Tak wiec ten sztylet, który wzięłam jest jego? Nie możliwe. Czyli On już próbował zabić Madare ale doszło do tego, że wszystkich uwięził na parę lat? A teraz, Go uwolniłam? Czy zrobiłam błąd, naprawdę nie wiem.
-Wiem o tym. Znajdę inny sposób na zabicie.
-Dobrze wiesz, że nie ma innego sposobu jak ten sztylet. On wysysa z wampirów krew, i zamienia ich w nic nie warte coś. Gdy wyschnie i nie znajdzie żadnego pożywienia ginie. - mówił Sasori - Nie masz Go, więc wybij sobie tą akcje z twojej głowy. Na razie Ona tutaj jest, potem będziemy o wszystkim myśleć. - powiedział pewnie.
-Potem nie będzie na to czasu. - wypowiedział. - Ona Go uwolniła dając swoją krew. Ma królewską, jako człowiek i jako wampir. To się nie zmieni. On chciał, aby miała z dwóch stron królewską, bo jeśli każda księżniczka nie żyje, to jemu należy się tak naprawdę tron. Może chcieć zabić Hinate.
-Niby jak? Ona jest wampirem.
-Znajdzie na to sposób. - wypowiedział pewnie. - Hinata jest dla niego przeszkodą, tak samo Naruto. Jeśli oni nie zgina, nie będzie mógł dostać tego królestwa. Sakure jak na razie nie zabije, bo jest potrzebna do zabicia.. - wypowiedział.
-Niby ona ma..? - nie dokończył. Kiwnął głową. Roześmieli się, nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi.
-Wybacz Itachi, ale to nie możliwe. Nie ma takiej mocy do zabicia… - wypowiedział śmiejąc się blondyn. Chwila, teraz oni mówią mu po imieniu? Może to przyjaciele?
-Sami to odszczekacie, gdy zobaczycie na własne oczy. Idźcie już. - poczułam dziwne uczucie, które mnie gdzieś prowadziło. Przymknęłam powieki czując jak zaczynam odpływać. Na policzku poczułam zimne opuszki palców. Otworzyłam powieki. Brunet nachylał się nade mną z lekkim uśmiechem na ustach. - Nie możesz spać.
-Dlaczego? - wypowiedziałam słabo.
-Chcesz się znów do Niego przenieść? To zaśnij, a jak nie chcesz lepiej tego nie rób. - popatrzałam na niego. Był taki skołowany, nie wiem dlaczego, ale nie będę też pytać. Moje powieki same się zamykały. Nie wiedziałam co zrobić. A co najgorsze dowiedziałam się, że On jest moim kuzynem. To chyba jest najgorsze, co może się stać.
-Czemu mi się przyglądasz? - zapytałam patrząc w jego oczy. Nie miałam pojęcia dlaczego tak się przygląda moim oczom.
-Po prostu się zmieniasz. - wypowiedział do mnie.
-Co? - zapytałam zdezorientowana. Uśmiechnął się delikatnie jakby to było coś wspaniałego. Uchwycił kosmyk moich włosów delikatnie. Zakręcił na swój palec.
-Dzięki temu może trochę się orzeźwisz. - chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Poczułam zimne, ale za razem miękkie wargi na swoich. Całował delikatnie i namiętnie, pierwszy raz to zrobił. Zareagowałam od razu. Uderzyłam Go z całej siły w twarz. Poczułam ból i krzyknęłam z tego powodu. Wstałam i nie chciałam nawet nadgarstka dotknąć.
-Pogrzało Ciebie! - prawie krzyknęłam. - Znów sobie skręciłam, jak ja Cię nienawidzę! - odwróciłam się do niego tyłem. Fakt ożywiłam się, ale to nie zmienia wydarzeń. Nie musiał tego robić. Teraz nie wiedziałam co zrobić z nadgarstkiem. Podszedł do mnie i uchwycił mój nadgarstek. Próbowałam wyrwać, ale on tylko mocno nim ruszył i nie bolało. - Ty! Myślisz, że wszystko Ci wolno? Nic ci nie można co jest związane ze mną.
-Raczej wszystko można, Rin mówiła, że od kiedy tu będziesz to ja jestem opiekunem. A ty tego nie ułatwiasz. - powiedział i zbliżał się do mnie. Oparłam się o ścianę, mając dłonie blisko siebie. Jego dłonie były blisko mojej głowy. Zbliżył się do mojego ucha, zamiast ugryźć to jego zimny język przetarł po nim. Wzdrygnęłam się. Popchnęłam go.
-Idiota. - powiedziałam idąc do wyjścia. Wyszłam trzaskając drzwiami. Kroczyłam korytarzem i zatrzymałam się koło obrazu ich całej rodziny. Itachi trzymał tutaj małą dziewczynkę, która miała wisiorek. Czyżbym to była Ja? Nie, to nie możliwe. Ten wisiorek bym nadal miała. Poczułam jak ktoś nadchodzi. Przy mnie znalazł się brunet.
-Idź do Konan, powiedz aby Cię schowała na dole.
-Na dole? - zapytałam.
-Nie zadawaj głupich pytań. Ona będzie wiedziała o co chodzi, niech tez się schowa. - wypowiedział i zniknął z moich oczu. Kroczyłam do niebiesko włosej. Chyba będzie w swoim pomieszczeniu, bałam się cholernie. Dlaczego chciał mnie ukryć? Weszłam do pomieszczenia, w których zarządzała Konan. Popatrzała na mnie.
-Co Cię sprowadza?
-Miałam do Ciebie przyjść, bo mówił abyśmy się schowały na dole. - popatrzała na mnie przestraszona. Chyba o cos konkretnego chodziło jeżeli mieliśmy tam się schować. Wskazała gestem reki abym za nią szła. Kroczyliśmy regałami, przy okazji wzięła jedną księgę. Stanęliśmy przed regałem książek. Chwyciła jedną i się odsunęło.
-Idź. - wypowiedziała do mnie.
-A ty?
-Ja nie pójdę. Musze coś sprawdzić, jak nie dojdę czyli oni tutaj węszą. Nie odzywaj się ani słowem. Idź całkiem na dół do pomieszczenia, gdzie są różne rzeczy. - podała mi księgę. - ta księga jest dal wszystkich ważna, wiec pilnuj jej, aby nic się nie stało. - kiwnęłam głową i zniknęłam w ciemnościach za regałami, które się zasunęły. Pochodnie się zapaliły. Szłam w dół po śliskich schodach. Z tyłu wszystko się zgasiło, było ciemno. Nie wiem dlaczego miałam się schować, ale może się dowiem kiedyś. Usłyszałam dwa męskie głosy, w dodatku znajome. Podeszłam do miejsca, gdzie mogłam ich słyszeć. Odgarnęłam delikatnie i zauważyła w Sali tronowej Itachiego z mrożącym krew w żyłach wzrokiem i Madare uśmiechającego się kpiąco. Z nim było parę wampirów, koło Itachiego stał Deidara i Sasori.
-Wiesz po co przyszedłem.
-Oświeć mnie, bo pamięć szwankuje - wypowiedział wrogo Itachi.
-Bratanku, uspokój się. Nawet jeśli Jej nie oddasz, to sama przyjdzie bo sam wiesz ile rzeczy przed nią ukrywacie. A tak nie ładnie, wszystko powinno się powiedzieć.
-Same kłamstwa zawsze mówisz, nikt Tobie nie będzie wierzył.
-Jak mógłbym mojej córce kłamać? Chyba jesteś śmieszny. Ona jest jedyną, któ®a mnie uratowała. Zjawiła się i oto jestem. - mówił. Kły Itachiego wściekle zabłysły - Zobaczymy czy w ogóle jest warta zabicia ciebie. - powiedział do końca. Drgnęłam. Ja mam zabić Itachiego? Nie, nie zrobię tego. Poczułam na dłoni pieczenie. Popatrzałam na bliznę. Lekko świeciła. Szybkim krokiem odeszłam w głąb tunelu. Byłam w pomieszczeniu, w którym były znaki, a także inne rzeczy. Odwróciłam się szybko. Mój znak był na ścianie. Świecił intensywnie. Dotknęłam go. Zaświecił jaśniej. Drugi znak był taki dziwny. Nigdy go nie widziałam. Jakby królewski, ale na pewno nie należący do mnie.
Kaszlnęłam, a z ust wyleciała krew. Obróciłam się szybko do tyłu. Stało przede mną lustro. Byłam inna. Moje włosy lekko kręcone, oczy bardziej soczyste, zmieniające kolor na czerwień. Skóra niczym mleko. Sylwetka poprawiła się na bardziej kobiecą. Co się ze mną stało?
-Kim jestem? - zapytałam sama siebie. - Wampirem… - odezwałam się w końcu. Mój wyraz twarzy był zimny. Pierwszy raz z czymś takim się spotykam. Oby tylko to co widziałam nie spełniło się. Nie chcę.. Itachiego nie chcę zabić. Nie wiem czemu,a le nie chciałam tego. Na zewnątrz jestem zimna, ale w środku cała wrze ze strachu.
Twoje przeznaczenie się zaczyna!
Usłyszałam znajomy głos w swojej głowie. Jakie przeznaczenie? Co nim jest? Nie chcę, aby to źle się skończyło. Muszę wszystko przemyśleć, ale zanim to się stanie to kto jest tak naprawdę moim prawdziwym wrogiem? Kim jest owa osoba? Dowiedziałam się, ze jestem tym kim jestem, mój ojciec jest wampirem, a matka człowiekiem. Pochodzę z gwałtu. Skąd wiem? Nie wiem. Mam takie przeczucia co do tego.
Pomieszczenie się zatrzęsło. Musieli walczyć przeciwko sobie. Uśmiechnęłam się delikatnie pokazując swoje śnieżnobiałe kły, które mogły być jednym z wielu moich atutów. Dotknęłam księgi, która wzięłam ze sobą. Przeglądałam ją. Była na niektórych stronach pusta. Lecz natrafiłam na swoja przepowiednię. Dlaczego ona jest w księdze wampirów? Itachi musiał także ja dostać by o mnie wiele wiedzieć. Zamknęłam z lekkim trzaskiem. Usiadłam na kamieniu czekając by wszystko się zakończyło. Wiedziałam, ze musze teraz grać zimną i bezwzględną kobietę. Nie chciałam jeszcze tego, ale tak musiało być. Czułam to w sobie, że jedynym wyjściem jest KŁAMSTWO! Dotknęłam swojego czoła i czułam mrowienie na plecach… Było miłe, szło od kości ogonowej po przez ramiona. Czułam jakbym była naznaczona przez samo przeznaczenie. Przymknęłam powieki i uderzyłam pięścią o ścianę, w której zrobiłam wgniecenie. Moje zmysły się powieliły. Słyszałam wszystko dookoła, widziałam więcej niż powinnam. Wpatrywałam się w ścianę po prawej stronie. Zniknęła i pokazał się obraz Itachiego wraz Madary - mego ojca. Ściskał Itachiego za gardło, a jedna ręka unosiła się tak jakby chciał wbić w ciało, lecz widziałam jego uśmiech. Szyderczy.. jego plany wobec mnie się kończą na śmierci Itachiego. Mam go zabić, tak? Wcześniej może zrobiłabym z miłą chęcią, ale mam pewne wahania. Muszę sprawdzić dokładnie kto jaki jest. Nie mogę wnioskować skoro nikogo Ne znam. Zauważyłam moją ciotkę, która wchodziła do pomieszczenia. Co ona tutaj robi?
-Madara?! - zapytała głośno. Popatrzał na nią z uśmiechem, jego białe kły ukazały się. Puścił Itachiego, który padł na posadzkę. Z ran na szyi uleciała jego krew. Serce zaczęło mocniej bić. Tak posiadałam serce. Jeszcze… Biło wolniej niż u normalnego człowieka. Nikt tego nie mógł wyczuć oprócz mnie samej.
-Proszę, proszę kogo ja widzę. - wypowiedział zgryźle. - Tsunade… Moja druga ulubienica po Rin. - zaśmiał się dosyć głośno. Itachi wstał patrząc na kobietę jak i na swojego wuja. Widocznie ciotka nienawidziła Madare. W jej oczach widziałam ten instynkt. Podszedł do niej wolno odgarnął kosmyki włosów z czoła. Był przystojny, nawet jako wampir. Lecz bardziej pociągający był Itachi. Nie wiem z jakiego powodu. - Zdziwiłaś się moja obecnością? Szkoda. Moja córka zrobiła dla mnie przysługę i oddała z własnej woli krew. - przymknęłam powieki. Kłamca, pomyślałam. Patrzałam znów na cała sytuację. Obszedł ją dookoła. Tak jakby patrzał na jej walory osobiste.
-Kłamiesz. - wypowiedziała blondynka. - Ona nie zrobiłaby tego. Nie takiemu jak ty.
-Gdybyście nie ukrywali przed nią prawdy z pewnością by nie oddała, próbowała by mnie powstrzymać. Lecz nawet nie zamienił Ją w wampira. Mam chociaż trochę zabawy z własną córką. - zaśmiał się. Że niby co, proszę?
-Nie masz prawa.. - wypowiedziała bursztynowo oka. Popatrzał na nią.
-Mam prawo. Tak przetrwały wampiry. Kopulowaliśmy się rodzinnie. Itachi może to potwierdzić. Brat z siostrą, siostra z ojcem. Wszystko po to by nasza rasa przetrwała, ale człowiek to rzecz cudowna. Dla nich liczy się wychowanie, a gdy rodzi się wampir. Mały… nie interesujemy się nim, gdyż sam potrafi o siebie zadbać. Wytrzyma parę dni bez krwi, a wtedy jest jak zwierzę. Warto wysyłać takie maleństwa na ludzi. - zaśmiał się. Zacisnęłam dłoń w pięść. Jak On śmiał tak mówić? Nigdy bym nie pozwoliła niemowlęciu polować na ludzi. Szybciej swoją krew bym dała. - Prawda Itachi? - zapytał bratanka. Odwrócił głowę w moją stronę. - Cóż, Sakure z pewnością zaboli, ze tak jej dzieci będą wykorzystywane.
-Nie pozwolę. - wypowiedział Itachi
-Na co? Na wykorzystywanie Jej czy bachorów?
-Jej i dzieciaków. Nie pozwolę na to Tobie. Zabiję Cię prędzej czy później! - warknął w końcu na niego. Miał zaciśnięte dłonie w pięści. Jego paznokcie przebijały skórę, która szybko się zrosła, gdy puścił.
-Czy wiesz co mówisz? Kiedyś próbowałeś, i co? Sam z tego nie wyszedłeś dobrze. Prawie zginąłeś. Ile ludzi musieliście poświęcić by przywrócić ci siły? Dziesiątki czy setki? Ona Cię przecież nie słyszy. Przyznaj się. Nie ma takiego dobrego słuchu jak my. - wypowiedział.
-To nie twoja sprawa, ale zginiesz prędzej czy później. - prychnął pokazując swoje zęby. Odszedł do wyjścia. Pożegnał się z Tsunade pocałunkiem w dłoń. Patrzała na niego. Nie mogłam w to uwierzyć, że Itachi zamordował wiele ludzi. Nie chcę o tym myśleć. Moje myśli błądziły wokół swojej przyszłości. Bałam się jej bardziej niż ojca…