czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział czternasty


I co mam zrobić? To co się ze mną dzieje nie jest przypadkowe. A Ten jeszcze zaczął całować? Oszalał kąpletnie. Nie chcę widzieć dzisiaj jego rodziny. Powinnam ze swoją się spotkać, a jeśli teraz wyjdę złapie mnie. Proste. Ma nade mną większą przewagę. Najprawdopodobniej jest szybszy niż człowiek, po drugie silniejszy, a po trzecie? Mogłabym tak wymieniać, choć dobrze go nie poznałam to wiem, że czyta w myślach. Telepatia! Ciężko, a może mi nie może czytać?
To pytanie zostawię. Skąd mogę wiedzieć jaki tak naprawdę jest? Jest jak upadły anioł. A może jest takim Kaloną? Upadłym aniołem, który gwałcił kobiety, gdy nie dostawał od nich tego co chciał? To tylko mit. Nikt nie wie czy naprawdę tak jest..
Wzięłam głęboki wdech.
Gdyby głębiej się zastanowić, to Itachi jest złem jakie chodzi po świecie. Nie chodzi tu o śmiertelność, lecz o pełne fakty. Zabija, wściekłość przez niego przemawia w niektórych sprawach, pragnie krwi - mojej! No właśni, a co ma takiego wspaniałego w sobie? Argumentów, żadnych nie ma dotyczących życiodajnej cieczy. Ma być niby taka słodka? To nie do pomyślenia aby była. No bo co cukru do niej nie dodałam raptem, no nie? Więc o co w tym chodzi. A może… nie to głupota.
Wampir to wampir. Nie ma odmieńców, nigdy! Nie słyszałam najprzynajmniej o tym, ale może są? Jestem człowiekiem, więc za dużo o ich zwyczajach i innych rzeczach nie wiem.  Na przykład czy mogą mieć dzieci z wampirską kobietą czy nie? To najbardziej mnie intryguje. Nie wiem co powiedzieć o tych zjawiskach?! Dlaczego taka jestem ciekawa ich świata? To jest bardzo dziwne.
Przeszywający ból czułam na nadgarstku. Muszę jedno zapamiętać : nigdy nie próbuj uderzyć wampira, sama jesteś poszkodowana. I co mama teraz zrobić? Zastanówmy się…  Złamanie, i kto by mi pomógł? Wampir, no oczywiście. Jestem tylko w ich otoczeniu nikt inny by nie pomógł. A wydostać się nie mogę.
Weszłam w ciemny korytarz, gdzie jedynym źródłem światła były pochodnie. Rozświetlały drogę do Konan, jej miejsca, gdzie mogła być. Na nią mogłam liczyć, a dlaczego? Nikt inny nie miał prawa dotykać ciała. To kobieta, wiec może. Weszłam do pomieszczenia. Jasność obiła się o oczy. Przetarłam, aby widzieć lepiej obraz…
Zauważyłam kobietę, która przeglądała szybko książkę. Uniosła głowę i jej szafirowe oczy wpatrywały się. Nie potrafiłam ruszyć ręką. Bolała jak diabli…
-Pomożesz mi? - zapytałam.
-W czym? - zapytała mając nos w książce. Zawsze myślałam jakby ona była prawdziwym aniołem zesłanym z nieba. Nie powinnam o tym myśleć lecz taka jest prawda. Była najpiękniejszą wampirką jaką tu spotykam.
-Złamałam nadgarstek. - zamknęła szybko książkę. Szybko poszedł do mnie, delikatnie obejrzała. Próbowała zgiąć, ale jęknęłam z bólu.
-Jak to sobie zrobiłaś? - zapytałam.
-Mogę tego nie mówić? - zapytałam. Popatrzała w moją stronę. Na pewno było widać jak się czerwienie. Nie lubiłam tej sytuacji, gdy byłam taka zawstydzona. No cóż mogę powiedzieć. Itachi naprawdę jest przystojny, ale niech sobie nie myśli, że wszystko pójdzie mu na sucho. Jestem dziewczyną, która trzyma się od takich facetów jak On z daleka.
-Dlaczego? - zapytała. Wskazała sofę i usiadłam, a ona naprzeciwko na krześle. Byłam pewna, że zrobi coś strasznego.  Trzymała jedynie materiał. Wiedziałam co będę musiała zrobić. Wsadził mi w buzie, abym nie krzyczała za głośno. Przymknęłam powieki i błyskawicznie zrobiła to o czym myślałam. Krzyknęłam z bólu w materiał. Wzięła. Odeszła. Oddychałam po woli. Delikatnie ruszałam nadgarstkiem. Trochę bolało, ale da się wytrzymać.
-Dziękuję.
-Teraz powiedz mi jak to sobie zrobiłaś? - zapytała delikatnie siadając przy mnie.
-Uderzyłam się. - powiedziałam połowę prawdy Powinnam powiedzieć „uderzyłam go”. Nic nie powiem, to tak będzie najlepiej. On robi co chce, to jest jego życie, a ja musze się przestrzegać. Choć jego ciało było tak przyjemnie zimne, że nie mogę teraz o tym zapomnieć. Przy nim moje rozpalone ciało czuło euforie i rozkosz. Czego nie powinno być. Tych pragnień… One są zakazane!
-Na pewno?
-Tak. Był…. Było twarde i dlatego złamałam jestem delikatna. - uśmiechnęłam się. Lustrowała swoim wzrokiem bym jej wszystko powiedziała, ale nie mogła. Co bym miała powiedzieć „Konan no wiesz to trochę krempujące, ale Itachi mnie pocałował a za to dałam mu w pysk”. Nie mogłabym tak powiedzieć. To by było nie do zniesienia, gdyby ktoś się dowiedział. Nie mogłam z kielicha razem z nim pić, a także On nie mógł pić mojej krwi. To był jakiś zakaz! - Pójdę już.
-Dokąd?
-Do ogrodu.
-Ty chyba oszalałaś! Przed chwila byłaś w stanie nie do opisania, a teraz chcesz wychodzić. Nie pozwolę ci. Zostaniesz tu czy tego chcesz czy nie. Może dzisiaj nie jest moja kolej pilnowania cię, ale nie pozwolę ci abyś wyszła na zewnątrz. - patrzałam na nią. Wydawała się zdenerwowana. Spuściłam głowę.
-Zachowujesz się tak samo jak On. Nie mogę nawet pójść do siostry. Co Wam odbiło? Wasza dwójka jest dziwna. Nie jestem   w a m p i r e m,  czy to do was w końcu dotrze! - uniosłam głos. - Moje miejsce jest z ludźmi nie z wami! Zrozumcie to wreszcie, bo nie będę się powtarzała. - w moich oczach stanęły łzy, gorzkie. Wampir i człowiek w jednym budynku nie mają prawa żyć. To dwa różne światy! Zakręciło mi się w głowie, ale ustałam. Potrzebowałam czegoś, ale czego? Zdawało mi się czy nie, ale moje zmysły pragnęły krwi! To nie może się stać, nie będę jej piła. Pomasowałam kark, który przeszywał impuls do blizn na szyi a także ramion.
To nie było normalne, abym myślała o ludzkiej krwi. Czyżbym przez to mieszkanie z nimi przyzwyczaiła się pić to co oni. Tylko najdziwniejsze jest w tym to, że nie czuję głodu. Po krwi wszystko ustępuje. To tak jakbym była jedną z nich…
Westchnęłam.
Przystanęłam przy głównych wrotach. Nie oczekuję żadnej zmiany w zachowaniu Itachiego! On zawsze będzie nie czującym draniem. A  po co chce abym stałą się taka jak on? No nie, w połowie taka jak on. Nie będę czysto krwista… Ale jakoś nie reaguje na niego źle, teraz zaczynam, rozumieć dlaczego wampirzyce lecą tak na swojego Wielkiego Pana.  Na moim ramieniu poczułam zimną dłoń. Podskoczyłam i strzepnęłam. Upadłabym, gdyby nie ten ktoś. Nie widziałam kto ponieważ miałam zamknięte powieki. Uniosłam jedną, a po chwili drugą. Silne ramiona nadal mnie trzymały w nietypowej pozycji. Jego czarne oczy patrzały na mnie, a krótkie hebanowe włosy lekko opadały mu na czoło.
-Mógłbyś… - wyszeptałam. Czułam jak się we mnie gotuje. Przysunął mnie bliżej siebie i postawił do poziomu. Uśmiechnął się uwodzicielsko. Odwróciłam od niego głowę by nie patrzeć prosto na niego.
-Wiesz… - wyszeptał. - ładnie ci w rumieńcach.
Popatrzałam w jego oczy.
-Czy coś się stało? - zapytał
-Nie. Dlaczego? - zapytałam. Był to młodszy brat Itachiego. Rodzony! Coś o tej rodzinie wiedziałam, ale nie za dużo. Rodzina wampirów z Francji, a jeszcze w dodatku królewska. A Itachi szlachcic. Za dużo jestem w obrębie tych najważniejszych!
-Wyglądasz na wściekłą.
-Bo jestem.. - zauważyłam, że Jego rodzina wychodzi z Sali. - Wyjeżdżacie?
-Jeszcze nie. Jutro wyjeżdżamy po południu. Idą na polowanie, trzeba się najeść. - zaśmiał się.
-To dobrze. - odpowiedziałam z sarkazmem. - Chociaż zostanę sa…
-Nie zupełnie - usłyszałam za sobą mrożący krew w żyłach głos. Nie obracałam się, dokładnie wiedziałam kto stoi za nami. Powinien iść do piekła, nie no sam diabeł by go nie chciał. Sasuke obrócił się i uśmiechnął jeszcze szerzej. Wszystkie wampiry z jego rodziny wyszły. Na korytarzu byliśmy tylko my! - Zostaję. Jak powiedziałem będę ciebie pilnował. - wywróciłam oczami. Och.. gdyby tak cofnąć czas i się nie narodzić, jak było by wspaniale. Nie musiałabym go spotkać na balu, nic złego by się nie przytrafiło. A teraz jestem tu z Nim i resztą. Odeszłam od nich by nic już nie słyszeć. Weszłam do… no pięknie do Sali tronowej.
Wolno weszłam po schodach i przyglądałam się krajobrazowi, a w oddali znajdował się pałac… Przyglądałam mu się dokładnie. Czułam jak coś ciepłego spływa mi po brodzie. Dotknęłam, popatrzałam na opuszki. Szkarłat owijał się i skapnął na czystą podłogę. Dotknęłam zębów, były inne, bardziej wyrzeźbione. A po obu stronach wyczułam kły. Ponownie to się działo.
Do mojego umysłu doszedł zapach ludzkiej krwi. Taka słodka i delikatna w smaku? Możliwe. Przyciągała mnie do siebie. Zacisnęłam dłonie w pieść by temu wszystkiemu się wyrzec. Nie mogłam od tak czuć tego, ze mną działo się coś nie do zrozumienia.
Po pierwsze uwielbiałam dotyk Itachiego co było naprawdę dziwne, po drugie te kły, a po trzecie moc którą pchnęłam Karin. Czyżbym stawała się wampirem? Ale od krwi nie można stać się jedną z nim. To ludzka, a nie wam… Chwila, a może Itachi po przez ugryzienia miarowo dawał mi jad. Nie, czuła bym. To już nie mam żadnych pomysłów co do tego!
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk wydobywający się z pomieszczenia. Obróciłam się szybko chowając jak najszybciej kły. Przede mną stał On, trzymał w dłoni kieliszek do szampana z soczystą i pięknie pachnącą krwią. Upił trochę. Chyba sprawdzał ciepłość.
-Trzymaj. Jest w sam raz - powiedział podając mi kieliszek. Patrzałam ran na ciecz, a  raz na niego. Trzepnęłam kieliszek, który wyleciał i spadł roztrzaskując się na kawałki. Krew rozpryskała się tak samo. Odeszłam do okna. Poczułam jeszcze więcej krwi. Nie obracałam się, bałam się spojrzeć co tam przyszykował. Widziałam przy pałacu wampiry. Chwila… Czemu one tam poszły? Itachi im nie powiedział, że moje siostra nic nie zrobiła? Nadal czułam kły, wiec wolałam się nie odzywać. Po policzku i ramieniu spływało coś ciepłego. Popatrzałam, był to szkarłat cieknący. Pojawiało się coraz więcej kropel, aż rozpętało się piekło. Całe ciało miałam we krwi. Obróciłam się do niego. Tez był cały od szkarłatu. Nasze spojrzenia się spotkały. Jego wyrażał podniecenie? Nie no mam przewidzenia. Byłam wściekła, on nie szanował nic i nikogo!
-Co ty wyprawiasz! - powiedziałam melodyjnie. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Jego spojrzenie wylądowało na moich ustach. Nie rozumiałam. Dotknęłam ich. Wyczułam po dwóch stronach widoczne kły. Dlaczego nie zniknęły? Wcześniej wyglądało to inaczej. On musiał coś wiedzieć. Postanowiłam, że z niego to wyciągnę.
-Nic.. Zabawiam się.
-Niby jak? - po jego policzkach i reszcie ciała sączyła się krew. Wyglądał inaczej, ale bardziej pociągająco, i przyciągał do siebie. Nie rozumiałam siebie czasami. Jak to możliwe, że tak bardzo mnie przyciągał do siebie. Byłam człowiekiem, a  może…
Kap, kap.
Spadały krople rozbijając się na tafli krwi, która powstała. Patrzałam na niego wściekła, lecz moja dusza teraz czułą do niego jakieś powiązanie. Wieź, która nie można zerwać?
-Zaraz się dowiesz. - powiedział podchodząc. Oddałam się od niego. Nie chciałam mieć nic z nim wspólnego. Do ust napłynęła mi krew. - To, że jestem królem wampirów nic nie znaczy. Kobiety mnie pragną, ale ja ich nie - zeszłam ze schodów z drugiej strony tronu. - A teraz przestań uciekać. Nic ci nie zrobię..
-Może mi nie, ale siostrze zrobiłeś! - powiedziałam głośniej. Zatrzymał się i spojrzał wyniośle na mnie. Zaśmiał się głucho. Wpatrywałam się w niego. Nie wiedziałam kiedy zniknął mi z oczu. Rozglądałam się dokładnie, lecz nie mogłam go zauważyć był za szybki.
-Masz racje - poczułam dłonie na szyi koło tętnicy - Tylko jeden znak mam dać by ich zabić. Oni czekają aby zabić ją i małżonka. Tylko sygnał telepatyczny. Mogę zrobić wszystko, to zależy od twojego zdania. Co wybierzesz Sakura? Ich śmierć czy swoją, a może życie przy mnie? - zacisnęłam dłonie w pięść. Obróciłam się do niego i chciałam uderzyć, lecz zatrzymał i ścisnął mocno. Bolało jak cholera. - Boli prawda? Zaboli jeszcze mocniej jak się nie podporządkujesz.
-Nie kazałam ci mnie brać. Żyłam tak jak żyłam, ale bardziej od ojca nienawidzę ciebie! - podniosłam na niego głos. Nie powinnam, ale zrobiłam to. Bałam się go, dlaczego nie miałabym? Jest potężny i silny. A ja tylko człowiekiem. - Wiec jak byś mógł.. - zatrzymałam się w połowie zdania - to wypuść!! - nie mogłam wyszarpać dłoni. A w dodatku była ta, którą nastawiała mi Konan. Jeszcze bardziej bolało. Zacisnął mocniej. Jęknęłam z bólu…
-Nauczę ciebie porządku.
-Nie zmienisz mnie w nic, ani to jaka jestem! Możesz sobie pomarzyć. - jego druga dłoń znalazła się na policzku. Palcem wskazującym przetarł po żuchwie i oblizał wolno.  Jego uśmiech nie schodził z twarzy.
Powinnam się dobrze nad tym zastanowić - pomyślałam - uciec było by najlepszym wyjściem. To nie moje miejsce.
-Jesteś tego pewna? - zapytał, - Wszystko może potoczyć się tak szybko, że nie będziesz wiedziała kiedy, co i jak się wydarzyło. A ty stałaś się takim jak ja. - patrzałam na niego. Nienawidziłam go od początku. Wydawał się spokojny, ale skrywał prawdziwe zło?!
-Nigdy! - fuknęłam. - Wolałabym umrzeć niż stać się taka jak ty i wszyscy pozostali. Powiedziałam już sobie i następny raz ci to powiem nie będę   n i g d y  krwiożerczą bestią! - puścił mnie i zaśmiał się głośno lecz donośle. Usiadł na swoim tronie tak jakby go nie obchodziło co dzieje się z krwią, a podnosił się poziom.
-Zawsze taka byłaś. - powiedział zimno - Asertywna. - uniosłam jedną brew do góry. Nie wiedziałam o czym mówi. Jak to zawsze? No od kąt pamiętam zawsze w moim słowniku istniało słowo „nie” lub „nigdy”.  Nie pytałam go o to skąd wie, lecz masowałam sobie nadgarstek. - Wyróżniałaś się od księżniczek. Żywa, nastawiona do życia inaczej, uwielbiająca róże jak matka… Mógłbym wymieniać i wymieniać, ale to nie jest teraz ważne. Wskazał na pałac stojący daleko za oknem. - Życie dla nich czy śmierć?
Obróciłam się do tyłu szepcząc:
-Zostaję..
-Co mówiłaś, bo chyba nie usłyszałem. - zadrwił
-Dobrze słyszałeś! Jesteś wampirem, macie lepszy słuch od ludzi. - odchodziłam. Pragnęłam znaleźć się daleko od Niego. Nie chciałam już słyszeć tego głosu. W samotności musiałam zostawić Hiante i Naruto by żyli dalej. Moje życie będzie jedną wielką klapą. Czułam jak w moim ciele wszystko się gotuje, każda tkanka wraz z komórką. Wściekłość przybrała na mocy..
-Nie denerwuj się tak. - popatrzałam na niego. - Jak nie zrobisz niczego głupiego twoja siostrzyczka i szwagier będą bezpieczni. Na razie. - stwierdził.
-Na razie? Co to znaczy na razie? - zapytałam wpatrując się przez ramię. Stał teraz przede mną. Jego ręka chciała dotknąć policzka, ale nie pozwalałam. - nie masz prawa mnie dotykać! - uśmiechnął się uroczo.
-Mam do wszystkiego prawo co jest w moim zamku. To co chcę biorę, nie pytam się nikogo. Przyzwyczaj się wreszcie do tego. Ten zamek jest mój i ja tu rządzę. Gdy uciekniesz, tak jak o tym myślałaś jeden z moich najwierniejszych pójdzie i roztrzaska dwa ciała. Dla nas ludzie są niczym. Tylko narzędziami. - chciałam ponownie go uderzyć lecz sama się powstrzymałam. Dłoń zaczynała mi się trząść co nigdy się nie zdarzało. Obróciłam się by go nie widzieć. Przypominał mi największe zło jakie chodziło na tym świecie. A teraz zmusił mnie abym została w tym, miejscu na dobre. Jak ja przeżyje bez  Hinaty? Nie miałam bladego pojęcia. Dał mi kieliszek  z krwią. Dopiero teraz zauważyłam, ze cała krew znajdująca się w pomieszczeniu zniknęła. Patrzałam się na krew, gdzie widniało ciemne odbicie mojej twarzy. Patrzał na mnie z uśmiechem. Przechyliłam kieliszek i wypiłam jednym chłystek. Chciałam wytrzeć tam gdzie miałam znaki po szkarłacie, ale nie pozwolił. Z całował życiodajną ciecz. Czułam jak się uśmiechnął. - Twój ojciec nadzwyczaj wybornie smakuje. - stałam bez ruchu. Odchodził z pewnym siebie uśmiechem.
-Mój oj…ciec? - zapytałam drżącym głosem
-A co myślałaś? Dawałbym ci byle jaka krew? Nie ma mowy. Piłaś ojca i swoich jakże kochających sióstr. Pyszna była. Wiem bo sam próbowałem, ale twój ojciec o wiele lepiej smakuje. To jednak zależy od lat, księżniczko.  - stałam i wpatrywałam się w podłogę. Niedobrze mi się robiło na samą myśl o tym, że piłam ojca krew. Odchodziłam jak najdalej od niego. Wrota się otworzyły, a przede mną stanął krótko włosy brunet. Nawet nie spojrzałam na niego.
-Cholera! - usłyszałam głos młodszego
-Najadłeś się?
-No oczywiście. Tylko, że przez ciebie nie mogłem aż tak bardzo. A  dlaczego? Chciałem się z księżniczką zabawić. Jej krew wołała mnie do siebie. Cholera! A co z Sakurą? - zapytał. Wrota wtedy zamknęły się. Czyli będą o mnie rozmawiać. Świetnie! Teraz zostaje tylko przewidzieć co takiego się może zdarzyć.
W korytarzu widziałam Karin, która była zachwycona samą sobą. Nie patrzała na inny. Jej spojrzenie było wyniosłe, i pełne godności. Nie interesowałam się tym, ale postawa kobiety mówiła sama za siebie nie chce mnie tu widzieć.  Kobiety mają jakąś odrazę do mojej osoby… Postanowiłam, że wyjdę i może, bo jest duża szansa aby jej nie było. Choć musze z moim „ja” porozmawiać. To był by najlepszy pomysł. Ona, znaczy ja wszystko wiem o przyszłości. I tak mi nie zdradzi co i jak było. Wszystko musi się wydarzyć.. A na dodatek pragnę kąpieli w tym jeziorze. Tylko, że nie dostanę się do niego.. Jak? Nie mogę wyjść z terytorium. Powiedziałam, ze zostanę. A jak przekroczę Hinata zginie.
Duże wrota się otworzyły.. A  gorzej, że nie odpowiedział mi na pytanie. Dlaczego na razie są bezpieczni? Czy On ukrywa jakieś tajemnice, które dotyczą mnie? Szczerze wszystko jest prawdopodobne, jest tajemniczym krwiopijcą.
-Dokąd idziesz? - zapytał melodyjny męski baryton, lecz nie ten sam. Obróciłam się był to blond włosy mężczyzna. Jego usta były od krwi, która spływała po brodzie. - Wiesz król nie był by zadowolony gdybyś poszła do miasta.
-On z niczego nie jest zadowolony. - wyszłam kierując się do małego oczka wodnego. Myślałam nad tym jak by tu zrobić, aby Hinata przeżyła gdybym uciekła. Potrafi czytać w myślach, co bardzo mnie denerwuje. Nie chcę aby ktoś, a tu mam na myśli Itachiego, zaglądał do mojej głowy. Niech mnie i wszystko co ze mną związane zostawi w spokoju. Tak będzie najlepiej…

1 komentarz: