czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział drugi


Spacerowałam po ogrodzie i rozmyślałam nad dzisiejszym porankiem. Czyżby jeden z Nich chciał coś ode mnie szczególnego? Po co dzisiaj przyszedł?! Nie rozumiem tego wszystkiego. Powinien mnie zabić… A On co? Nic. Zostawił mnie. Dziwny jest. Wpatrywałam się w słońce, które znalazło się na horyzoncie. Niebo przybrało kolor lekkiego różu. Ojciec zwariowałby gdyby usłyszał, ze wyszłam jak było ciemno. Nie może tego wiedzieć inaczej dostanę. A dzisiaj jeszcze do wyroczni. To przeżyję. Nic strasznego przecież nie może mnie spotkać. Służba na pewno jest już na nogach. Przecież wschodzi słońce, więc będą musieli wszystko przygotowywać. Trawa była z kropelkami rosy. Niedaleko mnie, był krzew z czerwonymi i białymi różami. Były piękne. Sama jeden krzew w dzieciństwie sadziłam pomagał mi w tym moja kochana ciotka. Dziwiłam się, ze musiałam to rozbić z nią po zachodzie słońca. Nadal jej nie rozumiem z tego powodu. Woli księżyc, bardziej zawsze odpowiadał. Szczerze mówiąc mi też. On miał ten blask jaki słońce nie miało. W srebrnym blasku czułam się bardziej swobodnie.  Mogłam o wszystkim myśleć. Nikt by nie mógł mi przeszkodzić. Jakoś w tym blasku jestem spokojniejsza. Uśmiechnęłam się. Zasmakować nocnego życia. W tych czasach to nie możliwe.
Ciekawe co wyrocznia zobaczy w tej swojej głowie jak mnie dotknie. Małżeństwo z pewnością? Dzieci? To jak jestem bardzo szczęśliwa u boku mojego męża? Tak, to nie możliwe. Nie zgodzę się na małżeństwo. Jeśli to będzie zmuszenie. Nie potrafię wychodzić za mąż w tak młodym wieku. Nigdy nie spróbuję. Najwięcej ma być dwadzieścia pięć lat. Nie mniej nie więcej.
-Sakura, tu jesteś szukam cię po całym pałacu - usłyszałam głos Hinaty. Obróciłam się. Moja kochana najmłodsza siostra - Byłaś tu wcześniej, prawda? - kiwnęłam głową. - Wiesz, ze ojciec dostał by zawału gdyby o tym usłyszał. Na pewno, gdy tu przyszłaś słońca nie było. - uśmiechnęłam się. Mówiła prawdę. Jeszcze słońca nie było. Lubię noc, co mam z tym wtedy zrobić? Po prostu wymykać się przed wschodem. Wtedy Oni już się zbierają, aby nie być oświetlonym promieniami słonecznymi. Bo wtedy może stać się mały wypadek w ich wydaniu. Nigdy nie dowiedziałam się jaki, ale inni na pewno. Może nawet widzieli to na własne oczy.
-Co cię sprowadza Hinata? Tatko cię przysłał, abyś przemówiła mi do rozsądku, że żoną nie być tak źle?  - zapytałam. Mogło być to możliwe. Często tak bywało jak nie chciałam czegoś zrobić. Nie wywijałam żądnych numerów, ale teraz ta wyrocznia. Nie chcę nawet do niej iść. Bo jeszcze przepowie mi, ze wyjdę za mąż.
-Nie. Chciałam ci coś powiedzieć. - powiedziała. Ukucnęłam przy krzaku białych róż. Opuszkiem palca wskazującego przetarłam płatki. Delikatne niczym jedwab, może nawet bardziej delikatniejsze. Lecz określić ich nie mogę. Białe róże podchodziły do mojej karnacji skóry. Były podobne, lecz skóra bardziej ciemniejsza.
-Co takiego? - zapytałam
-Nie wychodź za mąż z przymusu - spojrzałam na nią. Spuściła głowę - Nie chcę, aby moja siostra wychodziła bez miłości. W tym nie zgadzam się z ojcem. Powinnaś sama wybrać co dla ciebie najlepsze. A wiem, że w naszej sytuacji miłość ciężko znaleźć. A w dodatku, gdy ktoś jest tak piękny jak ty. Jesteś jedyną z córek cesarza, która jest piękna. Cieszę się, że mam taką siostrę jak ty. Nie mówiłam ci tego nigdy, ale do mojego życia nie tylko wprowadził szczęście Naruto. Też ty! - wypowiedziała. Ukułam się kolcem róży. Krew ciekła leciutko. Krople szkarłatu malutkimi kropelkami zaznaczały ślad na płatkach białej róży. Zostanie na pewno znak po skaleczeniu na kwiecie.
-Dziękuję ci Hinata. - spojrzałam ponownie na nią i wzięłam do ust skaleczony palec, który ssałam, aby krew nie płynęła. Nie chciałam za wiele jej stracić. Było to u mnie dziwne, gdy mało straciłam potrafiłam nawet zemdleć. Byłam na to bardzo wrażliwa. Wypływało mi często mało krwi w dzieciństwie, nic się nie działo. Lecz teraz?! Zmieniło się dużo. Byłam na to przewrażliwiona. Mój stan człowieczy był dziwny. Byłam słaba fizycznie.
Jak każda księżniczka miałam zainteresowania. Inne kochały grać, a ja oczywiście taniec i samotny czas. To te, które kochałam najbardziej.  - Tylko wiesz i tak nie spełnię żądań ojca. Nie będę potrafiła wyjść za całkiem obcego mi człowieka. Musze wyjść z miłości. Inaczej nie podejmę się niczego. - wstałam i uśmiechnęłam się. Zawsze byłam szczęśliwa ze swojego życia. Zobaczymy co jeszcze pięknego w nim się wydarzy. Zobaczyłam teraz, że Hinata odeszła i zostałam sama.  Śniadania nawet nie zjadłam.
-Sakura!! - krzyk ojca. Zauważyłam go na placu. Ruszyłam w jego stronę wolnym krokiem. Nie zrobiłam nic tym razem. Ale co dziwne powinnam poczuć głód. A tu nic! Podeszłam do niego i spojrzałam na twarz. - Uprałaś sukienkę po matce. Cieszy mnie to. Zieleń do ciebie pasuje. Jedziemy do wyroczni.  - zielony jak i różowy. Nigdy nie dostałam innego koloru sukni. Każda miała swoje dwa kolory. Oczywiście moje to różowy i zielony. Chciałabym raz dostać czerwoną i czarna. Te już się znudziły. Wsiedliśmy  do karety. Patrzałam jak mijaliśmy domy i mieszkańców. Wyrocznia znajdowała się daleko na wzgórzu. Były tam drapieżne ptaki, które pilnowały jej groty. Było można zobaczyć zamek lub Ich fortecę. Znajdowała się bliżej niż cokolwiek lecz nikt nie chciał na nią spojrzeć!? Jakby wiedzieli, że spotka nas bolesna śmierć. Wiele ludzi zaginęło z królestwa. Ojciec oczywiście się tym nie przejmuje, bo wie co się stało z tymi wszystkimi ludźmi. Nic nie robił, gdy usłyszał o zaginięciu nawet czwórki dzieci. A mnie serce się krajało jak o tym słyszałam. Nie chciałam, aby małe dzieci zostały zabijane przez te okrutne stwory. Tyle krwi przelane. Kareta się zatrzymała.
-Cesarzu. Dalej nie pojedziemy. Konie się boją. - wypowiedział. Wiadomo. Mój ojciec na pewno tez się bał. Przeklnął cicho pod nosem, co oczywiście nie uszło mojej uwadze. Zawsze tak robił, gdy było coś nie tak. Wyszłam z powozu i tupotałam po skalnej nawierzchni. I tu miały jechać konie? I tak dosyć się namęczyły.
-Sakura poczekaj. Nie możesz. Księżniczce nie przystoi chodzić samej bez straży. - mówił, a ja dalej szłam. Byłam uparta. Jak na księżniczkę aż za bardzo. Denerwowały mnie już te buty. Szłam na upartego. Jeszcze te obcasy. I po co ja się w to plątam? Upadłam. Przecięłam sobie łokieć. Kropelki krwi spływały mi po ręce. Gilgotało mnie przy wewnętrznej części dłoni. Spojrzałam na buty. Obok mojej prawej nogi leżał obcas. No świetnie! Jeszcze mi tego brakowało. Nienawidzę tych butów. Rozebrałam je i wyrzuciłam w przepaść. - Nie rób tego! Twoje nogi będą ranne. Nie będzie to ładnie wyglądać. - stanął przy mnie ojciec.
-Tato umiem o siebie zadbać. Nie potrzebuję takiej bliskiej opieki. Mam osiemnaście lat, a nie pięć. - mówiłam. Wstałam i ruszyliśmy razem do groty wyroczni. Tak jak inni mówili były wielkie dwa ptaki, które latały. A Ich posiadłość. Nawet się nie przyglądałam, gdy szłam po tych wyostrzonych kamieniach. Zostawiałam po sobie ślad krwi, ale nic sobie z tego nie robiłam. Musiałam jak najszybciej znaleźć się u tej wyroczni. Stanęłam przed wielkim wejściem. Słyszałam śmiechy kobiece i wydobywał się stamtąd odór stęchlizny i zaschniętej krwi. Co ta kobieta tam robi? Morduje każdego po kolei? Śmieszne. Stanął koło mnie ojciec zdyszany. Był to spory kawałek. Nigdy mnie to nie męczyło. Byłam jakoś na to odporna. Straciłam trochę krwi. To mnie najbardziej męczy. Nie mówiłam nic nikomu o tym, że pozbywanie nawet kropelki krwi mnie męczy. Było by to dla każdego dosyć dziwne. Psychicznie jestem silna, ale fizycznie? Nic z tego.  Wkroczyłam bosymi nogami do groty. Śmiechy ustały. Szłam z godnością. Nie bałam się, ale mój ojciec trząsł się jak galareta.
-Tato jeśli nie chcesz to sama pójdę.
-Nie, nie zostawię mojej małej córki - uważa nadal, ze jestem jeszcze pięcioletnią dziewczynką. A ja nie chcę być tak traktowana. Tak, osiemnasto letnia dziewczyna traktowana jako nic nie rozumiejące prawie dziecko. Szkoda, że nic nie pamiętam z tych młodocianych lat. Chciałabym pamiętać. Zawsze tak bywa, ze zapominamy to co było najlepsze w tych młodych latach, a pamiętamy najgorsze chwilę. Tak to właśnie ze mną jest. Jestem jak dziecko, które czegoś chce i nie może się doczekać. A teraz chcę wiedzieć co mnie czeka. W co z pewnością nie uwierzę. Zawsze ze mną tak bywa. Doszłam do jakichś ogromnych drzwi, chciałam je pchnąć. Ale otworzyły się same. Poczułam jeszcze większy smród. Jak ta kobieta może tu żyć?
-Wiedziałam, ze przyjdziesz moja droga. Czekam na ciebie od paru godzin. - przyszłość. Hm… Musiała widzieć jak do niej idę. Albo miała wizję, jak idę do niej. Wszystko jest niespodziewane. Wymykające się spod kontroli. Nic nie można kontrolować przy niej. Swoich myśli, uczuć, odruchów. Ona je wyczuje. Jak inne rzeczy. - Przyszłaś tu, aby poznać przyszłość. Ale nie uwierzysz w nie. Będziesz myślała, że to są bujdy. - podeszła do mnie i chwyciła jedną dłoń. Pogłaskała wewnętrzną część dłoni. Poczułam ból na opuszku wskazującego palca. Pociągnęła moja rękę nad garnek, gdzie cos się gotowało. Krople soczystej krwi wpadły do kotła z śmierdzącym naparem. Puściła mi rękę. Chciałam, aby krew przestała mi lecieć. Wzięłam opuszek do buzi i chciałam powstrzymać krwotok. Wybuchła śmierdząca para, która mnie jak i wyrocznie otoczyła. Byliśmy w jej zasięgu. Jej oczy stały się białe. Nie widziałam nawet odrobiny tęczówki. Niczego same białko. Przeniosła się w przyszłość? Dziwnie to wygląda. Odrażająco.
-Przyjdzie jeden z najpotężnieszych dnia, w którym będziesz bawiła się najlepiej. Lecz w paru sekundach twoje życie spłonie w udrękach bólu. Zmieni się całkowicie. Weźmie cię z własnych potrzeb, lecz będzie miał dla ciebie miłą niespodziankę. Wie jedynie o nim On i reszta nieśmiertelnych dusz. Znienawidzisz go za wszystko. Przyjdzie jeden z tych najgorszych dni, w którym będzie zależeć twoje życie. Zakochasz się w co nie będziesz mogła uwierzyć. Odpychasz wszystko. Zostaje ci jedyne wyjście. Wahasz się. Wkrótce wszystko mu mówisz o swoich uczuciach. - zauważyłam jej tęczówki. Schyliłam głowę. Teraz dopiero zauważyłam, że jestem z nią sama w grocie. Ojciec musiał przed chwilą wyjść.
-To ma być moja przyszłość? Będę cierpieć, a potem się zakocham?  - zapytałam. Ona spojrzała na mnie swoim wzrokiem. Był przepełniony prawdą. Więc może życie będzie jeszcze gorsze?! Tylko na to czekałam. Czekałam na dzień w którym będę musiała iść w stronę piekła?! Taka jest moa przyszłość. Będę  musiała się postarać, aby to nie wyszło. Ta przyszłość nie może się spełnić. Odwróciłam się z zamiarem odejścia. Miałam dosyć. Nie chciałam już nic wiedzieć.
-Ale uważaj… W Ich gronie jest ktoś kto będzie chciał natychmiastowej twojej śmierci. Twój ojciec. Potężny, ale nie tak jak On. Będą walczyć o twoje życie lub śmierć. Uważaj. - obróciłam się do niej. Nie dowierzałam temu co słyszę. Przecież to nie możliwe. Ruszyłam dalej w bosych nogach. Chciałam już wyjść na zewnątrz. Nie czuć tego cuchnącego odoru. Nie był przyjemny dla nozdrzy. Dotykałam ściany, aby dojść do wyjścia. Była obślizgła. Za dużo. Dlaczego zawsze w grotach jest tyle odrażających rzeczy i zwierząt. Ukąsiło mnie coś. Oderwałam szybko rękę. Na moim nadgarstku wisiał nietoperz i jakby ssał moja krew. Próbowałam go zrzucić, ale to było na nic. Walnęłam nim o skalistą ścianę. Puścił swoją szczękę z mojej skóry. Wyszłam na powietrze, z nadgarstka zaczęła sączyć się krew. Poobijana dzisiaj jestem. Oderwałam kawałem halki i zawiązałam na ranie. Byłam pewna, ze mógł to być jeden z Nich. Dziwne, ze zachowałam taki spokój. Potrafią się przemieniać w zwierzęta. To ich wszystkich zdolności.
-Nareszcie Sakura. Ile mogłem czekać. Martwiłem się o ciebie. - jak zawsze. Nic nowego. Ojciec martwi się najbardziej o mnie niż o inne. Dlaczego? Tego nawet ja nie wiem. Byłam bardziej obserwowana przez niego, aby nic mi się nie stało niż przez kogokolwiek innego. Wsiedliśmy do karety królewskiej i odjechaliśmy. Jakoś nie wiem po co mi to wszystko. Jest jakoś dziwnie, to uczucie o przyszłości. To nie może być prawda. Z kim będę musiała się związać? Kto jest najpotężniejszy. Chodzi tu o Władce? A może jednego z Nich?! To już by były żarty. Jestem człowiekiem i nic nie może się takiego stać…
Jechaliśmy pędem przez miasto. Zauważyłam piekarnie mojej przyjaciółki. Muszę pójść do niej i powiedzieć o wszystkim. Robiła przepyszny placek jagodowy. Po prosty można było się rozmarzyć przy tym. Ona wie co dobre.
-Tato powiedz mi jedno czemu się tak o mnie martwisz? - zapytałam go. Przeniósł wzrok znad okna na mnie.
-Jesteś moją najmłodszą córką. I jeszcze młoda. Nie mogę pozwolić, aby mojej córce coś się stało. Twoja matka tez mówiła, żebym troszczył się o wszystkie. Przed śmiercią. Lecz usłyszałem dziwne od niej słowa. Lecz nigdy ich nie zrozumiałem. Powiedziała tak: „Nigdy nie wydawaj Sakury za mąż. On po nią przyjdzie. Przepraszam. Kocham was wszystkich” To były ostatnie jej słowa. Ale trzymała ciebie w uścisku. Nie chciała puścić, gdy się narodziłaś. Doktor musiał złamać rękę, aby ciebie wydostać z objęć. A twoja matka nie wybaczyła mi, jakby tobie się coś stało. - mówił. Nie rozumiem tych słów: Nigdy nie wydawaj Sakury za mąż. On po nią przyjdzie. Przepraszam. Kocham was wszystkich… Co one maja znaczyć? Pierwsze wiem, ale drugie. Kto po mnie przyjdzie?! Nie mam pojęcia. Jestem zwykła dziewczyną.
-Czegoś tu nie rozumiem. Jeśli mama powiedziała, że nie masz mnie wydawać za mąż czemu to robisz?
-Dla twojego dobra. Każda księżniczka musi mieć męża, gdy skończy osiemnaście lat. Nie możemy złamać praw. A Rin już nie żyje, więc mogę cię wydać za mąż.
-Złamiesz to co matka pragnęła. Ona nie chciała, abym wychodziła za mąż. Dlaczego robisz przeciwko niej. I o kogo chodzi, że przyjdzie po mnie? - zapytałam - Jeśli matka wypowiedziała te słowa. Wiedziała, ze coś mi grozi. Tato wiesz o co chodziło?
-Nie - mówił i pokręcił głową. - każdy w zamku próbował się tego dowiedzieć, lecz żadne z nas nie dowiedziało się o kim Rin mówiła. Wszyscy już o tym dawno zapomnieli. Nie radze ci do tego wracać. Nie chcą wiedzieć, ze ten ktoś po ciebie przyjdzie. A dotycząc tego balu. Odbędzie się za dwa dni. Masz się przygotować na niego.  I masz wybrać sobie męża. Bo jak nie, ja ci wybiorę. - stanowczy głos ojca. Kareta się zatrzymała. Straż otworzyła. Ojciec wyszedł pierwszy, a ja ostatnia. Szłam przed siebie i stanęłam patrząc w zielone góry. Było w nich pełno jaskiń. Tez mogły się ukrywać tu te stworzenia. Nikt o tym nie wiedział z pewnością. Mogę mieć jedynie przypuszczenia co do tego. Zauważyłam w ogrodzie siostry, które grały w gry. A oczywiście Hinata siedziała i czytała książkę. Lubiła czytać. Bardziej ode mnie. Przyszliśmy do nich. Poszłam do fontanny. Chciałam urwać się z pałacu. Wyjść na miasto. Lecz jak jest ojciec przy nas to nie możliwe. Nie pozwala mi wychodzić. Zawsze się wymykam. W wodzie zauważyłam swoje odbicie.
-Tatku jesteś już. I jak tam przyszłość Sakury? - zapytała Ino ironicznie. I tak im nie powiem. Mogą jedynie się domyślać. Co ich obchodzi jak to z moja przyszłością będzie.
-Nie jest dobrze. Sakura powiesz im? - nie odzywałam się. Odeszłam w stronę wysokiego żywopłotu, w którym kwitły czerwone róże, czasami wpadły rzadkie gatunki. Między innymi były róże czarne i niebieskie. Spotkałam już je. Siostry moje szukały, ale nigdy nie znalazły. Jedynie Hinacie powiedziałam w jakim miejscu może je znaleźć. Nie znalazła. Teraz widzę piękny niebieski okaz. W sam raz dla mojej przeuroczej siostry. Uśmiechnęłam się. Kucnęłam. Wsadziłam w głąb krzaków dłoń, aby dostać kwiat. Urwałam i wyciągnęłam. Szłam w stronę, gdzie siedziały moje siostry… W przepowiedni nie rozumiałem jednego. Przyjdzie ojciec? Ale aj mam ojca. On by chcieć mojej śmierci? Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłam.  Wyszłam z zakątka małych ciemności.
-Tato ty chyba żartujesz. W takim razie wszyscy jesteśmy zagrożeni. - popatrzała na mnie wściekle blondynka i TenTen. Powiedział im o wszystkim. Dobrze, że nie wiedzieli końcówki, że mój ojciec życzy mi śmieci. - Powinieneś ją w nocy wystawić, aby One ją pożarły. Nie chcę jej znać. I nawet niech się nie pokazuje mi na oczy. Żygać mi się chce na jej widok.
-Ino. Słownictwo - powiadomił ją ojciec. Trzymałam kwiat w ręku. Ręka z nim opadła mi wzdłuż ciała. Zawsze mnie nienawidziła, ale nie myślałam, że aż do tego stopnia. Byłam czwarta. Czwarta z pośród księżniczek. Mnie uważa za najgorszą.
-Nie ojcze. Przez nią matka umarłą. Wydała ją na świat, ale co za to zapłaciła?! Życiem. Powinna żyć, a ona powinna w ogóle nie istnieć. Może jest najładniejszą księżniczką, i mądra. Tylko ten świat nie jest dla takiej jak ona - mówiła patrząc we mnie. Hinata patrzała na mnie smutno. Ścisnęłam mocniej róże, kolce wbiły mi się w dłoń. Krew na pewno się sączyła po łodydze i kolcach. Ojciec tego słuchał nic nie robiąc. Może był tego samego zdania. Upuściłam róże. Byłam wrażliwa. Nikt ze mnie nie zrobi już twardej dziewczyny. Nie da się. Jestem do wszystkiego za słaba.
Odeszli w drugą stronę. Patrzałam się na trójkę obchodnych. Sama nie wiedziałam kiedy, ale Hinata stała przed mną. Schyliła się i wzięła róże.
-Czy ja naprawdę jestem taka szkaradna? - zapytałam.
-Sakura nie słuchaj Ino. Nie jesteś szkaradna. Jesteś najpiękniejszą i najmądrzejszą księżniczką jaką znam. Każdy by cię chciał za żonę. Naruto tak samo uważa. Nie martw się Ino, ona zawsze tak ma jak coś nie pasuje. Pamiętaj, że zawsze masz mnie i Naruto. Pomożemy ci - chwyciła mnie i przytuliła do siebie. Wtuliłam się w nią. Dała mi otuchy.
-Hinata nie powiesz nic ojcu. Chcę się urwać na chwilkę z pałacu.
-Sakura, przecież za parę godzin...
-Wrócę przed. - uśmiechnęłam się i oderwałam się od niej. Szłam w stronę bramy. Zatrzymała mnie za rękę. Popatrzałam na nią.
-Poczekaj chwile. - pobiegła w stronę pałacu. Po co mam czekać? Jak będę tyle czekać, to już się ściemni. A tego nie chcę. Usiadłam na ławce czekając na nią. Poczułam na sobie delikatny materiał. Była to peleryna, którą dostałam od niej na urodziny osiemnaste koloru ciemnego różu. Od niej wszystkie rzeczy lubiłam. Nałożyła mi na plecy i założyła kaptur. Zawiązałam sznurek koło piersi. - teraz możesz iść. Nie chcę, aby ktoś cię rozpoznał. Ojciec może cię szukać w wiosce. Jest zdenerwowany, ze ktoś cię porwie. I mówił, ze nie wypuści cię stąd. To lepiej teraz chodź tak. - uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję ci. Jesteś najlepszą siostrą - przytuliłam ja. I zaczęłam odchodzić w stronę bram. Teraz musiałam spotkać się dla mnie z kimś ważnym. Moją przyjaciółką. Musi o wszystkim wiedzieć. O przyszłości, o zniknięciu moim. O wszystkim. Nie pozwolę, aby tak to się skończyło. Nie wyjdę za mąż bez miłości. Musze kogoś pokochać. I tyle. Mam zamiar się spotkać z przyjaciółką czy tego on chce czy nie.

~*~
No następny. Mam nadzieję, ze wam się spodoba rozdział we wszystkich względach. Wiem, ze jeszcze nie pojawił się ON ale będzie. Obiecuję.
Jeszcze nie wiem jaki to paring jak co.

2 komentarze:

  1. *.* notka cudna podoba mi się jak Sakura potrafi się postawić Ojcu A ta Ino to niech się wypcha pff. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. 24 year old Web Developer II Isabella Cater, hailing from Trout Lake enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Model building. Took a trip to Ironbridge Gorge and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spyder. idz teraz

    OdpowiedzUsuń