czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział siódmy


Szłam koło krzewów, gdzie rosły róże było ich tu pełno. Weszłam na druga stronę zamku. Było tu ładnie. Wszędzie rosły krzewy z różami. Wszelkiego rodzaju, tylko znowu nie zauważyłam tego rzadkiego rodzaju róże. Czarny był bardzo rzadki. Na środku było jakby małe oczko wodne. Drzewa. Jak w takim miejscu to może być? Tutaj są wampiry, a jest tak pięknie. Szum sukni dawał o sobie znać. Ocierała się o podłoże. Spojrzałam na gwiazdy, świeciły intensywnie. Ich blask był mocny. Księżyc oświetlał jeszcze mocniej okolicę.
-NARESZCIE!! - usłyszałam krzyk. Spojrzałam się w okno, w którym stała Konan i kręciła głową. Uśmiechnęła się do mnie. Wiedziałam już o co chodzi. - Jutro chcę mieć gotowy ten projekt! - usłyszałam. A niebiesko włosa się spojrzała do tyłu. Najwidoczniej dobrze musiałam zrobić ta suknie. Ale po co jej ona? Skoro On nawet nie zwraca na to uwagi. Czy one tego nie widzą? Albo mi się zdaje. One wszystkie na niego patrzą jakby chciały mieć ten tron tylko i rządzić.
Te wampirzyce są dziwne. Po co im ten tron. Będą miały władzę, ale to nie wszystko. Trzeba dbać o wszystkich, aby mieli co jeść. Dużo ludzi tego nie zrozumie. Podeszłam do oczka. Usiadłam blisko niego. Moje palce lekko ocierały się o taflę wody. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Ale nikogo nie zauważyłam w okolicy. Spojrzałam się na taflę wody. Chwila to nie jestem ja.. Podniosłam rękę. A ten ktoś się na mnie spojrzał.
-Nareszcie. Chociaż na tą chwilę mogę ci się pokazać, Sakura. - patrzałam się na taflę i na tą kobietę, która do mnie przemawiała. Uśmiechnęła się. Miała czerwone oczy niczym krew. Widziałam jej śnieżno białe zęby. Delikatnie gładką skórę, niczym mleko. Włosy splecione do tyłu w kitkę, a grzywka opadała jej na lewą stronę zakrywając oko. Usta wymalowane na krwisto czerwono. Miała na sobie tylko koszule czarną.
-Ja chyba śnie. To głupi sen. Obudź się - klepałam siebie lekko po policzkach, aby się wybudzić. Miałam zamknięte powieki, które otworzyłam po chwili. Ta postać nie zniknęła. Siedziała nadal w oczku wodnym. Patrzałam się na nią.  Mieliśmy te same postacie, ale ona mówiła bardziej melodyjnym głosem i była z wyglądu inna. Bardziej biała.
-To nie sen. Jestem prawdziwa. Wiedziałam, że tak zareagujesz. - uśmiechnęła się. Jej białe kły były widoczne. Była wampirem. A to w dodatku jakim ładnym. Normalnie z nią rozmawiałam. Nigdy jej nie spotkałam. Pierwszy raz widzę takiego wampira. I w dodatku jest w wodzie.
-Ty jesteś w wodzie? I kim ty jesteś? - pytałam. Nie rozumiałam, jak ona mogła być w wodzie. Może to oczko wodne  ma jakąś magiczną moc? Nie, to nie możliwe. Magia nie istnieje. Tak samo jak czarownice nie istnieją. Ale przecież jeśli wyrocznia istnieje to magia musi też istnieć.
-Nie głuptasie. Nie jestem w wodzie. Jestem tobą. Sakura Haruno. A tak naprawdę jestem twoim drugim ja. - wypowiedziała. Co? Jakie drugie ja? Nie mam żadnego drugiego ja. Co to w ogóle jest? Nikt nie ma drugiego ja.
-O co ci chodzi? Jakie drugie ja? I ty nie możesz być Sakurą Haruno, bo przecież jesteś inna. Całkiem inna. Masz inny głos, wygląd. Jesteś bardzo ładna. A to nie jestem ja. A twoje oczy są czerwone, jak u wampira. Czy ty masz coś z głowa? Przecież ja jestem człowiekiem, nigdy nie będę wampirem. - powiedziałam. Dotknęłam opuszkiem palców kwitnącej czerwonej róży. Urwałam ja. W wodzie tez trzymałam lecz czarną. To było dziwne. Może naprawdę rozmawiam ze swoim drugim ja. Ale przecież… Nie to są jakieś niestworzone głupoty.
-Nigdy nie mów nigdy. Los zawsze może się odwrócić. I nie mam coś z głową. Po prostu twoje drugie ja jest wampirem. Nikim innym nie będzie. Musisz się do tego przyzwyczaić. I tak już tego nie zmienisz. Będziesz taka jaka jesteś. Nieśmiertelność jest dobra, tylko trzeba się do niej przyzwyczaić. A ja w tobie dosyć długo tkwię i czekam na ten moment, aby wyjść. Niedługo na pewno nadejdzie. - mówiła. I bawiła się tak samo różą jak ja. Kochałam czerwony kolor, lecz bardziej czarny jeśli o coś konkretnego chodziło. Nigdy nie pokazałam się w czerni nigdzie. Dopiero na balu pokazałam to co uwielbiam. Tą czerń, tan pas. Lecz ta suknia została spalona. Już jej nie mam. Została zniszczona przez Itachiego. Pierwsza suknia, która najbardziej ze wszystkich mi się podobała. To była najlepsza z moich ulubionych sukni, chociaż, że miałam ją krótko, to nic nie szkodzi. Nacieszyłam się ją. Patrzałam na moje drugie ja. Niby to mam być ja? To są kpiny.
-O czym ty mówisz? - zapytałam. Trzymałam nadal w dłoni czerwona róże.
-O tym, ze będziesz wampirem.
-Już powiedziałam to Itachiemu nie będę żadnym wampirem.  Nawet sama sobie tego nie wmówię - wypowiedziałam. Westchnęłam.
-Wrócił już. To na razie. - powiedziała i zniknęła. Widziałam tylko swoje odbicie. Dziwne jest to oczko wodne. Itachi już wrócił? Ile tu przesiedziałam. Góra pięć minut. Oby nie dawał mi tego do picia. Wiem, że muszę trzy razy. Ale nie chcę tego pić. Krew to obrzydlistwo jak dla mnie. Chociaż muszę przyznać, że dobrze mi z tym. Jak on mi dał krwi to poczułam się o wiele lepiej. Nie wiem dlaczego! Westchnęłam. Ona nie może dawać mi siły. Wampirom owszem, ale ja jestem człowiekiem. Normalnym śmiertelnikiem. Wstałam i patrzałam się na swoje odbicie. Nic nie słyszałam, jedynie liście ocierające się o siebie. W odbiciu też zauważyłam Itachiego, który wpatrywał się w odbicie moje.
-Nie. - co było spowodowane, że wiedziałam kieliszek w jego ręku z czerwoną cieczą. Parowała. Czyli była jeszcze ciepła. Znowu mam to pić! Nie chcę. Sam niech to wypije. Spojrzałam się na jego osobę. Teraz wzrok przeniósł na kwiat, który trzymałam. - Powiedz mi, ze nie musze tego pić.
-Musisz.
-To jest obrzydliwe. Sam to wypij. - powiedziałam i odwróciłam wzrok. Nie chciałam już więcej nic od niego. Tylko, aby mi tego nie dawał.
-Piłem już. I mam dosyć. - wypowiedział. - Ten jest dla ciebie. - podał mi. Spojrzałam na niego. Pokręciłam głowa. Nie chciałam tego pić. To nie było dla mnie zdrowe. Chociaż, że to poprawiało moje samopoczucie to nic nie znaczyło. Chwycił mój podbródek, przechylił kieliszek. Czułam ciepłą ciecz jak wlewa do moich ust. Połykałam ją. Nadal się bałam, bo nie wiedziałam co może zrobić jak ją wypluje. I po co on mnie ją karmi? O nie ma sensu. Tez racja, ze nie czuję głodu. Ale nie chcę tego pic. A czy ja kiedykolwiek czułam głód? Nigdy! Jak można żyć bez jedzenia? U mnie można było. Jadłam z przymusu. Wszyscy mnie zmuszali. Chyba wlał teraz więcej. Co każdy ten posiłek było więcej w naczyniu. Odchylił kieliszek. Nie uroniłam teraz ani kropli, ale w kieliszku zostało sporo. Nie chciał mi dać? Czy czekał aż połknę? Spojrzał w górę. Zauważyłam na jego ustach minimalny uśmiech. Puścił mnie, w oknie stało parę wampirzyc wpatrywały się w niego. Popatrzałam na niego. Wypił końcówkę szkarłatu.. Z jednego kieliszka? To dziwne. Nie powinien. Wzruszyłam ramionami. Popatrzałam na wampirzyce. Widziałam ich wściekłość w moją stronę. Ich oczy paliły się czerwienią ze złości. Odwróciłam wzrok, skąd mam wiedzieć o co im chodzi. Nic im nie zrobiłam. To, że do mnie przyszedł nic nie odznacza.  Popatrzałam na niego. Nie trzymał już kieliszka w dłoni.
-Mówiłeś, że nie jesteś głodny.
-Zmieniłem zdanie - wypowiedział. Spojrzałam się na tafle wody. Zauważyłam siebie jako wampira. Patrzałam na siebie i puściłam persie oczko. Byłam zdziwiona tym wszystkim. To nie było moje prawdziwe ja to jakiś absurd. Jestem nikłym i bezwartościowym dla nich człowiekiem. Chciałam odejść, ale Itachi złapał mnie za dłoń. Przyciągnął do siebie. Wpadłam w jego ramiona. Uniósł mnie do góry.
-Co ty wyprawiasz? - zapytałam. Nie wiedziałam  dlaczego to zrobił. Byłam leciutka dla niego. Był przecież silny. Jest wampirem. A oni mają nadprzyrodzoną siłę, wszystko mogą wykorzystać. Mogą nawet z pewnością manipulować ludźmi.  To jest z pewnością najlepsze…
-Biorę cię nad jezioro. Z pewnością chcesz się wykąpać. Widzę to po tobie. - wypowiedziała. Patrzał na mnie. Odwróciłam wzrok nie chciałam na niego patrzeć.. Jego oczy czasami mnie przerażały. Gdy był zimny. To mnie najbardziej przerażało. Wydawał się być spokojny, ale każdy musiał na niego uważać za tą jego władze. Nawet nie wiem czy ma ostrą rękę rządzenia. Mój ojciec miał. Absurdalne dla księżniczek zakazy. Nie odezwałam się. Skoczył. Złapałam się jego szyi. Mój wzrok spoczął na oczku wodnym. Widziałam tam jakiś obraz. Moje drugie ja i kogoś jeszcze. Nie znałam go. Wszystko zamazało się szkarłatem. O co tu chodzi? Jeszcze nigdy takiego czegoś nie spotkałam. Itachi przemierzał się z duża prędkością po drzewach. Było wysoko, za wysoko. Przytuliłam się do niego. Wiedziałam, ze to nie jest dobre, ale co mogłam zrobić. Takich wysokości nie lubiłam. Był zimny, a ja znowu gorąca. Stanął na równych nogach. Postawił mnie. Spojrzałam na to  miejsce. Było tu ładnie. Duże jezioro i wodospad połączony z jeziorem. Zimny wiatr gilgotał mi twarz. Ukucnęłam przy brzegu. Opuszkami palców dotknęłam tafli. Ciepła. Jak w każdym jeziorze. Nie była brudna woda. Dość czysta. Wstałam i odwróciłam się. Wpatrywał się we mnie.
-Odwróć się.
-Po co? - zapytał. On chyba dobrze rozumiał dlaczego. Chciał zrobić mi a złość. A ja nie miałam ochoty się z nim spierać. Pokazałam mu jeszcze, żeby się obrócił.
-Chcę się rozebrać. - odwrócił się tyłem. Widziałam jego plecy. Rozpięłam z boku zapięcie. Suknie spadła na trawę. Zdjęłam rękawiczki, po tym przyszedł czas na bandaż, który nosiłam. Bo oczywiście nikt nie potrafi wynaleźć porządnej do tego rzeczy. Najlepiej, aby w ogóle tego nie nosić. To i tak przeszkadza. Zdjęłam buty i także majtki. Weszłam do wody. I wskoczyłam. Nurkowałam. Płynęłam przed siebie do wodospadu. Wynurzyłam się zarzucając włosy do tyłu. Przykleiły mi się do pleców. Czułam na sobie wzrok mężczyzny. Nawet na niego nie spojrzałam. Nie obchodziło mnie to. Płynęłam dalej pod wodospad. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam płynąć. Dziwne! Itachiego nie było przy brzegu. Może idziesz poszedł. Płynęłam nadal tyłem. Wpadłam na coś bardzo twardego.
-Ałłł… - jęknęłam. Co lub kto? Na co natrafiłam. Jak skała. Ale jaka zimna. Odsunęłam się trochę do przodu. Było tu głęboko. Nawet nie sięgałam dna jeziora. Obróciłam się całą sylwetką. Itachi stał niedaleko i w dodatku nagi. Nie wiedziałam go całkiem i dobrze nawet nie chcę. Zakryłam  lewą ręką piersi, bo było mi trochę widać. Nawet go nie słyszałam jak wchodzi do wody.   - jak ty tak szybko?
-Jestem wampirem to u nas normalnie. Nawet nie usłyszałaś, co? - zapytał. Pokręciłam głowa. Nie myślałam, że on też będzie się kapał. A może jego coś do tego zmusiło. Czułam jak wzbiera we mnie gorąco. Myślałam, ze wszystko widzi. Całe moje ciało. Widzi wszystko pod wodą. Jego oczy świeciły się na szkarłat. Patrzał się ciągle na mnie. Moje policzki musiały być już lekko różowe. - Nie tak łatwo człowiekowi nas usłyszeć. I chyba nigdy nie będzie. - odwróciłam od niego wzrok nie miałam ochoty na niego patrzeć. Nie teraz był cały nagi. To mnie peszyło.
-Co ty tu robisz? Nie powinieneś być tam? - zapytałam pokazując na brzeg. Spojrzałam się na jego twarz. Jego oczy wpatrywały się ciągle na mnie.
-Może i powinienem, ale nie chciałem. - wypowiedział. Nie patrzałam już na niego. Tylko odwróciłam wzrok. Zawiał lekki wiatr. Pobawił się moimi kosmykami i z pewnością jego też. Lekko spojrzałam na niego. Kosmyki włosów przykleiły mu się do twarzy. Wyglądał ładnie, za ładnie. Jak u wampirów to normalne. Czemu każdy z nich jest przystojny? Zawsze tak jest. -Nie jedna by dała wszystko by zobaczyć mnie nagiego. A ty masz taką  sposobność w tej chwili. - dokończył. Spojrzałam się na jego twarz. Może i był przystojny. Sama nie wiem czy komuś się pokazywał nago. Teraz mnie to najmniej obchodziło.
-Nie jestem taka jak inne. - mówiłam. Lustrowaliśmy siebie wzrokiem.
-Właśnie o to mi chodziło.  - księżyc jakby przybrał na blasku, a jego skóra stała się jeszcze bielsza. Wyglądało to pięknie. Widziałam na jego twarzy malutki uśmiech. Znowu? Co on kombinuje?  Już mnie zaczyna denerwować po woli. W spokoju nie można sobie popływać, bo napatoczy się jeden wampir.
-Jesteś nie wychowany - wypowiedziałam. Ten się zaśmiał trochę głośniej. - To nie śmieszne. Zachowujesz się jak dziecko. - widziałam jego uśmiech na twarzy. Może miał śnieżno biały, ale mnie to nie obchodziło. Był strasznie natarczywy. Tak się zachowuje tylko dziecko.
-Dawno przestałem być już dzieckiem. - podpłynął do mnie. Widziałam jak na mnie patrzy. Taki przeszywający wzrok co wcześniej widziałam. Wziął moją rękę z piersi. Przejechał zimnym palcem po moim obojczyku - Chcesz się przekonać. - całkowicie zwariował. Odpłynęłam od niego. Śmiał się głośno. - Żartowałem tylko. - płynęłam dalej. Czułam na sobie jego wzrok. -Nie będę ci się już narzucał - spojrzałam na niego, ale nie było go tylko same pręgi w wodzie. Spojrzałam na brzeg, zaczął wychodzić z wody. Obróciłam się do niego plecami. Nie chciałam na to patrzeć. Czułam cały czas na sobie jego wzrok. Westchnęłam głęboko. Płynęłam teraz do brzegu. Już mi się odechciało pływania.
-Odwróć się. - nakazałam mu. Nie chciałam, aby widział mnie nagiej.
-Już cię całą widziałem, więc śmiało możesz wyjść. - patrzałam się na niego wrogo - Mogę zobaczyć wszystko co chcę czy to noc czy tez pod woda.
-Co cię tak w tym interesowało?
-Mnie interesuje wszystko, a przede wszystkim ty, Sakura - patrzał nad na mnie. Teraz wiedziałam, że i tak widzi jakie mam ciało. Odwrócił się. A jednak zrobił to dla mnie.
-To czemu nie spojrzysz na Karin lub inną wampirzycę. Przecież masz je blisko. Możesz każdą podglądać kiedy chcesz. - ubrałam się szybko. Nie obchodziło mnie czy coś widzi czy nie. Teraz było lepsze wrażenie tego wszystkiego. Czułam się dobrze i odświeżona. Zapięłam suknie.
-Może i tak - usłyszałam przy uchu. Nie wzdrygnęłam się nawet. Skąd on wiedział kiedy się ubrałam. A może patrzał.  - Tylko, że one mnie nie interesują. Jak widzę, że ubierają się tak tylko dla mnie to mam tego dosyć. A ja nie szukam takiej, która chce mieć jak najlepszy strój. U mnie w zamku tylko takie są. Może to się wreszcie zmieni. - nie miałam żadnego ramiączka na ramionach. Suknia była bez. Jego dłonie ścisnęły lekko przedramiona. Był przyjemnie zimny.
-Niby chcesz je zmienić? Tego nie da się zrobić. One robią to nie dlatego, ze kochają. Tylko dla władzy. A ja zawsze chciałam się jej wyzbyć.
-Przecież jesteś ostatnią z księżniczek. Tobie ostatniej należał się tron - mówił. Obróciłam się do niego. Pokręciłam głową.
-Wcale nie. Mój ojciec zrobił tak, ze ostatnia z księżniczek dostanie tron Japonii. Nigdy tego nie chciałam. Przeciwstawiając się ojcu, przeciwstawiałam się samej sobie. Zawsze pragnęłam od tego uciec. Przeklinałam jeszcze, ze urodziłam się księżniczką. Lecz teraz już go nie dostanę i nawet nie chcę. - dokończyłam. Nie spojrzałam na niego. Wiedziałam, że się na mnie patrzy. Poczułam jego zimną dłoń na podbródku. Unosił ku górze. Spojrzałam się na niego.
-Ty nawet nie wiesz.
-Czego? - zapytałam.
-Co twoja siostra robi teraz w pałacu. Szukają cię, ale nie znajdą. Ona chce cię odnaleźć. Byłem u niej.
-Czekaj. Moja siostra? Czyli, że jedna żyje? I po co byłeś u niej?
-Tak, twoja siostra. Bodajże ma na imię Hinata. A byłem u niej, aby powiedzieć, że już nie wrócisz do nich. Teraz masz nową rodzinę. I nie mogę pozwolić ci na powrót do pałacu. - mówił. On oszalał. Ja nie chcę z nimi zostać. Chociaż niektórzy są dobrzy, to mnie nie interesuje. Chcę wrócić do pałacu, tam jest mój prawdziwy dom. Nigdzie indziej.
-Wy nie jesteście i nigdy nie będziecie moją rodziną. - odwróciłam się do niego plecami. Dmuchnął mi swoim oddechem w szyję. Przeszedł mnie dreszcz po plecach. Jak lód. Takiego oddechu jeszcze nie czułam. Dopiero teraz. Stał za mną, całkiem blisko. Westchnęłam.
-Czyżby? Nie wiesz co cię czeka za dwa lata. Nie możesz nic wiedzieć. I ci gwarantuje, że będziesz z nami, - nachylił się nade mną. Czułam lodowaty oddech przy uchu. - całą wieczność. - drgnęłam. Wampir żyje wieczność, a on chce abym i ja żyła? Nie ja się na to nie zgodzę. Urodziłam się człowiekiem i tak ma zostać. Chce mnie zamienić w wampira? Nie dam się. Oj nie.
-Powiedziałam już to, że nie zostanę wampirem - zaśmiał się. Jego ręce znalazły się na moich łopatkach i wędrowały ku górze. Trzymał na mojej szyi. Dwoma palcami przecierał dwa wkucia po jego kłach. Przechylił mi lekko głowę.
-A ja sądzę, że zostaniesz - przetarł mi swoim językiem dwa miejsca. Drgnęłam przy tym. Nie byłam do tego przyzwyczajona, ze ktoś mi w taki sposób leczył rany. Wiem, że pozostaną blizny po tym ukłuciu.
-Dlaczego? Dlaczego wtedy na balu mnie ugryzłeś? - zapytałam. Patrzałam się na taflę wody, gdzie odbijał się księżyc. Widziałam swoje odbicie i Itachiego. Zawiał wiatr, jego włosy lekko musnęły mój policzek. Jego zapach był przyciągający, aż za bardzo. Ich tez charakteryzuje duża woń, która przyciąga każdego człowieka. Oni tak zwabiają. Nawet swoim wdziękiem.
-Hm… - wymamrotał - Chciałem zobaczyć co przeżyłaś przez te osiemnaście lat i  zobaczyć co myślisz. Dziwne, że się nie bałaś. Każdy się boi wampirów. Nie mów mi, ze czekałaś na śmierć? - zapytał śmiejąc się. Spojrzałam na niego od tyłu. Właściwie to czasami chciałam umrzeć. Nikt o tym nie wiedział. Popatrzałam na wewnętrzną część dłoni. Na prawej miałam same rany po kolcach róży. Nie maiła bym, gdyby siostra nie nadepnęła mi na nią specjalnie.
-I czego się dowiedziałeś? Że byłam traktowana przez siostry jak śmieć? To chyba każdy wiedział w królestwie. Nie byłam im do niczego potrzebna. Oskarżyli mnie o to, że zabiłam matkę. Może mieli rację. Urodziłam się ostatnia i mnie tu powinno nie być. - wypowiedziałam. Racja nie chciała już dalej żyć. To nie było dla mnie. Wolałam już odejść stąd do mojej matki. To byłoby lepsze i tak nigdzie nie znalazła bym szczęścia na ziemi.
-Zastanów się co mówisz. Twoja matka nie byłby z tego zadowolona.
-Skąd możesz wiedzieć nie znałeś jej. - wypowiedział. On odchodził do jakiś krzewów. Przykucnął. Wziął w rękę jeden z krzewów, a raczej jakiś kwiat. Podeszłam do niego od tyłu. Spojrzałam się przez ramię. W dłoni trzymał kwat. Wstał. Obrócił się do mnie.
-Wiesz co to jest?
-Tak. Kwiat. Lilia. - uśmiechnął się. Była cała biała. Ten kwiat był piękny do bukietu jak szło się tez do kobierca małżeńskiego.
-Są tez tu rzadkie gatunki, ale ludzie nie mogą ich znaleźć. - wypowiedział. Jego czerwone oczy wpatrywały się we mnie. Wiedziałam o co mu chodzi. Wywróciłam oczami. I niby ja mam poszukać.
-Tak samo jak nie można czarnej i niebieskiej róży znaleźć. - wypowiedziałam, spojrzał na mnie. Odwróciłam się i szłam wzdłuż jeziora. Wpatrywałam się w krzaki. I po co ja w to gram? On nic nie rozumie. Ja jestem głupia śmiertelniczką. Już niedługo. Daleko nie pociągnę przy nim. Na pewno ma jakiś plan zabicia mnie… Czułam na sobie Jego wzrok. Zatrzymałam się. Szum sukni ocierającej się o trawę. Ukucnęłam. Zauważyłam w głębie coś niebieskiego. Sięgnęłam po to. Urwałam łodygę. Spojrzałam na kwiat. Jego kwiat był niebieski. To są rzadkie kwiaty. Nie często widzi się takie lilię takiego błękitnego koloru. Czułam go z tyłu, za sobą. Chwycił mój kwiat. On jest dziwny. Czemu zajmuje się kwiatami? Zauważyłam niedaleko inny kwiat.
-Wiesz jaki to kwiat? - ukucnął z tyłu za mną. Razem patrzeliśmy się na ten kwiat. Wiedziałam doskonale jaki to kwiat. Odcień ciemnego różu.
-Orchidea
-Widać, ze się trochę znasz. Znam się na kwiatach - uśmiechnął się.
-Może na kwiatach tak, ale na kobietach nie. - wstałam. Wstałam - A o mnie jeszcze dużo nie wiesz. - ruszyłam w stronę mojego byłego domu w mieście. Tam, gdzie tkwił pałac. Chciałam znaleźć się na granicy i trochę popatrzeć. Zobaczyć jak sobie inni radzą. Wiem, ze była katastrofa wszystkich w pałacu pozabijano. Stanęłam koło jednego drzewa, i dłoń trzymałam na korze. Patrzałam się na pałac. Widziałam jak świece się pala. Wszystko mogło się tam stać. A ja nie mogę się tam znaleźć, aby Hinacie pomóc. Jedynie jak jest słońce mogę coś robić. Oni wtedy nie mogą wychodzić.
-Nie mów mi, ze za tym tęsknisz? - zapytał - Tam ciebie traktowali inaczej. Powinnaś wiedzieć, że nie powinnaś tam się urodzić. Twoje miejsce jest wśród nas.
-Nie. Ja jestem człowiekiem nikim więcej. Spójrz na siebie i na mnie. Jesteśmy z dwóch innych światów. - patrzałam się na pałac. Noc jeszcze się nie skończyła. Gwiazdy mówiły o swojej obecności wraz z księżycem. Dawały o sobie znać. Ich blask oświetlał okolicę. Mnie wraz z Itachim zasłaniał cień z korony drzew. Nas na pewno nie było widać. Chwycił moją dłoń, która znajdowała się na korze. Na drugiej też poczułam jego rękę. Opuszkami palców zmierzał ku górze.
-To nie ma nawet znaczenia z jakich światów pochodzimy. Ty nie znasz prawdziwej siebie. - powiedział. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Jego głowa znalazła się bliżej mojej szyi, a raczej usta. Odchyliłam lekko. Widziałam w tym wszystko coś dziwnego. Często pił moja krew. Musiała mu smakować, albo jeszcze z jednego powodu, ale z jakiego?! Pokazał swoje kły. Wbił się brutalnie w moją szyję. Jęknęłam z bólu. Bolało, ale co ja mogłam zrobić. On jest wampirem i ma większą siłę. Czułam jak wysysa ze mnie krew. Oszaleć można. Mam dość tego wszystkiego. Może mi czytać w myślach ile chce, ale i tak nie mam nic do ukrycia. Poczułam jak tracę siły przez niego. Chyba to wyczuł, bo złapał mnie w talii i trzymał abym mu nie uciekła. Stykałam się z nim moimi plecami. Musiał czegoś naprawdę szczególnego szukać skoro tak długo pił moja krew…
Wyjął swoje kły z ciała. Przejechał mi językiem po ranie, która zrobił. Odchylił się. Trzymał mnie nadal. Nie zamierzał puścić.
-I co smakowało? - zapytałam. Patrzałam na niego. Trochę miał krwi na ustach, ale zlizał ją. Nie brudził się nawet nią. Chyba każdy z doświadczonych już się nie wybrudził. Ciekawe czy wampiry mogą mieć dzieci?! Co mnie to. To nie moja sprawa.
-Bardzo - uśmiechnął się. Kły miał jeszcze na wierzchu. Schował je. Oddychałam głęboko. Straciłam dosyć dużo krwi. On na to nie zwracał uwagi. Musi poić mnie krwią, aby dla siebie mieć. Trzymał mnie nadal.
-A ja myślałam, ze już nie jesteś głodny
-Nie byłem. Byłaś moim deserem - zaśmiał się. Westchnęłam. On jest straszny. Deserem to chyba będę na co dzień.
-Czego szukałeś? - popatrzałam na niego. Jego szkarłatne oczy przybrały bardziej ciemny czerwony odcień. Jego ciało stawało się cieplejsze. Jednak po krwi mają ciepłe ciała. To jedyny ich odruch, gdy stają się ludźmi. Fizycznie to nie możliwe, ale widocznie ludzka krew ich pobudza, a raczej ich komórki. I przez parę chwil są ciepli.
-Pewnej małej informacji. Znalazłem ją… Jesteś domyślna. - wziął mnie na ręce. Moje ręce oplątałam wokół jego szyi. Wiedziałam, ze na mnie patrzy. Moje oczy się kleiły z braku krwi. Moja głowa opadła delikatnie na jego tors , a ręce obniżyły na tors. Ścisnęłam strzępek czarnej koszuli. Czułam piękny zapach, którego nikt nigdy jeszcze nie miał. Czułam jak się zatrzymuje. Lekko otworzyłam powieki, byliśmy koło zamku. Wskoczył na balkon i popchnął okno, które było otwarte. Posadził mnie na łóżku. Byłam w tym samym pomieszczeniu co rano. Kręciło mi się w głowie. Za mało miałam krwi. Zauważyłam przed sobą jasno zielony materiał z jedwabiu. Spojrzałam na mężczyznę. Chwyciłam materiał. To musi być piżama. W dodatku krótka. Powariował. Nie jestem wampirem, nie lubię pokazywać własnego ciała. Odszedł ode mnie, ale nie wychodził z pokoju. I tak nie warto się chować za parawanem skoro on i tak może mnie podglądać. Westchnęłam. Spojrzałam do tyłu, stał i wpatrywał się w coś co trzymał w ręku. Nie wiedziałam co to jest. Ale chyba jakiś naszyjnik. Nie wiem. Wstałam i rozpięłam suknie, która spadła na podłogę. Nie obchodziło mnie co wampirzyce powiedzą o mnie.... Co dziwne on na nie, nie zwracał uwagi?! Powinien. Przecież szuka żony. Założyłam na siebie piżamę. Sięgała mi do połowy ud. Majtki miałam czerwone w koronkę, lekko widać było mi w nich półdupki. Próbowałam rozwiązać bandaż, ale nie mogłam. Westchnęłam zrezygnowana. Poczułam zimne ręce pod piżamą, rozwiązywał mi supeł. Odwijał mi bandaż. Czułam się bardzo dziwnie. Nie robił tego nikt nigdy, bo nie chciałam mieć pokojówek i służących. Przy końcu, gdy chciał zabrać już bandaż zahaczył o moją pierś.
-Przepraszam. - chociaż czułam w jego głosie coś dziwnego. Nutkę radości? Nie, to mi się zdaje. Nie może tak być. Była bym pewna, że on z radością to mówił.
-Nic się nie stało. Ale po co to zrobiłeś? Poradziłabym sobie. - spojrzałam na niego. Uśmiechnął się.
-Wiem. - odszedł. Usiadłam na łożu. Tu się mieściły dwie osoby, nawet więcej. Po co mu takie łóżko. Nie wiem. Przykryłam się kołdrą, i odwróciłam się do niego plecami. Czułam nadal na sobie jego wzrok. Poczułam zgrzytanie jakby metalu. Musiało to być co wcześniej trzymał. Ten naszyjnik. Przymknęłam powieki, byłam śpiąca już. Ostatnie co poczułam, to ciężar na łóżku. A potem już nic. Zasnęłam myśląc co przyniesie jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz