czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział ósmy


Zaczął się następny dzień. Szkoda, że to nie był sen. A tak bardzo chciałam, aby to wszystko się nie wydarzyło. To, ze spotkałam wampiry i z nimi jestem. Lecz… Właśnie to wszystko jest rzeczywistością. Nic w tym świecie nie będzie snem. Wszystko co tu widzę czy też robię jest prawdziwe. Niczego nie ma co jest w śnie. Gdybym się uszczypnęła bolałoby, a w śnie prawie nic nie boli. Dwoma palcami przetarłam dwa wypukłe miejsca na szyi. Chyba miałem je czerwone, bo bolało jak dotykałam. Niedaleko mnie stał kieliszek z krwią. Nawet go nie ruszyłam. Nie chcę tego już pić. Zawsze po kieliszku krwi czułam się dobrze. A jeść mi się w ogóle nie chciało. Myślałam teraz jedynie o jednym. O siostrze. Chciałam się z nią spotkać i porozmawiać o wszystkim. I pomóc. Tylko, że on mnie z pewnością nie puści. Jak mówił, teraz moje miejsce jest pośród nich. Tylko, że ja nie chcę tak! Chce być wolna, a tu tak samo nie będę wolna. Teraz mogę uważać się za ich więźnia. Podkuliłam nogi do klatki piersiowej, oplotłam je rękoma. Głowę ułożyłam na kolanach. Wpatrywałam się przed siebie. Ściana była ciemna, jak wszystko w tym pomieszczeniu. Nic prawie nie wiedziałam, jedynie zarysy. Usłyszałam skrzypienie drzwi. To chyba mnie nawet nie zbudziło z transu. Westchnęłam. Spojrzałam w bok, gdzie stał kieliszek z szkarłatem. Itachi stanął koło kieliszka. Odwróciłam głowę w inną stronę. Już się ze mną nie patyczkował.  Chwycił mój podbródek, i przechylił kieliszek. Ciecz wpłynęła mi do ust. Połykałam ja małymi łyczkami. Kołdra odchyliła mi uda. Mały dekolt odkrywał mi piersi. Dłońmi opierałam się o posłanie. Nie spojrzałam na niego. Tylko na jego tors. Miałam dosyć! Ta krew miała stać się moim trybem życia? Człowieka nie może się stać. Puścił mnie, a kieliszek zniknął. Wytarłam sobie usta od cieczy. Szedł do wyjścia.
-Itachi? - zapytałam. Spojrzał się na mnie - Czy mogłabym iść do wioski?
-Nie. - wypowiedział.
-Dlaczego? - pytałam. Zawsze coś stało na przeszkodzie, lecz tym razem co to było? Przecież mu nie ucieknę. Dlaczego musze z nimi całe dnie spędzać? Nie mogę tak ciągle. Chce inaczej żyć. Co wampir może wiedzieć? Nic. Nigdy nie zrozumieją człowieka.
-Twoje miejsce jest tutaj. Nigdzie indziej. Nie wypuszczę cię. - powiedział. Westchnęłam. Wiedziałam, ze tak powie. Jestem więźniem. A może zabawką? Nienawidzę od dzisiaj wampirów. Co niektórych. Jak mi zrobi cos jeszcze to jeszcze bardziej go znienawidzę. Zacisnęłam dłonie w pięść.
-Nie musisz ciągle mnie pilnować. Wrócę. - powiedziałam mu. Patrzał się na mnie szkarłatnym wzrokiem. Jego szkarłat był przeszywający. Nie wiedziałam co mu się stało. Ale chodził jakiś zły. Na wszystko mówił teraz nie.
-Powiedziałem już nie! - odchodził
-Ale.. - nie dokończyłam. Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zeszłam z łóżka. Był dzisiaj jakiś dziwny, musiało się coś stać z nim. Nie zachowywał się tak wczoraj. Wzruszyłam ramionami. Wstałam z łoża i powędrowałam do okna. Odchyliłam lekko zasłonę. Słońce dawało o sobie znać. Było gdzieś przed południem. Zasłoniłam powrotem. Chciałabym się wydostać na zewnątrz. Tam jestem inna. On tego nie rozumie. Jedna łza spłynęła po policzku. Wytarłam ją szybko. Zauważyłam na tym samym miejscu suknie wczorajsza. Podeszłam do niej. Zdjęłam piżamę. Zawinęłam sobie bandaż na piersi. Założyłam halkę. Na to materiał z sukni. Zapięłam z boku. Nałożyłam rękawiczki czerwone. Leżała spinka ta co wczoraj. Spojrzałam lustro. Upięłam do góry włosy. Nie obchodziło mnie jakie ma widzimisię. Jestem pośród wampirów i musze uważać. Znam tylko Konan, więc do niej pójdę. Pościeliłam łoże. I szłam do wyjścia. Przemierzałam teraz korytarz. Zauważyłam wampirzyce.
-Spójrzcie zabawka naszego pana idzie. Ma znowu tą sama suknie - zaśmiały się. Nie obchodziły mnie te komentarze. I nie potrzebowałam drugiej sukni. Ta mi tu wystarczyła. Chociaż ona mi mówi co wczoraj się wydarzyło. Cóż trudno. Przeszłam koło rodzinnego obrazu Itachiego. To niemowlę nie dawało mi spokoju jakbym znała je skądś. I tan amulet, wydawał się tez znajomy. Wzruszyłam ramionami. Mylę się zapewne… Ruszyłam dalej i skręciłam w ciemny zaułek. Usłyszałam szybkie głosy kogoś, ale nie rozumiałam ich. Wrota otworzyły się przede mną. Zauważyłam Konan i Karin rozmawiały ze sobą o czymś. Rudo włosa wampirzyca spojrzała się na mnie. Weszłam do środka. Patrzała na mnie z wyższością. Weszła za parawan, chyba nie chciała abym widziała jej ciała. Coś mi się zdaje, ze one nie noszą bandaża na piersiach. To u wampirzyc się wyróżnia. Usiadłam na sofie. Wpatrywałam się w Konan jak jej wszystko ubierała. Czyli tez była od tego. Nie chciałabym znosić tych wszystkich krzyków od niej.
-Konan mam do ciebie parę pytań - powiedziałam. Miałam ich mnóstwo, ale mogę zadać tylko parę. Nie mogę jej zamęczyć pytaniami, na które chce coś wiedzieć.
-Mhm… To pytaj - wypowiedziała za parawanu, gdzie robiła coś z sukienka, która zaprojektowałam.  Zastanawiam się dlaczego one tak chcą pokazać mu swoje ciało. Myślą, że zakocha się w tym? Przecież tu nie o to chodzi. Nie powiem jej tego, załamie się. Niech robi wszystko dalej. Może uda się jej, nikt tego nie wie.
-Dlaczego nie mówicie do Itachiego po imieniu? - zapytałam. Byłam tego ciekawa. W całym zamku tylko ja mówiłam mu po imieniu, a nie wiedziałam dlaczego. Tylko z ich ust padało słowo Panie. Nic więcej. Musi to cos znaczyć. Nie znałam go tak dobrze, ale może to rodowód pochodzenia.
-Nie możemy. To są nasze reguły i zasady, które wampir musi przestrzegać. - powiedziała. Oni tez je mają? To wszędzie musi tak być.
-To dlaczego ja mogę?
-Hm..
-Czy to nie proste?! - powiedziała głośniej Karin. - jesteś człowiekiem. Nie masz takich reguł nałożonych jakie mamy my. Nie pochodzisz z krwi wampira. Nie musisz naszych zasad przestrzegać. Jak to mówią taki człowiek mały i kruchy może wszystko. - westchnęłam cicho. To prawda co mówiła. Jestem krucha i to strasznie. Psychicznie jak i fizycznie też. Nie nadaję się na nic. Widać wampiry są lepsze od ludzkich istot… My jęczymy jak się ukujemy. A oni nawet nie pisną, są wytrwali. Jak skała!
-A czemu wy nie mówicie po imieniu? Są jakieś zasady i reguły, ale to nie znaczy że nie możecie. Musi być coś jeszcze.
-I jest - powiedziała Konan. - nasz pan jest pochodzenia szlacheckiego. Odnosimy się do niego godnie. A gdy ktoś źle się wyrazi, to zabija na miejscu. Nie patyczkuje się. Nie chce mieć nieposłusznych podwładnych. Wszyscy muszą go się słuchać. U ciebie jest jakoś inaczej. Nie zraża go to, ze mówisz do niego po imieniu. Może rzeczywiście robi to, to że jesteś człowiekiem. Nie mam pojęcia. - mówiła. Więc on pochodzi z szlachty. To było akurat normalne. Jest Uchiha. A to nazwisko jest szlacheckie. Nie widziałam jeszcze jak zabija! Nawet nie chcę się przekonać.
-Tak. I za to każda wampirzyca go kocha. Nie jesteś wampirzycą, więc nic nie zrozumiesz. A nasz pan by w byle jakim człowieku nie zakochał się. To co widziałam wczoraj było przypadkiem. Ty go do tego namówiłaś. - zastanawiałam się o co jej chodzi. Ta wampirzyca jest naprawdę dziwna. Przecież na co mogłam wampira nakłonić.
-Gotowe - wszedł ktoś do pomieszczenia. Był to jeden z wampirów. Miał blond włosy zawinięte w kitkę i grzywkę na lewe oko. Cerę białą jak kreda. Oczy błyszczały mu na czerwono. Był przystojny, ale nie za bardzo. Każdy wampir był przystojny, ale chyba najprzystojniejszy był ich władca.
-Konan - rozbrzmiał melodyjny głos. - nasz pan cię wzywa. Chyba ma do ciebie jakąś ważną sprawę. Wygląda na bardzo poważnego. Nie wiem co mu się stało dzisiaj - usiadł obok mnie na sofie. - jest jakiś dziwny. Nawet nie chce krwi wypić. Ktoś musiał mu zajść za skórę. Ciekawe kto?! - i uśmiechnął się. Nie znałam go, wyglądał na miłego. Zauważyłam jego śnieżno białe kły.
-Sakura za chwilę dokończymy naszą rozmowę. Tylko pójdę do naszego pana porozmawiać w takim razie. - odeszła w mgnieniu oka. A Karin wyszła za parawanu.
-No, no, no kogo my tu mamy. Nasza diablica. I jak idą przyszykowania do rozkochania naszego pana w Tobie? Widzę, ze zmieniłaś styl na bardziej wyzywający. Naszemu panu na pewno się spodoba. - zaśmiał się głośno. Widziałam jak na nią patrzy. Podobało mu się to co widział. Uśmiechnęłam się lekko. Może on cos do niej czuł? Ona mogła tego nie zauważyć nigdy, bo patrzała wyłącznie na Itachiego.
-Zamknij się! Nie twój interes. Patrz na siebie. Jesteś nic nie warty. - odchodziła do wrót. Zamknęły się z trzaskiem za nią.
-Kochasz ją? - zapytałam. On spojrzał na mnie czerwonymi oczami.
-Czekaj ja cię znam… ty jesteś tą kobietą z zamku? Ach tak nasz pan przyniósł ciebie tutaj. Zastanawia mnie tylko po co. Mógł cię zabić. - podrapał się po brodzie - Nie mam nic złego na myśli. Tylko, ze to nie w jego stylu przytargać człowieka do tego zamku. I to tak widać? - zapytał. Uśmiechnęłam się.
-Widać to po twoich oczach. Czemu nie pójdziesz do niej i tego nie powiesz? - zapytałam.
-Nie ma szans ona kocha naszego pana.
-A on za nią nie przepada. Zawsze możesz się postrać o to, aby się w tobie zakochała - uśmiechnęłam się. Patrzał na mnie, a ja jedynie patrzałam w okno, które było zasłonięte. Chciałam się z tego zamku wydostać. Siedzenie tutaj mnie wymęczy. A jeszcze picie krwi. To mnie już całkiem wymęczy. On wstał i ruszył do wyjścia.
-Masz rację, dziękuję ci. - wyszedł. Zostałam sama. I co ja mam robić. Wstałam i powędrowałam do wielkiej szafy. Otworzyłam ją. Teraz zobaczyłam ile jest tu sukien. I w dodatku pięknych. Dlaczego oni ich nie noszą? To jest cos przepięknego. Przeglądałam je. Oni nie mają gustu czy jak? Jeśli chcą mu zaimponować to trzeba być tylko sobą nikim więcej. To jest we wszystkim podstawa! Moja uwagę przykuła jedna z sukien. Różowa. Lubiłam ten kolor. To była podstawa u mnie jak byłam w pałacu. Zawsze dawali mi różowy. Wyjęłam ją i spojrzałam na nią dokładniej. Z tyłu nie było żadnego zamka, był sznurek, którym się zawiązywało. Na piersiach w dół był wzorek. W dół pomarszczona. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Odłożyłam suknie i zamknęłam szafę.
-Podoba ci się?
-Bardzo. - westchnęłam. Konan do mnie podeszła i otworzyła szafę. Wzięła suknie w swoje dłonie. Wręczyła mi ją. Patrzałam na nią wzrokiem mówiącym, ze nie chce.
-Weź ją. Uszyłam ją dla Karin, ale nawet jej nigdy nie założyła. Powiedział, ze to nie jest dla niej kolor.  Nikt z zamku jeszcze nie ubrał różowej sukni. Żadna wampirzyce jej nie chciała. A myślę, że tobie ona pasuje. - powiedziała. Chwyciłam materiał sukni. Dlaczego one nie chciały? Przecież ciemne kolory nie są popularne tak bardzo… one tylko mówią o tym kim się jest. Nic więcej! Pokazała mi na parawan. Weszłam za niego. Jak będziesz zdejmowała suknię to też bandaż z piersi.
-Co? Dlaczego?
-Ta suknie już za to służy. Będzie ci podkreślało twoje zarysy piersi i talii. Zobaczysz. - zrobiłam tak jak kazała. Założyłam sukienkę. Zauważałam sobie z tyłu też na supełek  sznurki różowe. Poprawiłam ja. Podała mi buty różowe. Założyłam. Wyszłam za parawanu. - A nie mówiłam! Pięknie w niej wyglądasz! Jeszcze tylko brakuje jednej rzeczy. - w jej reku układało się coś barwiąc na czerwony kolor..  W rezultacie powstała średnia czerwona róża. Wpięła mi we włosy delikatnie. Obróciła mnie. Przede mną stało lustro. - tak właśnie wygląda piękna księżniczka. - Spuściłam głowę. - Stało się coś? - zapytała
-Nie, nic. - odeszłam od niej i usiadłam na sofie. Księżniczka? Nie chcę już nią być. Nie mogę wyzbyć się przeszłości. Od moich narodzin bardzo dużo minęło, ale nie chciałam się narodzić. Wiem to! Teraz też nie chcę żyć. - Tylko nie chce być już księżniczką. Chce być zwykłą Sakurą. - westchnęłam. Ona usiadła koło mnie. Westchnęłam któryś raz z kolei.
-Zawsze będziesz tą Sakurą. Ty w sobie zawsze masz to prawdziwe ja.
-Tylko co jest moim prawdziwym ja? Jestem strasznie w tym zagubiona. - wypowiedziałam wzdychając. Nie wiedziałam co jest moim prawdziwym celem w tym życiu!? To pozostaje zagadką we wszystkim co mam. A jeszcze musze o tyle zapytać, a nie mogę wszystkiego. Czasami sama do tego dojdę. - Powiedz mi dlaczego wampirzyce patrzą tak na mnie wrogo, gdy nie wypiłam do końca z kieliszka krwi. Itachi po mnie wypił ostatnie krople. Dlaczego one wtedy…? - spojrzałam się na nią. Wpatrywała się przed siebie. Nie wiedziałam o co chodzi. Jakby była sparaliżowana czymś dziwnym. Jakby usłyszała pierwszy raz!? To przecież normalne, prawda? Pomachałam jej przed oczami. Chwyciła mocno dłoń. Jęknęłam z bólu. Nie zwracała na to uwagi. Ściskała coraz mocniej. Będę miała siniaka… Próbowałam wyrwać nadgarstek. Nie udawało mi się. -Konan to boli.
-Przepraszam - powiedziała. Masowałam sobie nadgarstek, aby ulżał ból. Nie spojrzała się na mnie.  Patrzałam się w jeden punkt. - Ale to jest nie możliwe. Pił z jednego kieliszka? To nie możliwe. Nasz pan nie mógł tego zrobić. To by było znieważenie wampirów a w dodatku wprowadzi w zazdrość inne wampirzyce.
-Dlaczego?
-Posłuchaj mnie uważnie Sakura. Nikt nie może pić razem z Panem z tego samego kieliszka. Musi się stać cud aby tak było. Nasze zasady mówią jasno nikt nie ma dotykać, odzywać się po imieniu i pic krwi z tego samego kieliszka. Są też inne, ale nie będę ci przedstawiała wszystkich. Może będziesz wampirem to wtedy. - mówiła. Nie będę wiem, to. Nie mam zamiaru zostać nieśmiertelnym. Chcę być człowiekiem, który czuje ból, zawód, smutek. Wszystko! Nie stanę się nieśmiertelnym bez względu na wszystko.
-To dlaczego…
-Nie mam pojęcia - weszła mi w zdanie. Nie wiedziała? Sama byłam ciekawa dlaczego pił z jednego kieliszka. To było nie logiczne. Przywódca wampirów pił z mojego kieliszka czego mu nie wolno, a raczej ma takie reguły. I nie chcę nawet ich poznać. To nie miało by sensu. One nie są dla mnie tylko dla wampirów, których nienawidzę. Niebiesko włosa wstała i ruszyła do jednego przydziału z książkami. Szukała czegoś. Nie wiedziałam czego, ale szybko wszystko przeszukiwała.
Musze się dowiedzieć więcej. Wioska też ma parę informacji o wampirach. Słyszałam, ze kiedyś jednego czy nawet trzech zabito i wszystkie informacje o nich zdobyto. Lecz nigdy nie było można znaleźć informacji o ich władcy. Ja jedyna mam taką okazję, ale nie będę mogła tego zrobić. Powiedzieć jaki on jest, bo jest nieprzewidywalny. Nie znam go dokładnie, a muszę iść do tego tajemniczego miejsca, w którym dowiadywałam się więcej rzeczy niż to możliwe. Ale wiele mogę się jeszcze dowiedzieć na przykład to dlaczego przywódca wampirów jest nietykalny.
Na moich kolanach znalazła się bardzo gruba księga. Nawet nie bolało. Spojrzałam na Konan, która otworzyła księgę przede mną. Nic tu nie było same białe kartki. Spojrzałam na nią pytająco. Wzięła igłę. Po co jej igła? Przecież tu nie ma nic do szycia. Rozejrzałam się. Poczułam ból w opuszku palca wskazującego. Krew kapała na pergamin. Pokazywały się jakieś napisy w liniach na kolor ciemnego szkarłatu... Krople nadal kapały.
-Dziwne. Nie powinno nic się pokazać. - chwyciła księgę, a ja wzięłam palec do buzi by  nie ciekłą już krew. Ale tez mnie ciekawiło dlaczego nic nie miało się pokazać. Czytała szybko całą księgę. Upuściła ją co się nie zdarza wampirom, musiała specjalnie. Spojrzałam na księgę. Litery zniknęły, ale zauważyłam jeszcze ostatnią stronę gdzie był naszyjnik. Dziwny, nie znała go. Ale cóż nie wszystko musze znać. Taki z jakąś kula. Była pomalowana na czerwono i jakby coś było w środku, lub się kręciło. To nie może być wymiarowe. Wszystko zniknęło. Nie pojawiało się na długo. - To… Nie możliwe!! - krzyknęła. Nie wiedziałam o co jej chodzi. - Hm.. Dlatego się pojawiło. To ładnie. - spojrzała na mnie. Przeszywający czerwony wzrok mówił wiele. Chciała jeszcze więcej się dowiedzieć. Oczywiście nie wiedziałam o co chodzi. Bo w jaki sposób? Ona była  wampirzycą, a ja normalnym człowiekiem. Nic z tego nie rozumiem. Spuściłam głowę. Uchwyciła mój podbródek do góry, patrzałam na nią. Skupiała się na moich oczach. Miałam ciemną zieleń co ona chce. - A jednak! To dlatego nasz pan.. - uśmiechnęła się. Nie rozumiałam.
-O co ci chodzi?
-O nic szczególnego. Za parę lat sama się dowiesz. Niedługo dorośniesz w inny sposób, już po woli wszystko w tobie dorasta. Niedługo zobaczysz objawy. - wypowiedziała. Wzięła książkę i położyła na półkę. Westchnęłam.
-Konan ja cię nie rozumiem. Co we mnie dorośnie? Jakie objawy? - pytałam. Nic już nie wiedziałam. Byłam pewna, ze to głupie plotki. I mam taką nadzieję.
-Dowiesz się w swoim czasie. To tylko wiedział nasz pan. Założę się, że w końcu będą niektóre wampirzyce cię szanowały jak się dowiedzą. - uśmiechnęła się zauważyłam jej białe kły. Nigdy nie przypuszczam, ze takie będę miała. Nawet nie chcę. To nie dla mnie. Ten cały świat jest dla mnie skazą. Wstałam z sofy. - gdzie idziesz?
-Przejść się po zamku. - Konan poszła za regał z książkami szukając czegoś. A ja zauważyłam czarna pelerynę z kapturem. Wzięłam ją. Wyszłam, a za mną zamknęły się wrota. Założyłam na siebie pelerynę. Nic więcej. Szłam ciemnym korytarzem. Nie widziałam nic jedynie światło na końcu. Musiałam dojść do głównego korytarza. Jeśli Itachi mnie zobaczy będzie wiedział, że chcę wyjść do wioski. Przystanęłam przy jednej ze szpar wrót. Spojrzałam w nią stał tam Itachi z podwładnymi, a przed nimi klękała jedna wampirzyca.
-Dopuściłaś się niewybaczalnego. - Itachi patrzał na nią wzrokiem pełnym jadu. Patrzałam na to zdziwiona. Wampirzyca miała spuszczoną głowę.
-Tak panie. - powiedziała. Patrzałam na to wszystko przez szparę w wrotach. Co on zamierza z nią zrobić. Schodził po schodach do niej. Widziałam w tym wszystkim coś wspaniałego. W stylu gotyckim, jakby po obu stron wielkich ciągnących się schodów były latające świece z czerwonymi płomieniami. Ona klęczała na samym dole tak jak pozostali stali..  Znalazł się przed nią. - Panie przepraszam. Nie chciałam. Nie popełnię już tego błędu.
-Za późno. Trzeba było przestrzegać zasad i reguł. Nie cierpiała byś teraz tak. - powiedział. Jeden z podwładnych trzymał jakiś ozdobione pudło. Nie wiem co to było. Jego szkarłat przybrał na mocy, a jego prawa dłoń jakby się paliła czystym ogniem. Zauważyłam jak zbliża rękom się do jej ciało. Nawet nie jęknęła, gdy w nią włożył. Poruszał nią. To była kara za nie przestrzeganie zasad? To chore. Z tej wampirzycy upływało życie wieczności. Wyjął dłoń, w której trzymał cos niebieskiego. Dusza? Tak wygląda dusza wampira. Nie oszpecona? Taka niebieska? Zauważyłam wzrok Itachiego. Włożył to cos do skrzyni. - Zanieście skrzynię. - mówił. Stało tam minimum czerech wampirów nie więcej. Westchnęłam. Wampirzyca zamieniła się w proch. To ich tez zabija? To nie normalne. Odeszłam. Nie chciałam mieć z nimi jednak nic wspólnego. Znalazłam się przy rotach wyjściowych. Słyszałam jak Itachi idzie w ta stronę. Żadnego wampira nie było na drodze, aby słońce go zabiło. Wyszłam szybko zakładając kaptur. Zamknęłam za sobą drzwi… Szłam szybko w stronę miasta. Miałam Ścieszkę. I mam nadzieję, ze szybko trafię. Nie chcę mieć kłopotów wywołane Itachim.
-SAKURA!! - krzyk. Jednak już wie, ze wyszłam. Dostanie mi się. Nie będę mogła teraz niczego ukryć. Teraz mam wolną rękę, mogę zrobić co chcę. A teraz moim celem jest wioska. Nie obchodzi mnie co potem zrobi. Czy się wydrze. Teraz ważniejsza jest Hinata, musze się z nią spotkać właśnie dzisiaj.

1 komentarz: