czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział dziewiąty


Przeszłam obok wyroczni. Cuchnęło czymś. Musiałam się pośpieszyć. Przyśpieszyłam kroku. Ludzie nie rozpoznają mnie w wiosce. Musze się ukryć przed wieśniakami inaczej mogą myśleć, że wampiry to niskie stworzenia. A ja im uciekłam z więzienia. A wcale tak nie było. Musze tam wrócić. Inaczej on może wszystkich pozabijać. Jest wściekły i to bardzo. Nie da się jego odczuć opisać. Ale wiem, że jest zły. Przecież nigdy nie krzyczy. A teraz? Zrobił to. Nawet nie wiem dlaczego byłam ważna dla niego. Mogę stąd wyjechać on i tak mnie nie znajdzie. Znalazłam się w wiosce. Ludzie chodzili po ulicach sprzedając ryby, owoce. Było to targowisko wszystkich towarów. Ktoś na mnie wpadł. Spojrzałam w dół. Było to małe dziecko w jakichś łachmanach. Spojrzał na mnie, chciał pieniądze. Ostatnio miałam, ale teraz wątpię aby mieć. Poczułam jak coś grzechocze w kieszeni, ale nie mojej. Do kogo one mogą należeć? Wyciągnęłam parę monet. Podałam dziewczynce z brązowymi włosami i czarnymi oczami. Wyglądało ładnie.
-Dziękuję. Jest pani jak prawdziwa księżniczka, a raczej jak Sakura. Zawsze wszystkim dawał - uciekła. Taka zawsze byłam. Z mojego majątku zawsze biednym dawałam, a teraz komu mam dawać? Nikomu? No właśnie mój majątek przepadnie. Na pograniczach wioski mam coś czego nikt nigdy nie widział. Coś po mojej mamie. Moje siostry o tym nie wiedziały. To było moje szczęście. Tylko, że klucz znajduje się schowany pod jedną z desek w mojej komnacie. Zbliżyłam się do bram pałacu. Chciałam przejść, ale mi straże nie pozwolili. Zagrozili mi przejście włóczniami… Westchnęłam.
-Przepuście mnie. Chcę porozmawiać z księżniczką Hinatą. Jest to bardzo ważna sprawa. - powiedziałam. Nie pokazywałam strażnikom swojej twarzy. Nie muszą na razie widzieć, a także nie musieli wiedzieć ludzie z wioski, ze Sakura Haruno żyje i miewa się dobrze.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Księżniczka nie czuje się dobrze po stracie rodziny. A najbardziej po stracie ukochanej siostry. Pójdę zapytać. - odszedł zostałam sama z drugim strażnikiem. Nie pytał się o nic tylko stał jak słup. Nie dziwię się, że nudzili się przybysze. Zawsze w tym pałacu cos było nie tak. To byłą ich praca. I nic innego nie mogli robić. Czekałam. Zaczęłam tupać nogą. Zauważyłam pierwszego strażnika.
-Zaprowadzimy panią. - wypowiedział. Brama się otworzyła. Zauważyłam wszystko. Ogród był w tym samym stanie. Wszystko jak zawsze zadbane. Ciekawe co słychać u mojej siostry? Na pewno jest załamana. Wszystko wydarzyło się tak nagle. Nie myślałam nawet o tym jak to wszystko się potoczyło. Lecz przepowiednia się sprawdza po woli. Weszliśmy do Sali balowej. Przy wielkim oknie stała Hinata. Przy niej nikogo nie było. A sala była posprzątana. Żadnej krwi.
-Możecie nas zostawić.
-Nie. Jeszcze zabijesz księżniczkę. - niby dlaczego? No tak taka katastrofa się tutaj wydarzyła. Nie dziwię się jakby ktoś ją zabił. Lecz dziwne, ze ją oszczędził. Mógł tez ją zabić, ale dlaczego oszczędził? Coś musiało go ruszyć? To nie możliwe.
-Ja was o to nie proszę. To jest rozkaz! - powiedziałam głośniej. Chwyciłam skrawki kaptura i zdjęłam ze swojej głowy. Popatrzałam się na nich. Oni byli przestraszeni. Nie wiedzieli chyba, ze ja jeszcze żyję.
-Wybacz księżniczko. - ukłonili się i odeszli. - Hinata. - ona obróciła się. Jej oczy były takie smętne i załamane. Tez z pewnością bym tak wyglądała gdyby nie fakt, że siedzę z wampirami przez dnie całe. A w nocy wychodzę tylko nad oczko.
-Sa…ku…ra.. - przeliterowała. Podbiegła do mnie i wtuliła się we mnie. - Cieszę się, ze żyjesz i wróciłaś do mnie. Tęskniłam. Co się stało? Myślałam, ze już po tobie. A ty mi się pokazujesz tutaj. - mówiła. Oderwała się ode mnie. Spuściłam głowę.
-Nie. Ja nie wróciłam. - patrzała na mnie smutnym wzrokiem. - Muszę tam wrócić. On może wszystkich zabić. A ja tego nie chcę. Wiesz mi. Przepraszam. Przyszłam tylko porozmawiać. Chcę wiele wiedzieć. I musze jeszcze znaleźć parę rzeczy w pałacu. Nie smuć się - wytarłam jej łzy z policzków. Ona była inna niż moje siostry. - Będę cię odwiedzać. Zawsze, gdy będę miała okazję wymknę się do ciebie. Jesteś moją jedyną siostrą, która kocham. Nie ważne co się ze mną stanie. Ważne, żebyś ty, Naruto i mieszkańcy byli bezpieczni. Wiem, że wampiry chodzą na polowania. Ale z tym nic nie zrobię. Muszą z czegoś żyć. Nie ma wyjścia. Ciebie nie skrzywdzą i Naruto jestem tego pewna. - uśmiechnęłam się. Podeszłam do okna i spojrzałam się na ogród. Dziwne. Dlaczego róże są innego koloru? To mnie zaskoczyło - Hinata?
-Hmm… - podeszła do mnie bliżej. Pokazałam na krzewy róż. - O to chodzi. Nie wiem co się z nimi dzieje. Od paru dni zmieniają kolor na czarny. Myślę, że to coś znaczy. - Musze jeszcze wziąć klucz i przeszukać papiery w schowanym miejscu. Tam miało być pełno o wampirach. Musze to znaleźć, a najwięcej o przywódcy. Kim on dla nich jest? Dlaczego jest taki ważny? I czy jest zmianka o mnie!
-Możliwe Hinata. Ale teraz to nie najważniejsze. To, ze są czarne nic nie znaczy. Najgorzej będzie jak księżyc przybierze odcień czerwieni i chmury będą czarne. Wtedy coś groźnego się wydarzy. Tego pilnuj. - wypowiedziałam. Patrzałam na róże. One były czarne. Tylko czemu? To musi cos tez znaczyć. Czarne róże przynoszą śmierć, ale komu? Kto ma znowu zginąć. - Dużo było ciał?
-Tak. Wszystkie rozszarpane. Nie mogłam na to patrzeć. Służba zaczęła to sprzątać. A ciała zostały spalone. - powiedziała. Odwróciłam się i odchodziłam. - gdzie idziesz?
-Chodź ze mną. Idę do swojej komnaty.
-Tylko, że jest jeden problem. - spojrzałam na nią pytająco. - tam gdzie była twoja komnata już nic nie ma. Wszystko ktoś zabrał, a raczej zepsuł. Nie ma już żadnej użytecznej rzeczy. A twoje wszystkie suknie zostały podarte. Ktoś chyba chce, abyś straciła swoja tożsamość. Nie ma po co tam iść. Wszystko tam jest, ale nie do użytku. - uśmiechnęłam się i szłam dalej. Mijaliśmy straż. Nadal było jak wcześniej. Ani jednego światła przy moich drzwiach. Teraz nie było potrzebne, ale później mogło być. Otworzyłam drzwi. Wszystko było rozwalone na małe kawałki, ale podłoga była cała i to się liczyło. Odgarnęłam drewno. Uniosłam deskę i wzięłam jedna pozytywkę, w której miałam mój klucz do ukrytego miejsca. Była tez na mały kluczyk zamknięta. Przekręciłam kluczyk. Cicho grało. Wzięłam gruby klucz. Wręczyłam pozytywkę mojej siostrze.
-A domyślasz się kto to zrobił?
-Tak. Lecz nie będę mówiła pochopnie. - wypowiedziałam. Wstałam i powędrowałam na korytarz. Nic mnie już tu nie interesowała. -Mam do ciebie prośbę.
-Jaką? - zapytała. Westchnęłam. Szłam w głąb korytarza. Stanęliśmy przed jednym z obrazów. Obróciłam się. Był tam świecznik wiszący. I świecę. Chwyciłam jedno jego ramię. Spuściłam na dół. Za mną poruszył się obraz. Weszłam do środka a Hinata za mną - Skąd to tu się wzięło?
-Wiesz chciałabym, abyś moją całą fortunę przekazała dzieciom. Kupiła im wiele rzeczy. I wybuduj dla biednych jakiś wielki dom, ale tylko z moich pieniędzy. Zostaniesz królowa, a Naruto królem. Chcę, abyście mój majątek przydzielili mieszkańca. Aby żyli inaczej. A najbardziej biedni. Byłabym ci bardzo wdzięczna - powiedziałam. Szliśmy wzdłuż korytarza wąskiego. Nie ciągnął się daleko. Weszliśmy do jednego z pomieszczeń. Rozpaliły się światła świec. Szukałam ważnych dla mnie fragmentów. Znalazłam jeden.
Przywódca wampirów jest najpotężniejszy. Ma często kaprysy. Potrafi zabijać wysysając duszę z wampira. Nikt nie może mówić po imieniu, zawsze mają tytuł szlachecki lub królewski. Są bardzo mądrzy i wywyższają się sobą. Siłę mają ogromna. Węch sięga parę tysięcy kilometrów, słuch tak samo. Gdy ktoś nie wypełnia rozkazów nawet gdy tyczy się to ludzi zabija na miejscu
Drgnęłam. Czyli czeka mnie śmierć? Świetnie nie ma nic lepszego. Wzięłam następny pergamin.
-Sakura ty to rozumiesz co tu jest napisane? To przecież hebrajski. Nikt w zamku tego nie umie rozczytać. Dlaczego ty wtedy to potrafisz?
-Nie wiem. Po prostu tak jest. - powiedziałam. Otworzyłam pergamin.
Legendy mówią, że spłodzona zostanie śmiertelniczka przez wampira. Urodzi wampirze dziecko. Będzie przez wampirów w późniejszym czasie otoczone chwałą jak i nienawiścią. Jej odwaga będzie sięgała wszechczasów. Każdy o niej usłyszy. Z początku nie będzie wiedziała kim naprawdę jest, lecz potem się dowie od podróżującej czarownicy. Dowie się o sobie prawdy. Nie pogodzi się z tym. Ciemna przyszłość czeka ją przy…
Dalej nie mogłam przeczytać wszystko było rozmazane. Cholera. Ciekawe o kim to było? Wzruszyłam ramionami. Zwinęłam pergamin i odłożyłam. Przeszukiwałam jeszcze z pięć kartonów. Nic nie było o tym naszyjniku co mnie bardzo denerwowało. Tego tu nie było, to gdzie mogę to znaleźć? Westchnęłam. Odwróciłam się i odchodziłam razem z Hinatą. Wyszliśmy z tego pomieszczenia. Zastanawiam się dlaczego tego nie ma. Powinno być! Stanęłam przy wyjściu.
-Ja będę już szła. Niedługo oni będą polowali. A musze znaleźć się u nich, bo nie wiadomo co zrobi ich przywódca.
-Obiecaj mi, że będziesz mnie odwiedzała. Wiesz, ze nie chcę cię stracić. Jesteś jedyną moją siostrą. I dotrzymam obietnicy. Wybudujemy z Naruto cos dla dzieci i biednych. Twój majątek pójdzie na ich korzyść. - uśmiechnęła się. Odwzajemniłam gest. Tak, to będzie najlepsze co mogło się stać. Zrobię to dla wioski. To jedyne wyjście w jakim mogę się zaangażować. Wyszliśmy razem. Słońce już było na granicy. Miałam jeszcze niecałą godzinę na dotarcie do zamku. Będzie trudno, ale uda się. Hinata zagwizdała. Mój biały koń pojawił się przy mnie. Wsiadłam na niego. Klucz schowałam przy udzie do specjalnego futerału, który kiedyś dostałam a gumce. Poprawiłam sukienkę. Założyłam na głowę kaptur. - Otworzyć bramę.  To do zobaczenia siostrzyczko. Uważaj na siebie. - popędziłam razem z koniem. Byłam człowiekiem, wiec nie mogłam dużo znieść. Omijałam ludzi, którzy patrzeli się na nie jak szybko jadę. Lub na konia. Znali go bardzo dobrze. Ominęłam granice miasta. Mój koń zatrzymał się raptownie jakby coś zobaczył. Wiedziałam, ze dalej nie pojedzie. Konie widziały duchy, a ich tu mogło być dużo. Zeszłam z konia.
-Wracaj już - on się odwrócił. A ja go klepnęłam. Popędził do wioski. Już sam. Widział jak trafić do domu, zawsze zapamiętywały drogę. Ruszyłam szybkim tempem do zamku, w którym panował mrok. Przeszłam obok wyroczni. Nie cuchnęło jak wcześniej. Przede mną cos się pojawiło jakiś zwierzak. Ominęłam go. Pobiegłam szybko jak mogłam. Słońce już prawie zaszło jeszcze małe promienie słońca.  Znalazłam się przed wrotami zamku. Usłyszałam tłuczenie czegoś. Tam musi być teraz rzeźń. Uchyliłam lekko wrota, nikogo nie było poblisko. Mam nadzieję, że nikogo nie spotkam. A w szczególności Jego! Szłam przez ciemny korytarz. Żadnej świecy, a co najdziwniejsze żadnego wampira. Musi naprawdę być wściekły. Dziwne. Nie możliwe, aby był wściekły o człowieka… Chwyciłam klamkę i uchyliłam lekko wrota do komnaty. Weszłam. A wrota z impetem się zamknęły. Była na nich biała ręka. Jego paznokcie robiły ślady na drewnie…
Byłam oparta o ścianę. Moje dłonie się trzęsły. Był teraz wściekły i to bardzo. Patrzał się na mnie szkarłatnym wzrokiem. Był jeszcze bardziej krwawy niż dotychczas. Druga jego ręka znalazła się na ścianie obok mojej głowy.
-Co ja ci mówiłem! Nie miałaś prawa wychodzić! Po co poszłaś do wioski! Czy nie wysłowiłem się jasno, ze twój dom jest tu! - mówił głośniej.
-A ja powiedziałam, że nie potrzebuję niańki!! - krzyknęłam na niego. Złapał mnie mocno za jeden nadgarstek. Odrzucił mnie do tyłu. Upadłam na łóżko. Nie dziwię się, ze każdy się go boi. Nawet ja teraz się boję. Jest taki nie przewidywalny. Chciałam się cofnąć od niego, bo stał nade mną, ale złapał mnie za kostkę. Bolało. Nie jęknęłam. Chciałam być twarda. Ścisnął mocniej. Jęknęłam teraz. - Puszczaj mnie!! - próbowałam wyszarpać nogę. On znalazł się na mnie. Siedział okrakiem. Moje dłonie znalazły się na jego zimnym torsie.
-Nie lubię jak ktoś mnie nie słucha. Za to są odpowiednie kary.
-To zabij i będzie dobrze.
-Nie mam zamiaru ciebie zabijać. - westchnęłam. Chciałam go zwalić, ale był bardzo silny i twardy. - Dla ciebie mam cos specjalnego. Będzie cię boleć niż cokolwiek innego. - trzymał w dłoni kieliszek z krwią. Zamknęłam usta. Nie będę tego piła. Chciał mi otworzyć, ale nie udawało mu się.  - Siła woli, co? To zrobimy inaczej, kochana. W tym zamku każdy przestrzega reguł i zasad. Teraz i ty ich zaczniesz przestrzegać. A raczej niektórych. - uśmiechnął się. Zauważyłam jego kły. On chyba nie chce ponownie mnie ugryźć? To mnie boli czy on tego nie rozumie!  - Przez ciebie jestem bardziej niezaspokojony niż zawsze. Teraz chce krwi. A biorę często co jest pod ręka. Nie chce niewinnych krzywdzić. A teraz jesteś ty pod ręka. Mogę się jeszcze bardziej zaspokoić niż zawsze - chciałam się wydostać, ale nie mogłam teraz trzymał mnie za nadgarstki i przygniótł do pościeli. Oblizał sobie zęby językiem. - To będzie twoja kara. Więcej już nie uciekniesz. Zobaczysz jak naprawdę wampiry piją krew z ludzkich żył. - zaśmiał się. Jemu odbiło całkiem! Tylko raz uciekłam, nie więcej. Powinien to zrozumieć, ale on od razu chce dawać karę. Poczułam zimno jego na szyi. Ból w szyi. Pił zachłannie. Poruszał swoimi zębami. To bolało. Krzyczałam. Chciałam wydostać nadgarstki, ale nie mogłam. Zawsze robił chwilę przerwy, aby wziąć więcej. Ktoś wszedł do środka. Spojrzałam się w tamtą stronę. Itachi przestał pić i oderwał się ode mnie. Na brodzie spływał szkarłat. Oddychałam ciężko. To było dla mnie męczące. Dłonie trzęsły mi się.  Był to blondyn.
-Panie my czekamy na ciebie. - powiedział.
-Idźcie sami dzisiaj. - powiedział. A ten się ukłonił i wyszedł. Itachi spojrzał na mnie. - Na czym to my skończyliśmy. A tak... Kara! - patrzałam na niego z przerażeniem. Wziął drugą stronę szyi, gdzie jeszcze nigdy nie gryzł. Wbił się brutalnie. Krzyknęłam przeraźliwie. Czułam jak opuszczają mnie wszystkie siły. Zamknęłam powieki. Przed moimi oczami coś się pokazało. Jakiś mężczyzna z długimi włosami i moja matka? Tak. To była ona. Ale on coś z nią robił.
Itachi mnie podciągnął do góry. Teraz siedziałam. Lecz nie miałam siły aby się ruszać. Trzymał mnie z tyłu za plecy, abym mu nie upadła. Przyciągnął mnie bliżej siebie i dostał się głębiej. Ssał wszystko. Chciał chyba wziąć jak najwięcej.
-Ri…Rin - wyszeptałam i straciłam przytomność. Już nic nie pamiętałam. To było ostatnie co zapamiętałam. Za dużo krwi straciłam, by móc cokolwiek pamiętać z tej nocy. Już nic by mnie nie zdziwiło.

1 komentarz:

  1. Okrutnik. Bardzo.
    Jak ja lubie takie opowiadania ^^ cieszę się, że znalazłam jakieś ciekawe o wampirach, ale szkoda, że ponazywałaś ich z Naruto :p
    Zaczęłam czytać wczoraj wieczorem.
    Pzdr-Arisu

    OdpowiedzUsuń