czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział szesnasty


Nie była to Konan? Wiec kto? Nie chciałam się obracać, gdyż mogłam zobaczyć jednego z wampirów. Nie chciałam z nikim rozmawiać, nie z tej rasy. Potrzebowałam rozmowy z człowiekiem. A jedyny człowiek w moim otoczeniu jest dopiero w wiosce. Tyle, ze Temari na pewno myśli o mojej śmierci. A moja siostra i szwagier nie żyją.
Itachi, on wszystko zrobił by zepsuć mi życie. Wszystko! Całe moje życie legło w  gruzach gdy wszyscy moi bliscy zginęli. Piersi ojciec i inni, a teraz najbliższa siostra i szwagier. Nikt mnie nie szanował oprócz Nich. Moją nowa rodziną miały być inne wampiry, ale tak nie mogło być. Oni mnie by nigdy nie zrozumieli…
Egzystencja mojego życia legła szybciej niż mogłam się spodziewać. A teraz muszę żyć w samotności, nic mi nie pomoże. A nie pozwolę zamienić siebie w wampira, nie mogę nim się stać. Człowieczeństwo jest o wiele ważniejsze. Z nieśmiertelności nie mam jak korzystać? Jedynie mogę patrzeć jak rozwija się świat. To jedynie pierwsza z jednej korzyści. Tak bardzo chciałabym to cofnąć…
Westchnęłam cicho myśląc o swojej przyszłości.
Niby mam być z Itachim? Nie ma mowy. Nigdy z nim nie będę. To było by śmieszne, gdybyśmy się w sobie zakochali. On robi okrutne rzeczy, ale to jest wampir co mogę oczekiwać od nich wszystkich? Nie zrobią żadnej miłej rzeczy, która mnie zadowoli. Odwróciłam głowę w bok wpatrując się w odsłonięte okno. Tak bardzo chciałabym, aby wyszło słońce i mogłabym wyjść sama. Być sama na sam z swoimi myślami.
-Sakura, porozmawiaj ze mną. - melodyjny głos przemawiał do mnie. Westchnęłam. Nie chciałam rozmawiać z wampirem, ale w końcu wstałam do pozycji siedzącej. Zamarłam. Jej twarz była taka biała. Gdybym na pewno dotknęła była by zimna i delikatna. Włosy delikatnie opadały na ramiona, jak i na czoło. Ręce takiego samego koloru, jedynie paznokcie wymalowane na czerwono. Suknia krwistej czerwieni…
-Hinata..? - zapytałam cicho.
-Tak, to ja. - uśmiechnęła się. Z jej ust wyszły dwa białe kły. Wstałam odsuwając się od niej. Nie chciałem tego, tego wszystkiego. Ona nie miała się stać wampirem. Miała być śmiertelna dożyć spokojnej starości, a teraz wszystko poszło na marne.
-Co z Naruto?
-Wszystko dobrze. Nic mu nie jest. Teraz przechodzi ceremonie przejścia stania się wampirem. Nie sądziłam, ze to takie ciekawe. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś o tym co tu się dzieje? Wszystko dzisiaj się tutaj naprawdę ciekawie. Cieszę się, że jestem bliżej siebie. - ignorowałam tobą co mówiła. Ona po prostu nic nie rozumiała. Jak ona mogła się cieszyć z zostania nieśmiertelną? To było nie do pojęcia.
-Zastanawiałaś się co z królestwem? - zapytałam patrząc na nią. Nie miała czerwonych oczu. Były po prostu ciemniejsze od normalniejszych, które posiadała. Spojrzała w bok uśmiechając się.  Zastanawiałam się zawsze co będzie, gdy ona zniknie i jak także szwagier odejdzie. Teraz jest taka sytuacja. Nie mogła opuścić mieszkańców miasta…  ja bym tego nie zrobiła, gdybym była człowiekiem, lecz teraz nie mogę pozwolić jej rządzić.
-Już wszystko zrobiłam. Królestwo przekazałam swojemu królowi.
-Swojemu królo.. - nie dokończyłam. Domyśliłam się o kogo mu chodzi - Co!! Czyś ty zwariowała? On nie może rządzić królestwem. To wampir! On wszystkich zabije. Powiedz mi ze tego nie zrobiłaś, jako wampir on nie może. - mówiłam do niej.
-Przypominam ci droga siostro, ze ja także jestem nieśmiertelna. Nie wrócę do wioski, jedynie żeby się pożywić. Dobrze o tym wiesz. Teraz nie będę żywą istotą, umarłam. Jego brat mnie zabił, dzięki niemu mogę doświadczyć tak wspaniałego życia. - chciała podejść do mnie, lecz odsunęłam się. Nie chciałam z nią teraz być blisko. Jedynie co mnie nurtowało, to pytanie „Czemu oddała królestwo w tak ohydne i zakrwawione ręce?”. - Sakura nic ci nie zrobię. Dlatego mogłam do ciebie przyjść, dzięki krwi mogę..
-Nie chce tego słuchać! - krzyknęłam na nią. - Wiesz co ty w ogóle zrobiłaś? Oddałaś to co kochałaś. Dlaczego to zrobiłaś? On nigdy nie zrobi niczego dobrego dla tego królestwa. Każdy będzie się bał Jego obecności. Nikt mu nie wyjdzie naprzeciw. To królestwo nie będzie już takie jak kiedyś będzie się zwało : Królestwo Nocy. - mówiłam do niej. Obeszłam i stanęłam przy oknie. Patrzałam się na oczko i zacisnęłam dłonie. Nigdy ci nie wybaczę, pomyślałam. Czy to możliwe, ze sama do siebie będę miała urazę. Moje drugie „ja” z przyszłości kocha Itachiego. Lecz dlaczego tak to się potoczyło? Coś musiało się stać za co byłam wdzięczna. Tylko za co? Musiałam w jakiś sposób do niego się zbliżać, wiedzieć więcej niż ktokolwiek. Tylko jak dla mnie to by było niewiarygodne.
-Opowiadasz bzdury. Ludzie są dla nas pożywieniem. - roześmiałam się cicho i spojrzałam na nią zła. Ona nie wiedziała teraz co mówi. Chciałabym ją poturbować, ale ona nawet teraz jest ode mnie silna.
-Dla nas? - zapytałam retorycznie. Nie miałam ochoty słuchać jej odpowiedzi. Jeśli się pokłócimy to będzie pierwszy raz. - Nie moja droga. Ja jestem człowiekiem. To on mi wpycha krew, abym pila. Nie wiem czemu i nie chce wiedzieć. - zrobiła minę jakby cos wiedziała, ale nie może powiedzieć. - Ale nigdy z własnej woli nie będę piła ludzkiej krwi!! - krzyknęłam na nią. Patrzałam jak oddaliła się o pół kroku. Nie miałam pojęcia czemu to zrobiła, lecz znów to czułam. Szczypanie w oczach. Nie wiem czy to robiła wściekłość czy coś innego, ale dzisiejszy dzień jest straszny. Tak mogę go nazwać. Nie mam innego sposobu. Otworzyłam okno balkonowe i stanęłam na nim. Zawsze byłam delikatna, a teraz gdy wrze we mnie wściekłość mogę zrobić wszystko.
-Nie rób tego.
-Dlaczego? Tu nie ma dla mnie miejsca. To nie moje życie. Gdy zginę będę z matką. Ona mnie ustrzeże przed całym niebezpieczeństwem.
-Skąd pewność, ze do niej trafisz? - zapytała siostra - Może pójdziesz gdzie indziej, tam gdzie ludzie żyją w wygnaniu. Skąd ta pewność u ciebie?
-Po prostu czuję to w głębi serca. Moja dusza tkwi w niej, a ona we mnie. Tak jakbyśmy siebie czuły nawzajem. Zawsze mnie chroniła przed niebezpieczeństwem. To może teraz też. Tak jakby jej śmierć była celem, ale dusza tkwiła we mnie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Nadal obwiniałam się za śmierć matki, ale zawsze czułam na sercu, że ona mnie chroni. Każda sekunda mojego życia była inna. Byłam traktowana inaczej od innych księżniczek. Byłam po prostu inna, lecz teraz to może się skończyć. Zrobiłam następny krok. Spadłam w dół wolno. Tak mi się zdawało… Moja matka była jedną z tych których kochałam najbardziej. Przymknęłam powieki i zamiast matki ujrzałam kogoś zupełnie innego. Dlaczego Jego? Poczułam mocne szarpniecie za nadgarstek i chłód oplątujące moje całe ciało. Jego? Tylko nie to. Jego zapach był taki przyciągający, i to bardzo. Ale był intensywniejszy niż zawsze, tak mi się zdawało. Jego ręce były na moich łopatkach, czułam jak zacisnął mocniej. Jęknęłam cicho z bólu.
-Hinata, wyjdź. - polecił. Ona się skłoniła i wyszła zamykając za sobą drzwi. Trzask okna zbudził mnie całkowicie z transu, w który mnie wprowadził. Uchwycił mnie za przed ramiona. Odwróciłam wzrok by na niego nie patrzeć. W prawym ramieniu poczułam ulgę, gdy wziął swoja dłoń. Pieczenie prawego policzka było okropne. Uderzył mnie bez żadnego zastanowienie, lecz zrobił to ludzkim gestem. Takim jakim się po nim się nie spodziewałam. On nie mógł posiąść takich delikatnych ruchów. - Co ty sobie wyobrażasz?! - uniósł głos. Patrzałam na niego, z politowaniem. - Jak możesz sobie skakać?! Zachowujesz się jak przystało na gówniarę. - mówił. Wyszarpałam się.
-Nie kieruj moim życiem! Dosyć już niszczyłeś. Przez ciebie nie mam nikogo!
-Nie masz? Widzisz raczej jeszcze masz siostrę.
-Nie.. - powiedziałam. - Ona już nią nie jest. Jej człowieczeństwo zostało zniszczone. Ja miałam siostrę człowieka, a nie wampira. Ty.. - zamilkłam patrząc na jego twarz. Uśmiechał się delikatnie? To jakieś kpiny. Mówię mu o swoich uczuciach dotyczących tego, a on bezczelnie się uśmiecha? Co za drań! Nie wybaczę mu tego. Jego czerwone oczy były spragnione. No nie, znowu? Ja już mam dosyć. Jak on może pragnąć cały czas mojej krwi, ona jest inna niż pozostałe? Sama nie rozumiałam. - Nie zbliżaj się. - zignorował to. Cofnęłam się i upadłam na wielkie łoże. Popierałam się łokciami, chciałam wstać, lecz było za późno. Jego ręce były blisko mnie. Oddalałam się coraz bardziej. Chwycił za skrawek sukienki. Szarpałam materiał.. - Puszczaj! - krzyknęłam szarpiąc materiał. Jego kły się ukazały. Dobra wyglądał w tym dość pociągająco, ale nie mogłam pogodzić się z prawda że będzie mnie ponownie gryzł.
-Czego się boisz?
-Ciebie. Stałeś się ostatnio jakiś dziwny. To nienormalne. - powiedziałam do niego - Masz ty jakieś popędy seksualne? - zapytałam prosto z mostu. Zdziwiła go takie pytanie. Uniósł jedna brew i zaśmiał się głośno odsuwając się ode mnie na parę kroków. Jego dłoń nie puszczała sukienki.
-Nie, nie mam. - śmiał się odgarynając włosy z czoła. Przybliżył się ponownie. - jeszcze nie mam. - czekaj chwile, czyli to prawda co się mówiło drugie „ja”. Wampiry maja jakiś dzień gdzie są groźni i chcą się kochać? Tylko nie to! - A skąd ci przyszło to do głowy?
-Ja.. tak tylko. - co za głupia wymówka. Tak tylko? No jasne, jeszcze się skapnie. Sakura jesteś do niczego z takim rozważaniami. Puścił materiał i przyciągnęłam go do siebie. Byłam na drugiej stronie łóżka. Chciałam odejść, lecz stanął na mojej drodze. Nie mogłam w tej chwili nigdzie pójść.  - Co.. Co chcesz? - jąkałam się.
-Niczego…  - przerwał patrząc się na drzwi. - najwyraźniej ludzie nas nie doceniają. - zaśmiał się. Oderwał się ode mnie i odchodził. Nie wiedziałam czemu, ale usłyszałam huk dobiegający z zewnątrz. Podeszłam do okna, co mnie zdziwiło, że zobaczyłam siebie w tafli oczka wodnego. Zobaczyłam siebie, jak oblizuje zadrwione wargi. Obróciłam się do wnętrza pokoju.. na środku stał brunet i wpatrywał się we mnie. Jego blada skóra była idealna dla faceta. Podchodził do mnie lecz nic tym razem nie robiłam. Stałam i wpatrywałam się w niego jak zaklęta.
-Nie możesz.. - zaczęłam. Jego dłoń znalazła się na policzku i zjechała na szyję. Przybliżył swoje usta do tętnicy.
-Nie możesz na to patrzeć. To nie na twoje oczy. - powiedział - Nie jesteś przyzwyczajona do takiego widoku. Tylko teraz, a później już będzie lepiej. - wyślizgnęłam się z jego objęć. Tak bardzo chciałam się stad wydostać, uchwyciłam klamkę. Lecz zostałam złapana.
-Puszczaj. - powiedziałam. Jego ręce zostały splecione na moim brzuchu, a jego usta przywarły do mojej szyi. - Nie, zostaw. Nie chcę tego. - powiedziałam. Jego ręce były zimne, czułam przeszywające zimno. Każda komórka ciała czuła...
-Wiem o tym, ale teraz musisz. - poczułam ból w szyi. Dwa kły wbiły się w tętnicę. Krzyknęłam. Dlaczego w to samo miejsce? To naprawdę boli.

„Nie rób tego. On ci pomoże. Tak będzie lepiej dla nas oboje.”

Przymknęłam powieki słysząc moje drugie ja. Zacisnęłam dłonie w pięści, jego dłoń ześlizgnęła się do nadgarstka. Rozluźniłam dłoń i uchwycił splatając ze swoją dłonią. Siły opuszczały mnie coraz szybciej. Oddychałam coraz wolniej, traciłam także świadomość. Oderwał się ode mnie i wziął w swoje ramiona.
-Wybacz mi - położył na łóżku. W jego dłoni zauważyłam kieliszek na długiej stópce ozłacany, a także wysadzany brylantami i szafirami. Przez szkło prześwitywała czerwona ciecz.. Nagryzł sobie żyłę w nadgarstku, zacisnął pięść, i  spora ilość krwi zleciała do kielicha. Nie było to taka jak ludzka, czarna! Gdy skapnęła z naczynia unosiła się para.
-Co ty chcesz zrobić? - poczułam jak moje ręce zaciskają się na prześcieradle. Uklęknął na jedno kolano i uchwycił mnie za ramię i uniósł delikatnie. Przystawił mi naczynie bym wypiła. Lecz nie potrafiłam zrobić nawet tego.
-No to inaczej zrobimy. - wypowiedział i jednym łykiem wypił zawartość kielicha? Nie możliwe. On nie chciał tego wypić. Coś kombinuje. Uchwycił moją twarz robiąc dzióbek z ust. Wpił się w wargi, lecz poczułam ciecz napływającą do buzi. Nie, o to mu chodziło? Nie szarpałam się. Nie miałam na to ani odrobiny siły. Przymknęłam powieki. Nie z przyjemności lecz ze zmęczenia.
-Śpij smacznie przez ta małą chwilę. - odpłynęłam w daleki świat nie słysząc ani jego ani niczego innego. Była głucha cisza. Wszędzie widziałam jedynie ciemność, nie mogłam nic innego dostrzec. Stałam, chciałam ruszyć, ale moje nogi były uwięzione. Z daleka widziałam zbliżającą się do mnie postać. W nogach poczułam ból, który doskwierał coraz bardziej zbliżając się ku górze.
-Co On ode mnie chce? - zapytał melodyjny kobiecy głos. - po co mnie wzywa? Jeszcze nie twój czas, a chce cię sprawdzić? Mogłam się tego spodziewać. - westchnęła. Zauważyłam jak łodyga od róży oplątuje mnie coraz bardziej. Moje nogi,  tułowie, ręce zostały oplątane, a na nich po chwili wykwitły róże, tam gdzie rozkwitły pąki.  Czerwona róża oznaczała miłość, ale nie mogłam teraz być tego taka pewna. Przede mną stanęło moje drugie „ja”. Włosy miała spięte w kitku do góry, a grzywka opadała jej na lewą stronę, z drugiej miała spuszczony długi kosmyk różowych włosów. Kształtne usta umalowane na krwistą czerwień podkreślały kolor oczu. Tak, miała czerwone. Była głodna, widziałam to po niej. Na sobie miała jedynie bluzkę sięgającą do połowy ud, a nogi były bose. Biała skóra była jak mleko? Wpatrywała się we mnie swoimi oczami. Krwista czerwień przerażała mnie jeszcze bardziej niż zwykle.
-Co sprawdzić?
-Twoje wewnętrzne umiejętności. Chce to szybciej sprawdzić niż zawsze, choć na pewno jeszcze chce pomocy aby ludzi zamordować mam racje? Zawsze był w gorącej wodzie kąpany. Czy już Hinata przekazała mu królestwo? - zdziwiłam się tą reakcja - Tak myślałam. No wyjdzie z tego bez szwanku, ale nie chce mieć ofiar. Nie dziwię się mu.. - złapała mnie za dłoń. Jej oczy były zwrócone do mnie. Były takie przeszywające, że mogły zabić człowieka. Wszyscy by się bali, były podobne do Itachiego. Splątała drugą dłoń. Róże tez oplątały jej idealne ciało. - Zamiana lub przywiązanie co wolisz?
-Słucham?
-Ty musisz się zdecydować, zamiana jest chwilowa. A przywiązanie wieczne. - powiedziała - Zmiana polega na paru dniach, lecz ty będziesz tego świadoma. Będziemy mogły oby dwie rozmawiać, lecz ja będę ciebie słyszała nikt więcej. Przywołanie, będziemy połączone wiecznością, a gdy już przejdziesz przemianę nie będziesz pamiętała swojego człowieczeństwa.
-Zamiana
-Tak myślałam. - nie wiedziałam co się stało,  ale czułam się dziwnie. Odwróciła się plecami do mnie i tak jakby zniknęła, ale czułam jak moja świadomość zastępuje się inna. A jej obecność wyczuwałam w sobie. Każda komórka była ogarnięta nadprzyrodzoną siła. Taką o której nigdy nie mogłam myśleć. -Gotowa? W końcu zobaczysz jaka będziesz silna w przyszłości. Zobaczysz siebie taką jaką chciał ciebie widzieć Itachi. - nie odpowiedziałam. Wszystko było takie jasne jak słońce, czułam jej moc w sobie i teraz mogę zobaczyć jeszcze więcej.
Otworzyłam powieki, a raczej otworzyliśmy. Ona była jedyną częścią mnie, a raczej dopełnieniem. Wstała z gracją. Nie mogłam wykryć w tych ruchach ani fałszywego odruchu. Były wykonane idealnie. Gdy stanęłam na równych nogach, suknia zaszumiała. Założyłam czarne buty na obcasie. Czarne z cekinkami wokół otworu. Przeszłam dalej i stanęłam koło lustra. Spojrzałam na siebie, raczej na drugie „ja”. Westchnęłam cicho.
-Czym się przejmujesz? Nie chcesz bym tu była? Spokojnie, nic takiego się nie stanie. Mam zamiar jeszcze komuś tylko dokopać, aby tobie nic nie robiła. - uśmiechnęła się delikatnie ukazując swoje śnieżno białe kły. Ramiona miała odkryte. Nie było widać piersi, jedynie całe ręce. Na prawej była zawiązana wstążka, na nadgarstku na kokardkę.. Od piersi w dół był umieszczony czarny materiał, okrywał całą suknie. Na to nałożona była czarna skóra  zawiązywana sznurkiem na piersiach. U dołu miała małe falbany w różnych miejscach. Oczy miałam tego samego koloru co przedtem - czerwone. A usta kształtne i tego samego koloru co tęczówki. Włosy delikatnie się kręciły. Delikatnie odgarnęłam do tyłu i grzywkę więzła na lewą stronę. Układała się bardziej seksownie niż przedtem. Podkreślała to jeszcze mleczna skóra… - Będziesz musiała mi wybaczyć za to co zrobię. Ty byś jako człowiek tego nie zrobiła, lecz teraz nim nie jesteś. Pamiętaj to. - podeszłam do końca łoża i sięgnęła po coś. Wyciągnęła kaburę? Ona wiedziała, ze to tam się znajduje. Moje drugie „ja” wie o tym miejscu więcej niż ja sama. Chwyciła za rękojeść i wyciągnęła. Sztylet zabłysną srebrnym blaskiem. - To zaczniemy mała zabawę. - wyszła z pomieszczenia. Doszedł do mnie dźwięk walki. Oni musieli walczyć z ludźmi? A może to nie tylko ludzie. Tak bardzo chciałabym aby byłam w błędzie. Tyle, ze jest zbyt głupia o myśleniu w taki sposób. Przymknęłam powieki idąc dalej. Stanęłam przed frontowymi drzwiami, które otworzyły się przede mną z hukiem. Z gracja wyszłam na świeże powietrze. Wszędzie widziałam ludzi z sztyletami. Uśmiechnęłam się chytro, ukazując swoje białe kły. Piersi też miałam o wiele większe. Każda partia ciała była bardziej wyrzeźbiona niż przedtem.
-Co jest? Czy to Sakura? - usłyszałam pytania w moim imieniu. Odgarnęłam delikatnie swoje włosy do tyłu. Do moich nozdrzy doszedł ostry zapach słodkiej krwi. Wolno oblizałam wargi. „Nie mogłaś wcześniej czegoś zjeść?” - mówiłam w naszych myślach.
-No wybacz, ale nie miałam kiedy skoro właśnie chciałam się najeść a tu musiałam z tobą się spotkać. To nie wybaczalne, a miałam taki smaczny kąsek. - zaśmiałam się cicho. Odwróciłam się szybko i krew trysnęła na mnie. Była cała oblana szkarłatem. Ręka była cała od ciepłej cieczy. Oblizałam od nadgarstka do kostek. Fala rozkoszy wybuchła we mnie jak dynamit. Było smaczne. - Dobra, prawda? - nie odezwałam się wewnątrz siebie. Jak to dziwnie brzmi. Ona walczyła, a ja byłam w jej głowie. Nasze ciała były zjednoczone. Zabijała tych, którzy nas atakowali. Byłam pewna, że wszyscy zginą. Rozerwała jednego człowieka na pół w linii pionowej. Rozpadł się na dwie części, a krew tryskała na wszystkie kierunki. Na nogach wirowało ciepło. Zamachnęłam się lecz zostałam złapana za rękojeść miecza. Był to nie kto inny jak Uchiha. Zawiał wiatr bawiąc się naszymi kosmykami. - No patrzcie, kogo ja widzę. - patrzałam na niego. Nie wiedziałam jak to wszystko zrobić. Szybko zbliżyłam się do niego i zamachnęłam się mieczem wbijając w niego? Nie możliwe. Wszystkie wampiry na to spojrzeli. Moje ciało przywierało do Jego. Spojrzałam przez jego ramię. Pchnęłam mocniej. Za brunetem stał jeden z ludzi. Jego martwe ciało upadło z hukiem i wbiło się w posadzkę. -I..ta..chi. - przeliterowałam. - jesteś taki sam  kochanie. - powiedziałam. „och weź przestań.  Kochanie? Czy ty nie przesadzasz. On nie będzie nigdy moim wybrankiem.”
-Oj to ty zaczynasz znowu z tym samym. Ja ci mówię ze będzie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Odchodziłam do zamku by odpocząć. Po prostu nie chciało mi się walczyć, taką odczułam wolę. Wolę mojej drugiej „ja”. Choć każdy już uciekał. Wbiłam miecz, na którym były hebrajskie napisy. Spojrzałam na jednego mężczyznę, który stał i się wpatrywał we mnie? Hm.. Ciekawe. Pojawiłam się blisko niego. „Nie rób tego. Nie możesz!”. Wpiłam się w jego szyję i zaczęłam wystawać z  niego życiodajną ciecz. Była im potrzebna do życia, a teraz piłam ja, a raczej chłeptałam. Musiałam w końcu się najeść. Puściłam go  i spadał w kanion. Popatrzałam na innych, którzy się dziwili mojej postawie. - To żenujące. - westchnęłam. Ukryłam kły i ruszyłam przed siebie biorąc miecz, który wzięłam z sypialni. Krew nadal płynęła w moich żyłam tak jak nigdy. Byłam nią cała rozgrzana, aż chciałam więcej. Co mi u diabla odbiło? Czy Itachi specjalnie sprowadził moje drugie „ja”? Chce coś osiągnąć, czy nie?
Przeszłam obok niego nie przejmując się niczym. Chwyciłam rękojeść miecza i zniknęłam w ciemnościach zamku. Teraz chciałam zostać sama. Powinnam skoczyć się wykąpać, ale gdzie? W tym jeziorze? To będzie najlepszy pomysł. Ruszyłam przed korytarz do Konan, by dała mi nową sukienkę.

1 komentarz:

  1. Kurde no, wciąz się domyślam kim jest (nie trudno), ale te drugie ja jest wnerwiające -.-

    OdpowiedzUsuń