czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział dwunasty


Nie spałam już od paru godzin. Jakoś nie miałam ochoty na sen. Dzisiejsza noc była dla mnie ciężka, a w dodatku to zdarzenie było fikcją. A ten mężczyzna? Kim on jest? Jakby był podobny do Itachiego, ale dlaczego? Nigdy go nie widziałam na oczy. A taki wydawał się znajomy. Jakbym miała z nim jakąś więź. Gdy mnie w śnie dotykał wydawało się, ze znamy się od urodzenia. A na oczy nigdy go nie widziałam! Ta moc, która przechodziła przez nasze ciała. Ona nie była normalna. To tak jakbym była wampirem i miała wielka moc, o której nikt nie wie. To tylko moja wyobraźnia, ale tak czułam.
Wstałam do pozycji siedzącej. Zakrywałam się kołdrą by nikt nie zobaczył moich piersi, a miałam tylko majtki. Dosyć, że w jeziorze Itachi widział mnie nagą. Tego w ogóle nie powinno być. Mnie tu nie powinno być, jedyne moje miejsce jest w zamku u mojej prawdziwej siostry. Dzisiaj muszę do niej iść, ale wątpię aby On mnie puścił. Zawsze będzie mówił: NIE!. Raz by mógł ulec, ale co zrobić jest strasznie uparty.
Podkuliłam do siebie nogi. Delikatnie opuszkami palców dotknęłam miejsc, gdzie ich władca mnie leczył. Czułam jakie mam blizny, ale tez strasznie piekło. Samo sobie to pogorszyłam, tak by było nawet lepiej. Nie widziała bym tej okropnej twarzy. Nie musiałabym go znosić tak długo jak musze robić to teraz.
Po prostu w mojej głowie on już nie znajduje miejsca. Jakoś myślę teraz o tym nierzeczywistej postaci? A może istnieje? Sny to fikcja, ale czy możliwe, żeby ten ktoś chciał mi cos przekazać. Może chce pobudzić moje drugie ja, którego na pewno nie mam. Na pewno nie będę wampirem. To nie będzie w  moim stylu by stać się nieśmiertelna. Chcę być tylko zwykłym człowiekiem, który potrafi kochać, czuć ból, płakać. Wszystko co związane jest z człowiekiem! To właśnie chcę czuć…
Do moich uszu doszło skrzypienie otwierających się drzwi. Moje serce biło mocno i rytmicznie. Przyśpieszało coraz szybciej. Czułam jak przeszywa je strach, o czym sama nie mogłam myśleć, że spotkam znowu bruneta o jasnej karnacji.  Wszystko tylko nie to… A no jeszcze rudej wampirzycy nie chcę widzieć. Ci dwoje jak na razie doprowadzają mnie do granic psychicznego roztrzęsienia. Popatrzałam na drzwi, które były do połowy otwarte.
Czekałam niecierpliwie, aż się ktoś w nich ukarze. Modliłam się w duchu by to nie był ich przywódca. Wszyscy tylko nie on z tą rudo włosom. Nie dosyć, ze ona skosztowała mojej krwi to jeszcze była jak szalona. Przez drzwi weszła niebiesko włosa wampirzyca. Odetchnęłam z ulga. Zamknęła nogą drzwi. Nie miała w dłoni wolnego miejsca. Trzymała chyba z trzy sukienki, ale chwila to ja miałam przyjść do niej a nie ona do mnie?
-Wyskakuj z łóżka. Nie mamy wiele czasu.
-Ja nie idę. - powiedziałam. Nie chciałam iść na ten zlot całej jego rodziny. Ona założyła ręce na biodrach i wpatrywała się zrezygnowana we mnie. Chyba miała na dzisiaj dosyć narzekania. - Przepraszam, ale nie zamierzam tam się pokazać. - usiadła na łóżku swojego pana. Nie wiem czy mogła, ale dobra. Nie chciałam się w ogóle mieszać w ten ich zjazd. Te jak i inne wampiry mnie nie obchodziły. A może oni nie są wampirami? Teraz to mam mieszane uczucie co do Nich. Konan położyła mi dłoń na dłoni i lekko ścisnęła.
-Chyba będziesz musiała. On się chciał tobą zająć, ale musi pewien rytuał załatwić. Mianowicie chodzi mi o jedną z wampirzyc. Znasz może Matsuri? - zapytała. Popatrzałam przerażona na nią. Błagam tylko mi nie mów że chce ja zabić. To ja bym tego nie przeżyła. On by z mojej ręki na pewno by dostał. Tyle, ze szybciej bym sobie ją złamała niż on by poczuł ból. Wzięłam głęboki oddech. Myśl logicznie Sakura., pomyślałam. - Widzę, że znasz. - wstałam szybko. Nie zwracałam uwagi że jestem prawie naga.  On nie rozumiał, ze nic mi nie zrobiła. Konan stanęła mi w drzwiach. Patrzałam na nią niezrozumiale. Pokazała palcem mi na suknie. - jej nic się nie stanie. To jest dobry rytuał, więc nie martw się. Sama go przeszłam. - powiedziała. Nie wiedziałam w co wierzyć. Ale jaki rytuał może Itachi zrobić dla tej brązowo włosej wampirzycy? Nie znam ich zwyczajów, więc co? - Choć wreszcie musisz suknie wybrać na to przyjęcie.
-Powiedziałam, że nie pójdę. - powiedziałam pewna siebie.
-Nie wydziwiaj. I tak by cię zaciągnął. A lepiej być w tych kwestiach u Pana uległych. Nie doprowadzaj go do granic nerwowości. Nikt jeszcze tego nie dokonał, ale jeśli cały czas się będziesz sprzeciwiała to wcześniej posunie się do gorszych środków. - zapewniała mnie niebiesko oka.
-Jeszcze gorszych środków? - zapytałam. - Jeśli wy go tak kochacie, to ja nienawidzę. Z całego serca go przepełniam go tą nienawiścią. I tak zostanie. Nie chcę z tym… z tym podobnym do diabła mieć coś wspólnego. - skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam głowę. Widziałam jej uśmiech na twarzy nie wiedziałam czym lub kim mógł być spowodowany. Miałam nadzieję, że nie mną. Sama już nie wiem co o nich wszystkich myśleć. Konan jest bardzo miła i sympatyczna wobec mnie. Pomaga mi, gdy chcę. A jeszcze odpowie na pytania, gdy chcę. Tylko ostatnio, gdy było z ta księga i o kielichu to nic nie powiedziała. Dowiem się wkrótce, ta jasne. A może tu znajdę coś na swój temat i o tym naszyjniku, który był w tej księdze? Będę musiała poszperać w jakiś pergaminach, ale gdzie On by mógł je schować?
-Przesadzasz… - powiedziała. - Nie jest tak źle.
-Z ciebie on nie pije krwi. Tylko ze mnie, a to boli. - powiedziałam. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do stołu, gdzie były suknie. Chyba trzy. Nie przejęła się tym, ze to mnie boli? Ale z niej jest wampir. Tez nic nie czuje jak On?! Czy oni nic nie czują? Ale sądzę, że może w końcu czują, bo nie uśmiechali by się wtedy, ani nic innego. Powinnam spokojnie to przyjąć. Przecież wampir to zimna i nic czuła istota, prawda? Nie ma w niej nic porządnego. Powinnam dawno się z tego wyrwać, uciec jak najdalej stąd. Przecież mogę, nie dogonią mnie tak szybko. Na słońcu by się spalili…
-Którą wybierasz? - zapytała.
-Żadną - odpowiedziałam. Patrzałam na te sukienki. Jedna krwisto czerwona, druga granatowa dwuwarstwowa z brokatem, a trzecia ciemnofioletowa. Dwie mi się podobają, ale nie mam zamiaru zaszczycić go swoją obecnością. I niby po co? Żeby tylko być. To wolę już przesiedzieć całą noc w pokoju.
-Błagam cię nie rób mi tego. Jeśli się nie pokażesz to ja dostanę. - westchnęłam. Wyłącznie dla niej pójdę. Na pewno nie z powodu, że tam będzie Itachi i jego chora rodzina. Oni mnie na pewno nie interesują. A to, że Konan jest kobieta to jedyny powód dla którego pójdę tam. Wpatrywałam się w sukienki.
-No dobrze, Konan. - wypowiedziałam. Sukienki były bardzo ładne, ale jedna była najładniejsza. Krwista czerwień wyglądała bardzo kusząco. Chwyciłam ją w dłoń. Z śliskiego materiału i pomarszczona w wielu miejscach. Takie najbardziej lubiłam. Tylko, że wydawała się bardzo długa. Niebiesko włosa uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiem co to miało znaczyć, ale dobra. Niech jej będzie. Ulegam tylko jej, bo martwię się jedynie o nią. Podała mi jeszcze czarne majtki w koronkę. Czemu czarne? Sama nie wiem. Zawsze sądziłam, że czarny jest dobrym kolorem. Nadal chyba jest jak dla kogo.
-Mam ci pomóc się przebrać? - zapytała.
-Poradzę sobie. - powiedziałam. Chwyciłam dwa materiały. Wyszłam za parawan, który stał niedaleko. Mogłabym iść do Hinaty, by z nią sobie trochę czasu pobyć. Tyle, że Itachi by się znowu zdenerwował. A wiem, że mu działam na nerwach. A przy innych ma stalowe oprócz mnie. Nie wiem jakim sposobem mu tak działam? Tylko dlatego, że chcę wracać do rodziny? Do siostry!
-Jaką chcesz fryzurę?
-Obojętnie, tylko nie rozpuszczone. - powiedziałam, ale sądziłam, ze zrobi i tak po swojemu. Lub tak jak On mógł jej kazać. Rozebrałam bieliznę, w której spałam i założyłam nową… Tutaj też stało lustro? Po co mu były dwa lustra w pokoju?! Jakoś dziwnie się czułam jakbym była obserwowana.  Znowu moja wyobraźnia działa znakomicie.
Podwinęłam sukienkę, która oczywiście musiała być jednoczęściowa. Założyłam szybko na siebie, poprawiłam niewygodności na piersiach. Popatrzałam w lustro było można zobaczyć trochę moich piersi, gorset był bez ramiączek i lekko pomarszczony w niektórych miejscach. Na biodrze widniały trzy róże ułożone w kwadracie. Przytrzymywały delikatnie materiał, który od bioder w dół był podkładany jak i marszczony na całym materiale od bioder. Spojrzałam do tyłu. Suknia odrobinę się ciągnęła na podłodze, gdzie była prosta. A łopatki wraz z ramionami miałam odsłonięte. I po co wzięłam tą suknie? To wygląda jakbym szła na jakąś ceremonie.
Westchnęłam.
Wyszłam za parawanu. Konan na mnie popatrzała się uśmiechnęła się delikatnie. Widziałam, że krzesło jest na przeciwko drugiego lustra. Ona się cieszyła, że założyłam właśnie ta suknie?  Tylko dlaczego?! To tylko nic nie warta suknia. Zobaczyłam przy granicy parawanu czerwone szpilki. Schyliłam się po nie i założyłam na stopy. Wstałam z kucków…
Wampirzyca czekała już przy krześle, zauważyłam, że na łożu leży czarny jedwabny szal z brokatem. Usiadłam na krześle i nie patrzałam się przed siebie tylko wzrok miał wbity w ziemie. Nie wiedziałam co mam o tym sądzić? Po co te wszystkie przygotowania?! Dla zwykłego człowieka taka suknia i zrobienie fryzury? To jak dla mnie nie ma najmniejszego sensu.
Czułam jak ciągnie mi włosy, ale nic nie mówiłam. Jakoś nic nie bolało. No u niej to można nazwać delikatnością, ale u ich władcy. Nie sądzę. Znalazła się przede mną i wpatrywała się we mnie. Uniosła mi głowę, w dłoni trzymała coś. Chwyciła moje dłonie i w mgnieniu oka miałam już paznokcie pomalowane na bordowe. Chwyciła mój podbródek i uniosła jeszcze. Na swoich ustach poczułam zimno, gdy Konan  delikatnie przetarła jej usta czerwona szminką. Odsunęła się. Popatrzałam na lustro. Miałam zakręcone włosy i rozpuszczone na bok, grzywę miałam po lewej stronie, a usta błyszczały czystą czerwienią.
-Wiesz nasz Pan nie lubi, gdy wampirzyce mają mocny makijaż, ale za to kocha czerwone usta.  - powiedziała.
-Konan chwila, ja nie chce się dla niego stroić. Zmaż to ze mnie..  - powiedziałam. Nie chciałam mieć z tym tyranem nic wspólnego. Można nawet nazwać go katem, który tylko chce ścinać głowy i moczyć się w strugach ciepłej i soczystej krwi.
-Ładnie wyglądasz, dlaczego chcesz to zmazać?
-Bo on to lubi. A ja go nienawidzę.
-Nie zmażę. Ty też tego nie rób, bo będę zła. - powiedziała. Westchnęłam cicho. Wstałam z krzesła i wpatrywałam się w swoje nic nie warte odbicie. Prosiłam ja by włosy nie były rozpuszczone, ale ona oczywiście musiała mi zrobić rozpuszczone. Czemu? Bo On tak kazał zrobić? Chyba śmieszne to by było!  Konan delikatnie na moje ramiona zawiesiła czarny jedwabny szal z brokatem, a w włosach coś przyczepiła. Popatrzałam się na włosy dokładnie. Na nich widniał srebrny diadem z kamieniami. W postaci trójkąta.
-To chyba jest nie potrzebne. - powiedziałam pokazując na diadem.
-To nie ode mnie zależy. - powiadomiła mnie. To sprawka Itachiego? Po co mi diadem. Ja wiem, że jestem księżniczką. - A tak przy okazji. Tą sukienkę dla ciebie wybrał Pan. Będzie zaszczycony, że ją założyłaś. - odwróciła się. Wywróciłam oczami. Będzie ciężko mi cokolwiek mówić przy nim. Nienawiść robi swojego. Dotknęłam delikatnie dwóch stron szyi, gdzie miałam po nim blizny z pewnością czerwone. - Chodź. Powinniśmy już tam być. Rodzina Pana zaraz tu będzie. - wyszła. Skierowałam się za nią. Sukienka szumiała za mną i ocierała się o podłogę, gdy robiłam krok za krokiem. Bawiłam się niecierpliwie palcami. Jakoś nie miałam ochoty pokazać się Itachiemu. Wampirzyce patrzały na mnie wściekle. Były ubrane na czarno, a ja jedyna na czerwono? Coś tu nie gra. Dlaczego? Rudo włosa kobieta nienawistnie patrzała na mnie jak i na suknie. Wiedziałam, ze jej coś teraz nie pasowało. Tyle, że jej oczy pragnęły czegoś. Krwi? Dobrze, że z tego stanu oprzytomniała. Tylko dziwne to wczoraj było. Możliwe, że zareagowała tak na moja krew. Tylko jedno mnie ciekawi dlaczego Itachi tak nie reaguje?! Kiedyś się go zapytam, lecz ten czas tak szybko na pewno nie nadejdzie. Stanęliśmy przed wielkimi wrotami prowadzące do Sali Tronowej. Nie chciałam pokazać się w wrotach, które się otworzyły...
-Konan… - usłyszałam męski baryton. - gdzie Sakura? - zapytał. Przecież i tak wiesz gdzie jestem, więc po co te ceregiele. Dosyć z nim jestem i wiem, ze potrafi mnie wyczuć. Ma mnie za głupią.. Koło mnie pokazała się Konan.
-Co ty wyprawiasz? - zapytała.
-Myślę.
-Nad czym? I w takiej chwili? - zapytała.
-Jak uciec z tego bagna. - powiedziałam do niej. Uniosła jedna brew do góry. Nie ciągnęła mnie, ale wiedziałam, że muszę teraz za nią wejść. Choć tak bardzo nie chciałam. Weszłam teraz za nią, lecz głowę miałam spuszczoną w dół. Nie miałam zamiaru na niego spojrzeć. Wrota się zamknęły za nami. W tej Sali on zabił jedna z wampirzyc i co dalej? Po co tu miałam przyjść? Uniosłam lekko głowę. Moim oczom ukazała się brązowo włosa kobieta, która leżała na schodach. Nie zamieniła się w proch? Czyli jaki to rytuał? Mnóstwo pytań, a zero odpowiedzi. Popatrzałam przed siebie, gdzie siedział Itachi i wpatrywał się we mnie. Miał ubrany ten sam strój gdy mnie porwał. Koszulka w siatkę, biała koszula z czerwonym paskiem na granicach zapięcia. Była rozpięta i na to czarna marynarka  z czerwonymi obwódkami. Na dłoniach założone miał białe rękawiczki. Wyglądał w tym ładnie, podkreślało to jego zarysy białej cery. W dłoni pojawił się kieliszek z krwią, która parowała. Obwódki czaszki były zaparowane od nadmiaru ciepła. Wszyscy się jakoś ulotnili i zostałam sama z ich przywódcą. Stanął naprzeciwko mnie i wręczał mi kieliszek z szkarłatem. Chwyciłam go, był ciepły. Wiedziałam, ze i tak mnie zmusi do wypicia tego świństwa. Przechyliłam kieliszek i wypiłam zawartość. Odebrał ode mnie i szkło zniknęło w jego ręku.
Chciałam wytrzeć koniuszek swoich ust, ale poczułam jego ręce na swoich nadgarstkach. Trzymał mnie. Miał zimne ręce, strasznie zimne niczym lód. Miał zawsze cieplejsze. Dlaczego teraz aż takie zimne? Zniżył się do mojej szyi. Znowu chce ugryźć. Przymknęłam powieki.
-Pięknie wyglądasz. - wyszeptał cicho. Jego druga ręka znalazła się na moim pulsie. Jakby chciał wiedzieć czy się denerwuje? - A w dodatku te twoje kształtne usta. - chyba nie chciał aby wampirzyce usłyszały. Robi co chce, ale na pewno nie będę z nim rozmawiała. Przegiął ostatnio, lecz na pewno znając mnie nie będę potrafiła trzymać języka za zębami. Puścił mnie i oderwał się ode mnie. Wychodził z pomieszczenia. - Przyjdę zaraz po ciebie.
-Skąd pewność, że nie ucieknę? - zapytałam.
-A byłabyś taka głupia uciekać w zaćmienie słońca? - zapytał retorycznie - Nie sądzę. A tym razem to poszedłbym po ciebie, a nie skończyło to by się dobrze. - zniknął za otwartymi wrotami. No i się odezwałam. Gdybym mogła już dawno stąd bym uciekła. Matsuri tez już nie było. A kiedy ta się ulotniła? Gdy On jest przy mnie cały świat wokół znika. A to dlatego, że przez niego moje komórki drżą ze strachu. Weszłam po schodach wykonanych z czarnego marmury. Na środku tego stał jeden tron. Stałam przy oknie, które było odsłonięte. Widziałam oczko wodne z tyłu zamku. Dotknęłam delikatnie szyby. Teraz chciałabym z tamta „ja” porozmawiać o tym wszystkim. Bo nie rozumiem wielu rzeczy. Oby to szybko się skończyło, wtedy będę mogła iść. Ile on mnie będzie jeszcze trzymał? Oby już skończył.
-Ty! - usłyszałam melodyjny lecz wściekły głos. Obróciłam się do tyłu. Niedaleko stała rudo włosa wampirzyca, jej czerwone oczy świdrowały mnie przejrzyście. Nie interesowało mnie co się takiego stanie ze mną. Nawet może skończyć moje życie, ale wtedy nie zobaczę się już z siostra. A dla niej musze żyć…  - Człowiek nie ma prawa nosić takich sukni. - była dość długa, bo lekko opadła na schody. Pociągnęłam ją do siebie i trzymałam materiał w dłoni. - I jak śmiałaś mi odbijać naszego pana.
-On cię nie che. - powiedziałam prosto z mostu
-A ty skąd to możesz wiedzieć?
-Oj Karin. Spójrz prawdzie w oczy. Nie chce człowieka, nie chce ciebie. Jak Konan mi mówiła, nie patrzy na żadną z was. Czy ty tego nie widzisz? Masz aż takie ślepe oczy. Nie wiem co masz do mnie, ale to wampir. A Itachiego w szczególności nienawidzę. On jak i reszta mnie nie interesuje. - powiedziałam.
-Jasne.. - zaśmiała się - jesteśmy wiecznie młodzi, i to cię nie interesuje?
-Nie. To mnie nie interesuje. Wolę być człowiekiem niż maszyna do zabijania. - odpowiedziałam jej. Mówiłam to co myślałam. Co jeszcze chciała wiedzieć? Proszę niech pyta odpowiem  na wszystkie pytania. Nie ukrywam niczego.
-Chyba żartujesz! Człowiekiem, który czuje ból, czuje miłość, smutek i w dodatku można go zgnieść jak muchę?! - zapytała głośniej.
-Właśnie tak.
-Oszalałaś! Ty powinnaś myśleć jak się stać wampirem, a nie jak wrócić do tamtego życia. - powiedziała pewnie. - Tylko, ze mnie irytujesz. I wiesz co? Nie chce mi się dłużej ciebie znosić w tym zamku. To nie twoje miejsce i nie dla ciebie. Jesteś słabym, żenującym i wkurzającym człowiekiem, który do niczego się nie nadaje. - mówiła pewnie. Przybliżała się do mnie za każdym słowem. Jej szkarłat stawał się bardziej złowieszczy, to mnie przerażało. Odsuwałam się aby nie mieć z nią styczności. Złapała mnie i tak za rękę. Uderzyła. Sturlałam się po schodach. W buzi poczułam metaliczny smak, z koniuszka uleciała delikatnie. - To będzie twój koniec!! - usłyszałam jak krzyczy. Leżałam blisko schodów, szybko popatrzałam na nią. I niby teraz umrę? Zacisnęłam dłonie w pięść. To nie będzie możliwe abym w tej chwili przypłaciła życiem! Przymrużyłam oczy z wściekłości. Poczułam jakby zęby mi się dłużyły? Znowu… Była blisko mnie.. Chciała sięgnąć by zadać ostateczny cios.
-Nie!! - wydałam z siebie krzyk i ruszyłam tylko ręką ku wampirzycy. Lecz mój głos jakby stał się inny, bardziej podobny do głosu Konan. Taki bardziej kobiecy i melodyjny. Jakbym była jedna z nich?! Nie możliwe.  Usłyszałam jedynie huk. Popatrzałam w tamtą stronę, kobieta leżała nieprzytomna na podłodze. Wstałam, lecz nogi mi się trzęsły. I w dodatku jedna bolała po upadku. Nie wiedziałam co mam z nią zrobić. Czekać na Itachiego czy ją gdzieś zanieść?  Usłyszałam jak wrota się otwierają, i przyśpieszone głosy. Musiał po swojemu z kimś rozmawiać. Stanął w futrynie. Wpatrywał się we mnie tak jakby chciał abym wyjaśniła. Odwróciłam wzrok. Nie chciałam w niego się wpatrywać. Znalazł się przy mnie… Brutalnie chwycił za podbródek i patrzał na moje oczy. Myślałam, ze zaraz łzy mi polecą przez to jego ściskanie. Czy on nie rozumie, ze człowieka to boli? Dotknął delikatnie mojej dolnej wargi. W jego oczach zauważyłam wściekłość, której nie dało się opisać słowami. Nigdy jej nie widziałam.. Kciukiem odchylił mi wargę, zniżył się do mnie i zassał się w niej na chwilę. Oderwał się ode mnie. Zrosło mi się, czułam to dokładnie.
-Więc to ty jesteś Sakura Haruno? Miło mi cię poznać. - powiedział. - jestem Sasuke Uchiha. - uchwycił moją doń. Chciał pocałować, ale Itachi zatrzymał jego. - Chcę się tylko przywitać.
-Ja już znam te twoje przywitania.
-To było kiedyś. - odpowiedział. Itachi wziął swoja rękę, a on mnie ucałował w rękę. - widzisz bracie nie był źle. - uśmiechnął się szeroko. Widziałam jego śnieżno białe kły. Ale nie były aż tak białe jak u Itachiego. On miał jeszcze bielsze. Nie wiem jak by Jego określić. Trudno jest to zrobić, gdyż często nie widzę ich.
-To może ja już pójdę. - odchodziłam od nich, ale szybko zostałam zatrzymana. Silna ręka ścisnęła mocno moje przedramię. Przymknęłam powieki. Nie chciałam na niego patrzeć. Co on sobie myśli? Może mnie ściskać jak chce bo jest tutaj wielkim królem wampirów? Chyba coś sobie źle poukładał w tej głowie.
-Dokąd to?
-Do komnaty.
-Nie ma mowy. Idziesz ze mną. - powiedział. I ja mam z nim iść na to przyjęcie? Nie chcę tam nawet wejść, bo co człowiek może tu robić? Sasuke tez dziwnie się zachował. Nie zapytał nawet co człowiek tu robi. Tylko się przywitał… Itachi pociągnął mnie, a suknia zaszumiała gdy szliśmy. Co ja jestem? Worek treningowy?! Dla niego przecież ludzie nic nie znaczą. Wszystko dla niego jedno czy będę cała poobijana czy tez nie. Nie przejmuje się niczym, tylko swoim egoistycznym tyłkiem.
Chciałabym się znaleźć daleko stąd? Ale jak? Tez chciałabym się nie urodzić. No i co z tego mam? Nic. Musze się błąkać po tym bezwartościowym świecie z którego nie widzę wyjścia i niczego innego. To tylko puste miejsce, które jakoś muszę wypełnić. A czy się da? Nie mam bladego pojęcia. Czy ktoś mi ma w tym pomóc? Jeszcze gorzej. Tylko kto? Nie ma takiej osoby, która by pomogła w osiągnięciu tego celu.
Wyszliśmy z Sali Tronowej i kierowaliśmy się do… No właśnie gdzie? Sama nie wiedziałam, gdzie jest to przyjęcie, które on dla swojej rodziny organizował. Na pewno za chwilę ujrzę to pomieszczenie.

~*~
Wyszedł mi od tak.
Nie wiem czy się spodoba.
Mam nadzieję, że komuś na pewno.
Pozdrawiam ciepło wszystkich czytelników.

1 komentarz:

  1. Hm... domyślam się do czego dążysz jeśli chodzi o fabułę, ale rozpisuj bardziej wydarzenia. Ten moment gdy Sasuke się przywitał. Musiałam to przeczytać kilka razy, a i tak sądzę, że to Itachi zassał się w jej wardze. Nie pojęłam tego wydarzenia... :O opiszesz bardziej co się wydarzyło? ^^
    Weny życzę-
    Arisu
    Wpadnij na mój blog
    http://hellsing-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń